sobota, 18 stycznia 2014

***


Przyjdzie czas – będziesz płakał, będziesz wył, będziesz się starał przekupić wszelkie bóstwa: żeby tylko odwlec; na chwilę, na jakiś czas, na cokolwiek. Będziesz klęczał i wył. No, chyba, że jesteś z drewna, czego nie można wykluczyć.

Wówczas będziesz wył pod tytułem: „Niech się to raz wreszcie skończy”, a nie odważysz się udusić poduszką. Nie dlatego, że zabijasz, tylko dlatego, że ktoś cię przyłapie i oskarży.

To wszystko masz zagwarantowane. Nie przeze mnie, przez los.

SZCZYT BEZCZELNOŚCI? NIE, CZESANIE KASY. JUŻ ROZUMIECIE, DLACZEGO MNIE WYAUTOWANO?



ePiotrkow
Utworzono: Sobota, 18 stycznia 2014
lupa88 kom1
Nie będzie już zawilogoconych ścian w SP nr 8


Nie będzie już zawilogoconych ścian w SP nr 8Nie będzie już zawilogoconych ścian w SP nr 8
Budynek SP 8 od ulicy Sienkiewicza. (Dyrekcja szkoły nie wyraziła zgody na zrobienie zdjęć odnowionej szatni)
Uczniowie oraz pracownicy Szkoły Podstawowej Nr 8 w Piotrkowie cieszą się już większym komfortem i bezpieczeństwem, które zapewnił przeprowadzony tam remont.
Prace remontowe w szkole rozpoczęły się we wrześniu. Budowlańcy zerwali stare i zawilgocone tynki i osuszyli mury zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz budynku. Później odtworzono zniszczone izolacje pionowe i poziome oraz wykonano drenaż opaskowy budynku wraz z odprowadzeniem wód opadowych z drenażu do studni chłonnych.

Jak informuje Urząd Miasta w Piotrkowie, wykonane prace zabezpieczą szkołę przed zawilgoceniem ścian. Izolacja została także zabezpieczona biobójczym preparatem. Dodatkowo przy ścianach zainstalowane będą specjalne "świetliki" doświetlające szatnie.

Prace wykonywał Zakład Ogólno-Budowlany Michał Szymczyk z Sulejowa, a ich koszt to 306 tys. zł.



Kiedy skończy się czesanie kasy na SP8?!

Ile jeszcze remontów przed remontami te swołocze za nasze podatki zrobią? Ile jeszcze nakradną?

Kurwa jego cara w dupę jebana mać. Ja mam dokumenty, kiedy i gdzie zgłaszałam problem.

Prosty człowieku, Ty się spokojnie godzisz na takie oszustwo?

Jesteś zatem godzien swojego losu.

Ja – wszem i wobec - żądam czterystu pięćdziesięciu tysięcy złotych za milczenie.

W jakiej sprawie? A pojęcia nie mam, bom schizol.

Mało tego: mam na to papiery.

MIŁOŚĆ I ZIEMIA JEST PŁASKA


Istnieją ludzie, którzy działają jedynie na pierwotnym poziomie.

Miłość może przejść obok takiego kogoś; owionąć go swoim zapachem, dotknąć, pocałować. Może najsłodszą muzykę wsączyć do uszu... A ten ktoś i tak nie zauważy i właściwie trudno mu mieć to za złe. Bo – co mnie w końcu obchodzi, czy ktoś czuje, kiedy Dobro i Piękno przechodzą obok i nie chwyta on Ich, nie gna za Nimi. Nic mnie to nie obchodzi, chociaż żal, że podobna do mnie istota, mająca w swoim zasobie prawie taką samą liczbę genów, klepie pacierze bezrozumnie.

Może właśnie mantra jest jej potrzebna? Może bez mantry i Przewodnika nie potrafi istnieć i działać? Może musi mieć jakiś nakaz i zakaz, żeby wiedzieć, jak się poruszać po świecie? Posiadając wolną wolę, bardzo się boi skorzystać z Daru.

Nie jest jednak ta istota pozbawiona rozumu, przeciwnie, bywa, że ma go w nadmiarze nawet. To rozum każe widzieć oczom dziecięcy, niezmącony śmiech u dorosłego. To rozum nakazuje zazdrościć tego śmiechu i potępiać ten śmiech; bo jakże tak – śmiać się beztrosko, kiedy wokół sama dżuma i syfilis! To niepoważne. To nieodpowiedzialne.

Rozum tej istoty nakazuje postrzegać i analizować jedynie to, co postrzegają zmysły. Jest ich pięć. Jednakowoż jest jeszcze coś.

Zawiodę teraz Czytelnika, bo nie mam na myśli intuicji, wróżek ani jasnowidzów, chociaż staram się nie wypowiadać na ten temat, rozumiejąc, że to, czego nie rozumiem, niekoniecznie nie istnieje.

Stawszy na pustyni i patrząc przed siebie - nie tak znowu dawno, byłam gotowa przysiąc na kolanach, że Ziemia jest płaska.

Mam w zamiarze napisać o snach.

Żaden człowiek nie zaprzeczy, że sny istnieją i że są integralną częścią naszego życia. Oniryczny bełkot, lustrzane odbicie jawy; labirynty, potwory, przepaście, unoszenie się nad ziemią; suto zastawione stoły, jakaś szczotka, na widok której dostajemy orgazmu... Schizofreniczny świat, z którego budzimy się z ulgą.

Czasami jednak budzimy się i ulga trwa tyle, ile nasze przejście od snu do jawy – ułamek sekundy. Powraca słoń w żołądku i strach. Jasne, Rzeczywistość stała przy łóżku i czekała, kiedy się ockniemy z tych niegroźnych potworów.

Posłuchaj mnie dobrze, Włodarczyk. 




Z całego serca i bardzo szczerze, życzę ci, żeby, kiedy przyjdzie taki czas - a on przychodzi zawsze, wcześniej, czy później - żeby odpowiednie służby i odpowiedni lekarze zadbali o to, żeby w porę zaintubować i zrobić, co trzeba twojej ukochanej osobie.



Kuba jest po tracheotomii i po gastrostomii. Przypominam ci, Włodarczyk, że to jest ten sam Człowiek, który bronił mnie przed twoimi, wspieranymi przez lokalne wadze, szalbierstwami.

Przypominam ci, że ludzie spotykają się zazwyczaj dwa razy.

Przypominam ci, że swoim złodziejstwem i sobiepaństwem spowodowałeś wiele zła. I zaprawdę, nie pojmuję, jak masz czelność rozmawiać z Chrystusem podczas niedzielnych mszy.

Przypominam ci, że bardzo cierpliwy Jezus został kiedyś wyprowadzony z równowagi i rozpierdolił kiermasz przed świątynią. 

A poza wszystkim: stopnie każdej drabiny są mocno śliskie, zwłaszcza, kiedy  ktoś na nie napluje.



PS: Brak przecinków w tytule jest zamierzony.







środa, 8 stycznia 2014

SMĘTARZ DLA ZWIERZAKÓW






To towarzystwo potrafi brać; pisać projekty, wyłudzać, podwieszać się pod tak zwaną unię. Ale – żeby skorzystać z odrobiny, ciupeńki, ciupenieczki, kruszynki kultury, którą ta unia dysponuje...

Nie twierdzę i nikt nie znajdzie dowodów na to, że kiedykolwiek twierdziłam, iż przynależność do unii, jakiejkolwiek, przyniesie krajowi wiekowe korzyści. Ale – ja się w umiarkowanym stopniu zajmuję tak zwaną polityką.

Jednak unia i możliwość swobodnego przemieszczania się po terytoriach krajów w niej będących, jest dobrem niepodważalnym. Można oto się dowiedzieć i nauczyć rzeczy niebywałych... Można zmienić swoją mentalność niezależnie od woli, tak po prostu. O ile się coś widzi. Bo, jak wiemy, ślepcy nie widzą niczego.

Myślałam, miałam nadzieję, że zmieni się, na przykład, rodaków podejście do braci mniejszych. Że – jeżeli nawet czegoś nie rozumieją, to przynajmniej zaczną naśladować, a zrozumienie przyjdzie z czasem; może w kolejnym pokoleniu... Że nie zostaniemy, my, rodacy, po wsze czasy - jako ta małpa w kąpieli...

Gówno, tam. Oto czytam: e-piotrkow:


Utworzono: Czwartek, 02 stycznia 2014


Będzie cmentarz dla zwierząt?
Czy w Piotrkowie powstanie komunalny cmentarz dla zwierząt?
p
fot. Archiwum ePiotrkow
- Nie ma na to szans - mówi Adam Karzewnik, wiceprezydent miasta. – Nie przewidujemy na razie organizacji cmentarza dla zwierząt. Jak słusznie razem w dyskusji zauważyliśmy, te zwierzęta (oprócz kotka, pieska) mogą być również inne – jak konik, słonik czy cokolwiek innego, dlatego jak na razie nie przewidujemy organizacji cmentarza.

Zdaniem radnego Jana Dziemdziory, na którego pytanie w tej sprawie odpowiadał wiceprezydent, część piotrkowian postuluje stworzenie miejsca pochówku dla zwierząt domowych. W Polsce funkcjonują już tego typu cmentarze. Najstarszy działa od 1991 roku w województwie mazowieckim. Usługi świadczy tam jednak prywatna firma.

Koniec cytatu.


To jest prywatny blog, czytania nie ma obowiązku; mój język, jak wiadomo, jest ekspresyjny, co ostatecznie ma wpływ na komunikację, więc pytam grzecznie i z wisienką na torcie:

Jakim prawem, do kurwy nędzy, jakiś Karzewnik kpi publicznie z przywiązania i miłości do zwierząt?
Jakim prawem nazywa czyjeś zwierzęta: <„kotkami”, „pieskami”, „konikami”, „słonikami”, czy czymkolwiek innym>
Adasiu, to ty jesteś „czymkolwiek innym”, słoneczko.
Aaaa... tak w ogóle, to jakie są przepisy dotyczące martwych zwierząt? Co się z nimi robi? No... Umarł mi pies. Co się robi, Adasiu, no, co? Konik mi umarł ze starości, to, Adasiu, co jest moim obowiązkiem, malutki Adasiu? Nie wiemy? Ooojjjj...

W Europie istnieją cmentarze dla zwierząt. Są to fenomenalnie dobrze utrzymane kawałki trawników z umieszczonymi na nich tabliczkami. Tabliczki te mają różne oblicza, zupełnie jak u nas ogrody przydomowe: od subtelnych epitafiów z poczuciem proporcji do wytwornych, złoconych tablic z wizerunkami umarłych zwierząt w brązie.
Cmentarze te są położne z daleka od miejskiego zgiełku, na nikomu niepotrzebnym terenie. I nie jest prawdą, że korzystają z nich jedynie zdziwaczałe staruszki. 

Gdyby taki cmentarz był u nas, tu, w moim Mieście, mimo biedy, w którą wpędził mnie złodziej i przestępca, Włodarczyk, pański kumpel, zamontowałabym taką tabliczkę. Dla Demi, dobermana, która przeszła na drugą stronę tęczy po dwunastu latach wiernej służby; dla Kraksy, która hasa w Krainie Wiecznych Łowów po siedemnastu latach władowywania mi się do łóżka i dla Aarona, który odszedł przedwcześnie, a jako chien de chasse, wyżeł niemiecki szorstkowłosy, uszy i oczy miał dookoła głowy.

Tiaaa... Jak pies – to na łańcuchu przy budzie, pilnować ma.
Kot – w stodole myszy przeganiać. Kto słyszał kota karmić?! Niech se ułowi. Czasem mleka krowiego mu dać, którego to nie trawi, ale kto by się tym przejmował...
Koń, jaki jest, każdy widzi. Do fury, do pługa i brony, darmozjad jeden. Kiedyś to chociaż węgiel rozwoził, nie, Adaś?
Fanaberie jakieś. Ludzie co do garczka włożyć nie mają, a tam jakieś muzeumy utrzymują, damy z gronostajami, jakieś ogrody ze zwierzętami, których nie ma... Niektóre to nawet ryby w szklanych takich; podświetlone i powietrze tam z bombelkami se wpuszczają. 


Głos zabrał pewien uczestnik Forum, nie podaję kto, bo może sobie nie życzy:

Zupełnie nie rozumiem, czemu niektórzy biją pianę. Skoro pojawił się taki temat, to znaczy, że jest grupa zainteresowanych. Nie jestem przekonany, czy organizacją cmentarza powinno się zajmować akurat miasto - ale gdyby pojawił się prywatny przedsiębiorca z kawałkiem terenu, to czemu by nie? Zresztą bez względu na to, czy cmentarz byłby miejski czy prywatny, to przecież pochówek byłby płatny. I wszelkie usługi też. A co komu do tego, jeśli ktoś chce swojego psa, czy innego zwierzaka pochować? W sumie jeśli ze zwierzakiem żyje się kilka czy kilkanaście lat pod jednym dachem, a bywa, że i śpi razem w łóżku, to po śmierci zwłoki na śmietnik? Jakże to tak?
Mi by nawet nie przeszkadzało, gdyby była możliwość chowania zwierzaków na jednym cmentarzu z ludźmi. Dziś nawet gdyby ktoś w testamencie zawarł życzenie, by do grobowca dokooptować mu w przyszłości zwierzaka, który go przeżyje, to jest to niemożliwe. Prawo zabrania. A w sumie dlaczego? Wszak logicznego uzasadnienia do takiego zakazu nie ma! Powiem więcej: ten zakaz jest wbrew logice i łatwo to wykazać.
Zupełnie też nie rozumiem, czemu temat cmentarza komunalnego, który był tu kiedyś poruszany, został pogrzebany (nawet mi się określenie wpasowało w temat...). A teraz z kolei wypłynął temat cmentarza dla zwierząt. Hmmm...

A gdybym tak napisała niezły projekt i uzyskała na cel utworzenia smętarza dla zwierząt (ukłony) niezłą kasę z tak zwanej unii, to co? W ramach wyrównywania „szans”. Na cywilizację. Już bym się ja umiała podpiąć pod odpowiedni punkt. To, co? Ilu bym miała przyjaciół nagle? Kto by robił projekt? Kto by został rzecznikiem? A skąd wy wiecie, że ja tego nie zrobię? O wszystko możesz mnie, magistracie, oskarżać, ale nie o brak wyobraźni i brak konsekwencji.

Nie sądzę, aby ktokolwiek z otoczenia pana K. ani, tym bardziej, pan K., czytywał książki; już na pewno dzieła innego pana K., i dlatego wtajemniczonym obiecuję, ze to się tak samo skończy. Jak w tytule posta.