niedziela, 28 września 2014

SPECJALNIE DLA MARTYNY







         Z depresją – jak z alkoholizmem w naszym pięknym kraju.
Co trzeci dorosły Polak nadużywa alkoholu; co dziesiąty nigdy nie wyjdzie z choroby. I co słyszymy? „Gdybyś chciał, to byś nie pił”.

         Nie rozumiem, dlaczego nie mówi się ludziom na wózkach, z pękniętym kręgosłupem: „Gdybyś chciał, to byś wstał i poszedł”.

         Tak.

         Człowiek w depresji potrafi „się zachowywać”. Zupełnie, jak chory na wózku: chichocze, jest wesołkowaty; wszystko gra. Nawet najbliżsi nie zauważają niebezpieczeństwa. Czasami nie chcą zauważyć. Są zmęczeni albo nie rozumieją.

         Anhedonia u chorego na depresję? Z tym da się żyć. Kiepsko, ale jest to możliwe. Prawdziwy problem zaczyna się wówczas, kiedy patrzę na śmieć, który upadł mi dwa tygodnie temu i nie mogę go podnieść. Wiem, co powinnam zrobić; widzę ten śmieć, a jednak siedzę, patrzę i nie potrafię tego zrobić. „Gdybyś chciał, to byś go podniósł”.

         Mam na sobie brudne majtki. Wiem o tym. Wiem, że wystarczy je zdjąć, umyć się i założyć świeże. Tymczasem przyglądam się swoim brudnym majtkom i nie robią one na mnie specjalnego wrażenia. „Wyglądasz fatalnie, gdybyś chciała...”
Jest mi zimno. Patrzę na przycisk włączający ogrzewanie, ale nie potrafię go uruchomić.

Kiedy mija czas na patrzenie na śmieć i majtki, i przycisk, czuję, że jestem już szczęśliwie na tyle zmęczona, że mogę iść spać. Kładę się w barłóg, zawijam na siebie koce albo co tam jest w zasięgu – i zasypiam.

         Budzi mnie sikanie. Sikam. Kładę się znowu. Śpię.



         „I czym ty się tak martwisz? Inni mają gorzej”.
         „Weź ty się za siebie”.
         „Nie pij, przy twojej chorobie...”
         „Nie wiem, jak ci pomóc, skoro nie współpracujesz....”


         Koleżanki, przyjaciółki, kochanki – dwubenzodiazepiny, pozwalają na mądre konwersacje z innymi, którzy czują się nieskażeni, ale za wszelką cenę chcą to czucie ukryć.


                   Olej to wszystko; na razie wyjdź z depresji. Potem się zobaczy. Ustal priorytety . Swoje.

         Opowiem Ci autentyczną historię: koleżanka, lekarz; właśnie urodziła swoje planowane drugie dziecko. Noworodek już był w domu. Pewnego wieczoru zaczął się histerycznie drzeć i skręcać z bólu. Wszystko wskazywało na ostrą niedrożność jelit. „I wiesz? Miałam do wyboru wzywać karetkę (co uczyniła), albo brudną, wyciągniętą z torby strzykawką dać mu natychmiast środek rozkurczowy. Pomyślałam, że jeżeli nawet dostanie jakiejś infekcji, to będę się o to martwić później”.

         Nie muszę dodawać, że strzykawek jednorazowych nie było na polskim stanie. Mężczyzna ma dzisiaj czterdzieści kilka lat. Infekcji nie doświadczył. Ot – organizm zajął się czymś ważniejszym od pieprzonych bakterii.



         Jeżeli musisz – pij. Ale znasz cenę. Jeżeli musisz – ćpaj. Ale znasz cenę. Pamiętaj: możesz to robić przez jakiś czas, dopóki coś się w organizmie nie wyrówna. Masz obowiązek wobec siebie: nie przegiąć. Ty i tylko Ty doskonale wiesz, gdzie jest granica.



         Całuję w sam pyszczek. Kurczę, przecież wiesz, jak jest? Tuwimowski październik nadciąga...

         Znowu będzie bolało.

                                                                                                  Maria