sobota, 30 czerwca 2012

DRZEWO


Oglądałam ostatnio w telewizji polskiej reportaż o tym, że pewien człowiek ściął bez pozwolenia drzewo rosnące na jego prywatnym terenie. Państwu też się musiało obić o uszy.

Został ten człowiek (personalnie) ukarany grzywną za samowolkę – w wysokości, bodajże, osiemnastu tysięcy złotych. Podobno drzewo przygniotło jego matkę i musiał je ściąć natychmiast. Nie będę się tu bawić w detektywa, jak było naprawdę. Reporterzy mogą wyolbrzymiać bądź przekłamywać... Fakty natomiast są dwa: mężczyzna ściął drzewo rosnące na jego posiadłości i została za ten czyn nałożona na niego kara w wysokości osiemnastu tysięcy złotych.

Wypowiadający się w reportażu urzędnicy mówili coś o tym, ze dura lex, sed lex. I tu, proszę Państwa, zesikałam się ze śmiechu.

Podobno weszła w życie ustawa o odpowiedzialności urzędników. Włodarczyk żadnej odpowiedzialności nie poniesie, bo prawo nie działa wstecz. Ale – ja mu w poniedziałek wyślę kolejne pismo z zapytaniem o moje ukradzione pieniądze... A on mi znowu brednie odpisze. Ale teraz, panie kochany, to już pan będziesz odpowiadał.

Mam nadzieję, że kiedy jutro pójdzie do kościoła, nie będzie się modlił o moją śmierć, tylko o pokój na Ziemi...

piątek, 29 czerwca 2012

PROKURATURA

Wiele osób czyta moje doniesienie do prokuratury i zdarzają się pytania.  Chcę dodać, że do pisma była dołączona płyta ze skanami dokumentów na każdą, absolutnie każdą przytoczoną okoliczność. Tych płyt z nagraniami oryginałów mam dużo; mogłabym stworzyć kolektor słoneczny.

Dokumenty te znajdują się również na mojej stronie. Oryginały są, jak wspomniałam, u ciotki z Kalisza. Tak, że doniesienie o popełnieniu przestępstwa nie opiera się na dyrdymałach i domysłach.

Prokuratura, zdaje się, ma jakiś określony prawem czas na wszczęcie lub umorzenie. Tymczasem robi wolty i uniki, warte lepszej sprawy.

Przypominam: moim wybitnie groźnym przestępstwem w postaci takiej, że (podobno) nazwałam Z. Włodarczyka „chujem”, jako osobę prywatną, zajmowało się trzech, trzech  piotrkowskich prokuratorów z prędkością światła. A ja czekam od lutego.





STRONA

Jeżeli strona www.mariagladysz.tk pojawia się, jako stanowiąca źródło infekcji, spróbujcie Państwo albo wyczyścić historię i te durne ciasteczka, albo innych przeglądarek. Na stronie nie ma żadnego zagrożenia.

Zresztą, stronę przeczytało już dość osób. Ja tam niczego nie dopisuję. Dotychczas stronę przeczytały 2144 osoby. Licznik jest skonstruowany tak, że nie nie notuje moich wejść ani wejść powtórnych. Jak na Piotrków i liczbę osób zainteresowanych - całkiem niezły wynik. A przecież nie polała się krew, a seksu było, co kot napłakał. 

Udatnych wakacji życzę. Bez lęku i bólu głowy. 

Z moich wiadomości wynika, ze pan Włodarczyk Szkoły nie kupił. Polecam zatem pamiętać, iż jest ona utrzymywana z podatków Podatników.

czwartek, 21 czerwca 2012

ŚWIETLICA

Od jakiegoś czasu patrzę i oczom nie ufam: przez cały rok szkolny nie było w SP 8 etatu świetlicy. Pewnie bezkarny W. zesłał do świetlicy różnych nauczycieli w ramach dwóch godzin z art. 42? Siedziały sobie niebożątka odwalając etatową robotę, co jest absolutnie niezgodne z prawem.

A może był wykazany przysługujący etat świetlicy i był ktoś, kto brał za to kasę przez cały rok? Trzeba sprawdzić.

środa, 20 czerwca 2012

POROZMAWIAJMY O PRZESZŁOŚCI

...czyli o staninach. Nazwa jest głupia i pochodzi z angielskiego słowa "dziewięć". Ma coś mierzyć. Tak, jakby mierzyć wierność mężów mieszkających przy ulicy Dzielnej, na przykład. Bierze się wynik z jednej strony i z drugiej - jednocześnie, rzecz jasna, aż się dochodzi do samiuśkiego środka. Dlatego liczba jest nieparzysta: dziewięć. Żeby móc gdzieś kiedyś skończyć, pośrodku. Kobiety, które wieszają firanki i rozdzielają żabki na karniszu, wiedzą o co idzie.

Otóż w jednych z pierwszych akt spraw sądowych między mną a Z. Włodarczykiem, ten przedstawił wyniki sprawdzianów po szóstej klasie jako dowód na to, ze beze mnie Szkoła funkcjonuje lepiej. Kretyńskie to i bezczelne, ale - czego się było spodziewać.

No to ja teraz podaję bezpośredni adres do wyników. Kto dociekliwy, znajdzie sobie, co trzeba. Rozpacz i wstyd.


Kiedy już dojdę do siebie po zamachu Włodarczyka na moje życie i zdrowie, uruchomię "Pomoc ofiarom nauczania w Pewnej Szkole Podstawowej - prostuję błędy i zaniechania, rozwijam twórcze myślenie. Ceny na kieszeń podatnika.".


LOJALKA, CZ. IV

Tak się zastanawiam: czy w trakcie przemian historycznych języka polskiego mogła zaistnieć sytuacja, że „u” wyprostowało się w kierunku „o”? Bo to, że „o” się pochyla, nie ulega wątpliwości, nawet dla takiego dyletanta, jak ja.

Janusz Stefański. Rozumiałam jego tęsknoty do wiotkich, pachnących świeżymi bułeczkami kobiet. Nie raz o tym rozmawialiśmy. Jak kumple. Szanowałam jego determinację w utrzymaniu Rodziny. Bo jego tęsknoty do romansików nie likwidowały odpowiedzialności za Rodzinę.

A skąd ty wiesz, Janusz, jakich prac się podejmowałam, żeby utrzymać walącą się ponad stuletnią chałupę i zadbać o niepełnosprawnego Syna? Miałam dać ogłoszenie do gazety i tam się wyspowiadać? „Dlaczego ty z nim rozmawiasz, przecież to mięśniak i dureń” – pytały mnie osoby, których nazwiska również widnieją pod opisywanym dokumentem. A ja miałam swoje racje i nie zamierzałam się tłumaczyć.

 Bo ja cię, kurwa, rozumiałam. Bez wzajemności.

Paweł Grabowski. Facet, masz jaja, jak arbuzy; odbiło Ci?

Renata Fontowicz. Jak tam twoja migrena? Co tam, panie, w polityce, Chińczyki trzymają się mocno?

Krzysztof Jajszczak. Życie uczy, że nawet największy oportunista, koniunkturalista i ugodowiec dostaje po dupie. Nie tu – to tam.

Dobrze ci z tym podpisem? Jak tobie dobrze, to i mnie dobrze. Przez wiele lat uważałam cię za intelektualnego brata. Errare... – jak poucza Seneka Starszy.

Beata Michalak. Jak tam odchudzanie? Bo widzisz, do sprawy należy podejść filozoficznie. Nie jeść na chama grejfutów (grapefruitów lub z francuskiego jeszcze zabawniej: pamplemousses), tylko pozbyć się problemu, który zajadasz. Zapomniałaś, z jakiej przyczyny poszłaś na urlop ? Jak ci pięknie twój szef pomógł ? Zdrowia i jeszcze raz zdrowia życzę.

Pietraszczyk Marta. Kto to jest, na boga żywego ? Niech ktoś mi przyśle chociaż fotografię tego obiektu. Pani kochana, dużo ponad siedemdziesiąt lat temu Reichsführer SS Heinrich Himmler, strażnik czystości rasy germańskiej, sformułował zasady volkslisty. Będę bezczelna i bezlitosna: przypominam, ze Niemcy tej wojny nie wygrały.

Grażyna Cieślik. Matka się w grobie przewraca.

 Ty będziesz mi o etyce prawić, kiedy nie chciałaś wyjawić, z którym przejezdnym tirowcem sobie dzieciaka zmajstrowałaś? To nie ja nie miałam wstępu do kościoła.

Zabolało? I miało zaboleć. Jesteś silną kobietą, udźwigniesz. Ja to dźwigam od wielu lat. I żyję; co więcej: mam zamiar żyć nadal, jakkolwiek by to komukolwiek było niewygodne. A ty mi przywaliłaś. Czasem walę na odlew, czasem nie. Tym razem walnęłam.

Makowiec. Lubię i udaje mi się, jeżeli tylko drożdże świeże są. Upierdliwe jest tylko moczenie maku, ale i tu są profity: zlewam białe mleczko, włączam Beatlesów, a potem to już samo płynie. Czyste, żywe i legalne opium. Jak mam czas, to przepłukuję mak, mleczko suszę i później palę. Dużo roboty, ale warto.

Oczywiście, że plotę głupoty. Ja znam miejsca pól makowych i  najmuję się do żniw. A to, co w łodygach – moje i tylko moje.

Panie Makowiec, zorientuj się pan co do czasu i przestrzeni; pan mnie pewnie zna, bo ja jestem znaczna i wielce powabna, jak ogólnie wiadomo, za to ja nie wiem, jak pan wyglądasz.

Ewa Synowiec. Nie podpisała paszkwilu i dlatego dostała wypowiedzenie. Cokolwiek powiedzieć o Ewie Synowiec – ma swoje niewzruszalne zasady. Poza tym – przejdźcie takie piekło w życiu, jakie Ona przeszła – i pogadamy.

Jeśli kogoś pominęłam, to dlatego, że nie ma go na liście albo, że jest pod szczególną ochroną. Nawet takie ścierwo, jak ja, wie kiedy powiedzieć „stop”.

LOJALKA, CZ III


Nazwiska podaję zgodnie z listą, w takim porządku, w jakim się pojawiły w dokumencie. Wyjątek, jak wspomniałam, stanowią panie od nauki o bogu jakimś, bo nie o moim. Mój jest inny i czego innego wymaga, i z innych powodów ja nie śpię po nocach.

Z kolejności i układu podpisów wynika mi, że zostały one złożone podczas posiedzenia którejś z rad pedagogicznych. Ciekawam mocno, czy w porządku posiedzenia tej rady jest punkt dotyczący mnie i na jakiej podstawie prawnej jasniepanisko podsuwa do podpisu pismo tego typu, dotyczące zupełnie nie związanej tymczasowo ze szkołą osoby.  

Bartosz Gumulec. Ktoś na jakimś forum napisał, ze boi się otworzyć lodówkę, bo wyskoczy z niej Gumulec.
Bartosz Gumulec miał umowę na zastępstwo za mnie, podczas gdy byłam na urlopie dla poratowania zdrowia. Była, musiała to być umowa na zastępstwo i rozwiązała się ona z mocy prawa dnia 3. czerwca 2009 roku, z chwilą ustania przyczyny mojej usprawiedliwionej nieobecności, w dniu mojego powrotu do pracy. Ale – co tam prawo. Włodarczyk ponad prawem stoi. Jeszcze.

Tymczasem – interesuje mnie mocno, kiedy, w jaki sposób i na jakiej podstawie pan Bartosz Gumulec dokonał analizy ostatnich lat mojej pracy. Oj, oj.

Marta Kuśmierska. To ta pani, co się z efezem wespół z wielkim W. buja? Pani kochana, ja panią dwa razy w przelocie na korytarzu widziałam. I pani bezkarnie uczy małe dzieci fałszu.

Elżbieta Kowalska... Eh, życie... Poza tym zatrudniona identycznie, jak Gumulec – patrz wyżej.

Zofia Pawlicka. No comments: http://www.miejski.pl/slowo-No+comments

Dagmara Skalska. Nie wiem, co napisać. Może tylko to, żeby się nauczyła wreszcie poprawnie wymawiać nazwę miejsca, gdzie pracuje, bo tylko wstyd przed ludźmi. Nie wiem też, co ona może o mnie wiedzieć i o mojej pracy. Przyznała mi kiedyś, że nie ma chłopa; trudno. To nie moja wina. Ja chłopa mam, reszta stoi w kolejce, a świstak bilety w sreberko zawija. Po prostu – są kobiety z którymi mężczyźni się żenią i takie, z którymi mężczyźni się nie żenią.

Wiesława Piątek. Dlaczego to zrobiłaś?

Urszula Dura. No, tu jest zgodnie z nazwiskiem – ciężko. Mąż startował w wyborach w drużynie Chojniaka, ale drużyna (zawierająca jednocześnie i inne indywiduum) ma swoją pojemność, więc pan Darek poległ, inaczej być nie mogło. Zastanawia mnie jednak to, że w historii Szkoły tylko raz zdarzyło się, że nazwisko nauczyciela ktoś namalował w bramie farbą z dopiskiem: „kurwa”. I pomyśleć, że była chwila, kiedy miałam cię za arbitra.

Bożena Szczęka. Rozumiem: jest służbistką, więc, kiedy szef każe, to się robi. Jaki to szef i co każe, nieistotne. Mam jednak nadzieję, że czegoś nauczyłam twoją córkę.

Krzysztof Chmielewski. A pamiętasz, Krzysztof swój romansik z ósmoklasistką? Spacerki za rączkę koło fontanny? Są ludzie, którzy pamiętają. A pamiętasz ty anonimy odnośnie ciebie i zamężnej Bogusi, uczącej w naszej Szkole? Jak ówczesna Dyrektor łeb sprawie ukręcała? A pamiętasz obóz w Trzech Morgach, kiedy lazłeś po bimber na drugą stronę Pilicy i zdejmowałeś buty przed wejściem na „małpi most”, bo nie byłeś pewien, czy się z niego nie obalisz i butków nie chciałeś zamoczyć?

Powiesz, że to było dawno. Tak, było. Podobnie, jak studia na wumlu. Patrz: jesteś młody, nie pijesz, nie palisz, rowerem się poruszasz, prowadzisz zdrowy tryb życia i miałeś zawał.

A pamiętasz, jak przywaliłeś z pięści Jarkowi i o mało nie wyleciałeś z roboty? Teraz żałuję, że powstrzymałam matkę chłopaka przed nadaniem biegu sprawie.
Jakie to życie jednak jest popieprzone. A pamięć krótka.

Aleksandra Pycińska.

Małgorzata Skurska. Ta, gdyby jej dać do podpisu, że mam trzy cycki, też by podpisała. Najwybitniejszy nauczyciel Szkoły w całej Jej historii; jako jedyna otrzymała medal Ministerstwa. To zobowiązuje.





wtorek, 19 czerwca 2012

LOJALKA, CZ. II

„Piotrków Tryb, 05.12.11.

W związku z informacją dotyczącą powrotu do pracy w Szkole Podstawowej nr 8, Marii Gładysz, wyrażamy swoje obawy związane z ponownym przyjęciem ww. osoby do pracy w charakterze nauczyciela. Nauczyciel jest osobą publiczną, toteż wymagane jest od niego etyczne zachowanie. Analizując ostatnie lata pracy i stosunek do wykonywanego zawodu, wyrażamy obawę, czy Maria Gładysz realizuje podstawowe, etyczne aspekty zawodu nauczyciela. Zwracamy się zatem z prośbą o podjęcie działań zgodnych z prawem, które uniemożliwią Marii Gładysz powrót do pracy”

Tu następują podpisy.


Ja tego nie wymyśliłam. Dokument ten znajduje się w aktach sprawy IVP 326/11. Póki co – daruję sobie analizę logiczno-semantyczną tego tekstu: jest to cudowny, łakomy kąsek i zostawię go sobie na deser.

Co jest zastanawiające, to to, że w aktach sprawy znajduje się kserokopia. Gdzie jest zatem oryginał? Czyżby wielki Z. W. w niepohamowanej twórczości nowego prawa stworzył jakąś nową część moich akt osobowych? Przecież ja już nie pracuję w SP8. Koniec, kropka, pas. Może jednak została utworzona jakaś część „D”, „E”, „F”, „G”, „H”, „I”, „J”... Któż to może wiedzieć...

A może założył zgoła nową teczkę? Któż to może wiedzieć...

Wracając do naszych baranów: jeszcze chcę dopowiedzieć -

Religia jest obrazą godności ludzkiej. Bez niej mamy dobrych ludzi czyniących dobre rzeczy 
i złych ludzi czyniących złe rzeczy. Żeby jednak dobrzy ludzie czynili złe rzeczy, potrzeba religii.

Steven Weinberg
Laureat nagrody Nobla w dziedzinie fizyki.

Agnieszka Matusiak. Czy to nie dawna Agnieszka Małańczak? Świetny głos. Słyszałam ją ledwie dwa razy i z tego, co pamiętam, jej głos ma lekko dżezujący akcent; chwilami pobrzmiewała w tle koloratura, choć to nie jest sopran wcale.

Zedrze go sobie kobieta na weselnych występach i moderowaniu dzieciarni, a ludzkość straci bezpowrotnie talent, który poszedł się jebać.
W każdym razie to dla niej Włodarczyk wypieprzył Beatę. To była pierwsza wolta bezkarności kwalifikowanej w wykonaniu nowego derechtora Szkoły.

Ale... zapomniałabym: co Ty możesz powiedzieć na mój temat? Gdzieżeśmy się tak spotykały i w jakich okolicznościach, żebyś podpisywała dokument podobnej treści? Dla Zbynia to zrobiłaś? Pogratulować.

Tomasz Grynkiewicz. Facet nawet mnie nie rozpoznawał w Szkole. Nigdy nie zamieniliśmy ze sobą słowa nawet. Stawiam chałupę, ze przy okazaniu – nie rozpoznałby mnie i dziś. Cóżeś ty, Tomaszku, podpisał? Dokument nie ma najmniejszego znaczenia, ale jednak to zrobiłeś, Tomciu. Może ty jesteś tym informatołem, przez którego muszę zmienić serwer?
  Gdyby nie twoje białe włosy, też bym cię nie rozpoznawała.
  A może ja tak sporządzę dokument pisany o treści: „Jak ogólnie wiadomo, osobnicy o białych włosach charakteryzują się okrucieństwem i brakiem jakiegokolwiek współczucia (źródło: druk zwarty ISBN 83-89314-01-0 oraz film pod tytułem: „Firma”, z udziałem imiennika). Wnosimy zatem o natychmiastowe zwolnienie z pracy pana..., ponieważ żywimy uzasadnione podejrzenia, iż jego praca szkodzi naszym dzieciom”. W mojej dzielnicy zbiorę ze trzysta podpisów. Tymczasem – pa.

Paweł Mikołajczyk. Zięć Rżanka. To chyba tłumaczy wiele...

Miewasz jeszcze złe tripy? Kaloryfer nie jest już jaskrawożółty? Jedyne, co zrobiłam Ci złego, to to, że powycinałam litery do dekoracji sali z reklam Twoich pism muzycznych.
 Domagałabym się konkretów odnośnie do pisma, które podpisałeś, ale bycie zięciem Rżanka samo w sobie wystarczy na długie lata.
Mam jednakowoż nadzieję, że ostatecznie sanepid nie stwierdził u Ciebie nosicielstwa? Bo, zdaje się, były jakieś kłopoty. Ciekawa jestem, kto ostatecznie nasrał do tej probówki?

Ciąg dalszy nastąpi.




P.S.

Jakieś informatoły ciągle blokują mi moją stronę. 

Dostępu do informacji broni jedynie ktoś, kto się czuje zagrożony informacją. Stalinizm jakiś, czy coś? Muszę zmienić serwer (i domenę). 

Bezimienni Rycerze, Nienazwani, obrońcie mnie, bo jestem samotna w walce o honor.

LOJALKA


FAKTY I NADZIEJE

"Mokry deszczu się nie boi", czyli o nierównej walce i godności.

poniedziałek, 18 czerwca 2012

LOJALKA

Zastanawiam się cały czas, czy przypierdolić swoim oprawcom - koleżankom i kolegom z pracy tak, jak oni przypierdolili mnie. Dobrzy ludzie mówią mi, ze litość to zbrodnia. Że tylko ludzie słabi okazują litość zbrodniarzom. 

Mój chrześcijański za bardzo w tych fałszywych czasach duch, każe mi odpuścić. A inny duch, ten przedwieczny i raczej pogański, każe mi mówić. Chyba posłucham przedwiecznego dębu.

Na początek, żeby tak gwałtownie nie zacząć, zacznę od klasyka:

Absztyfikanci Grubej Berty
I katowickie węglokopy,
I borysławskie naftowierty,
I lodzermensche, bycze chłopy.
Warszawskie bubki, żygolaki
Z szajką wytwornych pind na kupę,
Rębajły, franty, zabijaki,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
 
Izraelitcy doktorkowie,
Widnia, żydowskiej Mekki, flance,
Co w Bochni, Stryju i Krakowie
Szerzycie kulturalną francę !
Którzy chlipiecie z “Naje Fraje”
Swą intelektualną zupę,
Mądrale, oczytane faje,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
 
Item aryjskie rzeczoznawce,
Wypierdy germańskiego ducha
(Gdy swoją krew i waszą sprawdzę,
Werzcie mi, jedna będzie jucha),
Karne pętaki i szturmowcy,
Zuchy z Makabi czy z Owupe,
I rekordziści, i sportowcy,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
 
Socjały nudne i ponure,
Pedeki, neokatoliki,
Podskakiwacze pod kulturę,
Czciciele radia i fizyki,
Uczone małpy, ścisłowiedy,
Co oglądacie świat przez lupę
I wszystko wiecie: co, jak, kiedy,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
 
Item ów belfer szkoły żeńskiej,
Co dużo chciałby, a nie może,
Item profesor Cy… wileński
(Pan wie już za co, profesorze !)
 
I ty za młodu nie dorżnięta
Megiero, co masz taki tupet,
Że szczujesz na mnie swe szczenięta;
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
 
Item Syjontki palestyńskie,
Haluce, co lejecie tkliwie
Starozakonne łzy kretyńskie,
Że “szumią jodły w Tel-Avivie”,
I wszechsłowiańscy marzyciele,
Zebrani w malowniczą trupę
Z byle mistycznym kpem na czele,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
 
I ty fortuny skurwysynu,
Gówniarzu uperfumowany,
Co splendor oraz spleen Londynu
Nosisz na gębie zakazanej,
I ty, co mieszkasz dziś w pałacu,
A srać chodziłeś pod chałupę,
Ty, wypasiony na Ikacu,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
 
Item ględziarze i bajdury,
Ciągnący z nieba grubą rętę,
O, łapiduchy z Jasnej Góry,
Z Góry Kalwarii parchy święte,
I ty, księżuniu, co kutasa
Zawiązanego masz na supeł,
Żeby ci czasem nie pohasał,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
 
I wy, o których zapomniałem,
Lub pominąłem was przez litość,
Albo dlatego, że się bałem,
Albo, że taka was obfitość,
I ty, cenzorze, co za wiersz ten
Zapewne skarzesz mnie na ciupę,
Iżem się stał świntuchów hersztem,
Całujcie mnie wszyscy w dupę !…
 
http://www.youtube.com/watch?v=EdmZYu9Lths&feature=related

Zacznę od Ciebie, Rórzo.


Od Ciebie zaczynam, bo to mnie najbardziej boli.

Nikt nie żąda od Ciebie pokutnego wora. Za to każdy widzi głęboki dekold i kieckę dużo przed kolana.



Zdradzasz Boga dla urzędu.


To Ty mnie trzymałaś za rękę, kiedy po latach szłam się pojednać z Chrystusem. Może Ci teraz wstyd? Może wolałabyś, żeby nikt nie wiedział o tym, że pomogłaś człowiekowi, który szuka Boga?
Jak jest – nie wie nikt, prawda? W samochodzie księdza, który u Ciebie bywał, potłukła gawiedź szyby. Twoi dwaj synowie zrzucili w porę kiecki, żeby ratować swoje życie. Twój Mąż chciał Cię opuścić. A ja przypominam: w lutym 1978 roku wzięłam ślub kościelny z Ojcem mojego Syna. Mój Syn się urodził w maju 1979 roku. Ojciec mojego dziecka umarł w czerwcu 2004 roku. We wrześniu 2004 roku poznałam Kubę. Nikt nam świecy nie trzyma. Jesteśmy białym małżeństwem. Okazujemy sobie miłość, wierność, przywiązanie. Jestem w łasce uświęcającej. Z tym, że ja to serdecznie pierdolę. Do nieba to ja pójdę za to, że przygarnęłam kilka psów zimą.

Podpisałaś glejt. Ty, która mi tłumaczyłaś istotę piątego przykazania. O innych przykazaniach nie będę rozprawiać. Teraz błagaj swojego Boga o wybaczenie.

I żeby skończyć z tym tematem:

Stawiany: nie wiem, kto zacz. Wynika mi, że uczy o jakimś bogu. Nie wiem, jak można uczyć o bogu jakimkolwiek, ale niech pamięta ta Stawiany, że fałszywe świadectwo przeciw bliźniemu jest grzechem. Z grzechów należy się spowiadać. Ale to nie wystarczy. Należy odbyć pokutę i zadośćuczynić skrzywdzonemu, nie? Ciekawam bardzo. Śluby złożyła? Złożyła. Poślubiona Chrystusowi jest? Jest. I nie boi się, że Chrystus się za mną wstawi, a ona nogę złamie? Co za syf.


Co to za lojalka, napiszę niebawem. 





Szablon Simple. Autor obrazów szablonu: luoman. Technologia Blogger.

Podgląd
Podgląd

czwartek, 7 czerwca 2012

ŻEBY NIE BYLO, ŻE DO CZGOŚ NAWOŁUJĘ


Miałam dzisiaj sen. W tym śnie podszedł do mnie człowiek o zniszczonej twarzy i zapytał o drogę do sądu. Rozmawialiśmy chwilę i na koniec powiedziałam: „Człowieku, jeżeli jesteś pewien swojej racji i prawdą jest, co mówisz, zgromadź wszystkie swoje pieniądze i idź na stadion. Tam znajdź słowianina o kwadratowej szczęce i powierz mu swój kłopot”.

Obudziłam się z krzykiem, który następnie łagodnie przeszedł w śmiech.

Oto na dzień 4. września wyznaczono rozprawę w sprawie sprostowania świadectwa pracy. Rychtych dwa lata mijają, jak Sąd wielki macoszy miota się, żeby orzec, jak i kiedy, i w jakim charakterze pracowałam. Wije się przy tym Sąd, jak, nie przymierzając, zaskroniec, kiedy go podlać okowitą przedniej miary.

To mało: od tej pory wielki W. wydał mi następne dwa świadectwa pracy, Z nieprawdopodobnymi kretyństwami i złodziejstwem w treści. Ciekawam, które z tych świadectw pracy raczy sąd prostować.

Ludzie, Wy naprawdę nie widzicie, że Z. W. niczego nie potrafi i na niczym się nie zna? No, może za wyjątkiem smutnego plumkania na kibordzie...

Podobno uczęszcza do solarium i farbuje czuprynę. Panie W., od solarium dostaje się raka, a bóg raczy wiedzieć, co jest w składnikach farb do włosów...

Następny wpis będzie miał tytuł: „Lojalka”