sobota, 31 marca 2012

REKLAMA

Zastanawiam się, ile musiałabym zapłacić za reklamę swojej strony. Kiedy rozsiewałam ulotki po mieście, miałam trochę kleju biurowego białego i przaśne wizytówki, kserowane na tanim papierze.

 Tymczasem, zupełnie darmo Z. W. rozreklamował moją stronę w Sądzie i na Policji.

 Na Policji pytano mnie właściwie uparcie o dwie rzeczy: 
- czy jestem autorem, jedynym autorem strony, czy strona jest zabezpieczona i czy ktoś mógłby cokolwiek do niej dopisać,
- czy w jakikolwiek sposób ingerowałam w wygląd skanów zamieszczonych dokumentów...

I jeszcze piękny nius: ruszyła sprawa doniesienia do Prokuratury, które złożyłam (patrz: wpis "Tydzień pomocy ofiarom przestępstw"). Kto otrzymał sprawę do prowadzenia na policji? No kto? Tak, drodzy Państwo, ten sam nadkomisarz, który ongiś odmówił wszczęcia postępowania. Ten ci sam on jest.

Przy świadkach powiedziałam temu panu, że nie będę z nim rozmawiać. Nie będę rozmawiać z nadkomisarzem K. i tyle.

Czy to rozbuchana arogancja piotrkowskiej prokuratury, żeby zlecić sprawę panu K.? Czy to może już brak instynktu samozachowawczego? A może wyrafinowane szyderstwo?

Jak to powiedział mój Przyjaciel - psycholog: "Nie ma ludzi zdrowych, są jedynie niezdiagnozowani". 

 



środa, 28 marca 2012

NA POLICJĘ MARSZ

Zdjęcie pieszczoszka – bezcenne:

http://belchatow.naszemiasto.pl/artykul/galeria/1322355,ile-zarabiaja-w-radach-nadzorczych-miejskich-spolek-w,3,2290369,id,t,nk,zid.html#galeria

Te rączęta w małdrzyk i buzia w ciup... Lekki zezik, włos rozwiany... I ten filutny fifiurek włosiany z jego lewej strony... Nic, tylko do memłona przytulić.  Gdyby nie to, że ludzie mnie przekonują o tym, że prezydent naszego miasta jest bezspornie hetero...

Kto nie wyciąga wniosków z historii, jest zmuszony, by ją powtórzyć. Byłam u znajomych i doskonaliliśmy to zdjęcie w korelu.  Dodaliśmy charakterystyczny wąsik. Więcej nie trzeba było zmieniać. Tylko kolor oczu, ale to pryszcz.

Ustawiłam se wielkiego W. jako tapetę, chwilowo. Dodaje mi to ducha.

Jutro znowu będę przesłuchiwana przez policję na okoliczność przestępstwa z artykułu 226 kk. Paragraf pierwszy. Chyba to ten artykuł, nie chce mi się sprawdzać teraz. Idę na policję z całym mandżurem, może mnie zamkną do wyjaśnienia? Albo jaką sankcję przygrodzą?

Taki z niego funkcjonariusz, jak z koziej dupy kapiszon. Ale, niech rzeczy idą swoim torem. Ciekawam, kiedy mnie będą słuchać odnośnie do przestępstw które zgłosiłam prokuraturze, a które pieszczoszek w swoim poczuciu boskości był łaskaw popełnić.

Jednego nie przewidziałeś, wielki W., ja jestem cholerykiem. Oznacza to, że łatwo się zapalam, jeżeli coś staje na przeszkodzie, ale ugasić raz zapalony ogień jest bardzo trudno. Traciłam wielu przyjaciół, bo się po prostu bali moich reakcji i woleli zrezygnować ze spotkań ze mną. Ci, których mam, wiedzą, że ja nie zdradzę, bo jeżeli raz podjęłam decyzję o lojalności, nikt i nic nie jest w stanie mną zachwiać.

Czy ja pochopnie użyłam słowa: „lojalność”? Wielki W! Internet jest siłą potężną. Wejdź w jakąś wyszukiwarkę i znajdź znaczenie słowa. Najpierw jednak kawę sobie zrób, albo inny napój otwierający umysł. Dwie kawy sobie zrób. Trzy. Bo może minąć długi czas, zanim zaczniesz podejrzewać znaczenie słowa: „lojalność”, wielki W.









piątek, 23 marca 2012

PIENIĄDZE

W pięćdziesiątej piątej wiośnie życia zastanawiam się znowu, co można, a czego nie można kupić za pieniądze . 

Za pieniądze można kupić życie, o ile o życiu tym decyduje inny śmiertelnik. Jeżeli w sprawę zaingeruje jakakolwiek Siła Wyższa - pieniędzmi możesz najwyżej wysłać swoją śliczną trumnę. Możesz sobie, bogaty w pieniądze człowiecze, przedłużać życie w ciągłym strachu. Bo wiesz, ze śliczna panienka stoi u twoich drzwi. 

Co jeszcze możesz kupić? Namiastkę przyjaźni, solidarności. Erzatz miłości w domu uciech.

Im więcej masz pieniędzy, tym lepszy falsyfikat kupisz.

Kupisz pokłony. 

W., ty ty naprawdę myślisz, że kłaniają ci się z szacunku? Albo - co bardziej bliskie twojemu myśleniu - ze strachu? Mają cię tam, gdzie twoje miejsce. Urządzają teatrzyki, czyniąc zakłady, do jakiego stopnia dałeś się nabrać. Na pewno nie powiem, kto jest głównym bukmacherem.

Pomijam oczywiście i współczuję starym pannom, dla których jesteś ciepłym i wilgotnym marzeniem sennym. z którego później się spowiadają, co ostatecznie tłumaczy, dlaczego księża chodzą w sukienkach. To było z Biblii, dla mnie Księgi Świętej.

Ostatecznie Wielki Post jest. Obawiam się, że jestem jedną z niewielu chrześcijanek, z którymi miałeś do czynienia, a które rozumieją tę Ideę. Palmowa Niedziela niezadługo. Z kim się podzieliłeś, wielki W.? Komuś dał z serca jałmużnę, wielki i potężny W.? 

Kuba nadal żyje. Przyznaj, wielki W., że to boli? 

Ja pożyczam pieniądze, wręcz żebrzę, żeby móc jechać do Łodzi. Pielęgniarka za ośmiogodzinny nocny dyżur bierze 300 złotych. Zarabia te pieniądze rzetelnie. Czy w oczach śliskich prokuratorów będzie jakiś artykuł na składzie, jeżeli nazwę bliżej niezidentyfikowanego  dyrektora niezidentyfikowanej szkoły podstawowej w niezidentyfikowanym mieście ostatnią swołoczą, draniem, skurwielem, jebaną kurwą, pieszczoszkiem władzy (lokalnej, bo na salony kurew się nie wpuszcza), wycieruchem ostatnim?

Ostatnio rozmawiałam z Przyjaciółmi Kuby. Są wstrząśnięci.

wtorek, 20 marca 2012

PAN PROFESOR KOZAK I PAN DOKTOR KACZMARSKI

Dopóki coś nas osobiście nie dotyka, jest dalekie i egzotyczne. Słuchamy bajek o żelaznym wilku dotąd, aż pojawi się w drzwiach.

Cancer zbiera straszliwe żniwo. Coraz częściej jest to rak przełyku, choroba do niedawna znana przeważnie azjatom, tak, jak niegdyś AIDS mieszkańcom Czarnego Lądu.

Jeśli kiedykolwiek musieliby Państwo szukać dobrego torakochirurga - Pan Doktor Jacek Kaczmarski przyjmuje w tak zwanym "Kapeluszu Anatola", w Łodzi, we czwartki. Pan Profesor Józef Kozak jest Operatorem światowej sławy. Oddział torakochirurgii, czyli chirurgii klatki piersiowej, w "Koperniku" jest na poziomie europejskim. Opieka ze strony wyższego, średniego i pomocniczego personelu medycznego - na najwyższym poziomie. Pacjent jest traktowany jako podmiot; odwiedzający chorych - z należytym szacunkiem i powagą. 

Lekarze niczego nie tają, informacja jest rzetelna i pełna. Ale nie otrzyma tej informacji nikt, kogo nie upoważnił do niej chory. Mnie tam już znają, ale na początku było tak: "Kim pani jest dla chorego" , "Jak się pani nazywa", "Czy ma pani jakiś dowód tożsamości". A następnie sprawdzono, czy Kuba upoważnił mnie (pisemnie, rzecz jasna) do uzyskiwania informacji. Cała procedura trwa niecałą minutę, a daje nieprawdopodobne poczucie bezpieczeństwa.

Chory wie o swojej chorobie absolutnie wszystko. Przed operacją odbywa się spokojna, długa rozmowa z anestezjologiem, który informuje o przebiegu operacji z punktu widzenia swojej specjalności. Pielęgniarka punkt po punkcie objaśnia etapy i cel premedykacji. Przed samą operacją przychodzi operator i bardzo dokładnie przedstawia raz jeszcze etapy zabiegu, spodziewany przebieg, możliwe komplikacje i wynikające z nich konieczności podjęcia dodatkowych czynności. Spokojnie odpowiada na wszystkie pytania pacjenta. Na te najtrudniejsze też. 

Dopiero po skończonej rozmowie przedstawia dokument do podpisu. Ten dokument jest dosyć długi; zawiera wszystko, na co pacjent ma się zgodzić. Po przeczytaniu - pacjent składa podpis. Operator mówi: "Dziękuję i do zobaczenia na sali operacyjnej."

Żebym mogła być przy tej rozmowie, Kuba, oczywiście, wyraził zgodę.

I tym się, panie Włodarczyk, różni kultura wysoka od entelegenta z awansu społecznego.

niedziela, 18 marca 2012

WPŁYW KATOLIKA NA ŻYCIE CHRZEŚCIJANINA



zatroskany (gość) 2012-03-16 17:20
Ciekawostka
Coś ostatnio dużo słychać o panu Włodarczyku. Znalazłem interesujący blog nauczycielki z jego szkoły zwolnionej w dziwnych okolicznościach i toczącej z nim spór w sądzie. Zapraszam do lektury:
http://mariagladysz.blogspot.com/

I jak to miasto ma dobrze funkcjonować...

Dziękuję Ci, Bezimienny Rycerzu, za Twój głos. Dopiero teraz przeczytałam; ruch sieciowy mi podał namiary. Jestem zajęta opieką nad Kubą. Włodarczyk mnie okradł na ponad czterdzieści tysięcy. Gdyby nie to złodziejstwo, stać by mnie było na lepszą opiekę nad chorym. 

To dziwne – nazywam od długiego czasu Włodarczyka złodziejem i przestępcą – i pies z kulawą nogą nie wytacza wobec mnie oskarżeń... Nazywam go tak publicznie – i nic. Bo łatwiej niepomiernie jest komuś udowodnić, że jest przestępcą, niż że jest złamasem. Zostałam w majestacie prawa i łańcucha na szyi skazana za to, że nazwałam Włodarczyka chujem. Nikt zaś nie podjął kwestii, że uparcie i jawnie nazywam go przestępcą...

Szczegóły na stronie: www.mariagladysz.tk  w odpowiedniej zakładce.
Ja to wszystko jeszcze wyjaśnię w sposób bardziej jasny; wiem, że rzecz jest niepojęta, ale teraz stać mnie jedynie na modlitwę, żeby jutrzejsza operacja się powiodła.
Tak, Włodarczyk, bo ja jestem chrześcijanką. I wiem, że się skręcasz z bólu, ze na niczym mnie nie złapałeś. Nie złapałeś nie dlatego, ześ w łapaniu mało wydolny, ale – że ja jestem mniej więcej uczciwa. Dlatego jedyne, coś mi zarzucił, to było palenie papierosów na terenie szkoły. Powinnam była być za to stracona.
Czy ty kombinujesz, Włodarczyk, kim ty jesteś? Do jakiego stopnia jesteś śmieszny? Czy ty kombinujesz, ze w końcu sędziowie przestaną cię kryć, bo nie spieszno im na trawę zieloną?

Jeszcze raz dziękuję wszystkim za wsparcie. Jutro Świętego Józefa; zróbcie ze mną znak krzyża – tak po prostu, w intencji, żeby Kuba przeżył. Teraz jest 22:20. O 8:30 jutro zacznie się najdłuższy dzień mojego życia.


BRYLL

Czuwam w dobrym polskim szpitalu przy chorym i nocą czytam.

Właśnie wróciłam do Brylla. 

Ileż w tym polskości, ukochania języka, próby przekazania - czym są wartości najwyższe i niepokonane. 

I w tym ustępie poprzekręcał mi się fragment utworu: zrobiło się a rebours. Jak to mawia Kuba o totalnym palancie: "To jest taki Midas a rebours, wszystko, czego dotknie, zamienia się w gówno".

Pomyślałam więc o Harnasiu na opak.  Że go wieszają za ziobro poślednie nie z zemsty, ale - żeby się go pozbyć wreszcie. 



Kolibaj się, kolibaj,
Zbysiowa  kolibko,
Zatulaj się, zatulaj,
Niech ci będzie ciepło.
W boru chodzą dwa lelenie
Śpiewają ci na uśnienie.

Oora, oora, oora, o...
Słoneczko nad ziemią zmęczone szło.
Oora, oora, oora, o,
Od pola powola nadchodzi noc...

Kolibaj się, kolibaj,
Nachodzisz się jeszcze,
Nazawracasz przez magistrat
Po zbójnickiej ścieżce,
W boru chodzą dwa niedźwiedzie,
Wyśpiewują na podwieczerz.

Oora, oora, oora, o,
Słoneczko lipowe, miodowe, mio..

Oora, oora, oora, o,
Od grobli przez jodły napływa noc...

Jechali z dali dwaj dworzanie,
Chciałeś im złożyć uszanowanie,
A oni mają cię...
Chcieli zapytać, czy dasz radę,
Ich lica są już niemal blade. A ty tu co?

Zbyniu, za ostrze brzytwy trzymasz,
Obrońców ...znikąd ni masz...

W kajdanach dość nadrzymasz...
Jak Krzysio cię przytrzyma.
Jak Krzysio cię przytrzyma
Za ziobro, za poślednie,
Wesoło se podrzymasz...

Potem cię kat odetnie,
Hej...



poniedziałek, 5 marca 2012

DUDEK I CUBEK

Długo nie pisałam, ponieważ w tej chwili stoję w obliczu większego problemu, niż piotrkowska szajka chojniakowsko – urzędniczo – prokuratorsko – sędziowska.

Przypominam jednak, że nawet w najbardziej skomplikowanym i ustawionym meczu kiedyś się kończy gra na czas. Nawet najbardziej usłużny sędzia kiedyś po prostu musi odgwizdać koniec. Żeby nie wiem, ile doliczał – kiedyś musi odgwizdać koniec.

Historia gier zna przypadki, kiedy pozbawiano sędziów zaszczytnego miana, czyli stolca, bo po prostu przegięli.

Poza tym, to nie prawda, że „każdy dudek ma swój czubek”. Niektóre nie majom.