sobota, 18 października 2014

PAŹDZIERNIK









Niech się już przewali ten październik. Niech już przyjdzie noc z trzydziestego pierwszego na pierwszego. Niech już się stanie ta nić łącząca oba światy. Tej, bowiem nocy, dzieje się rzecz przerażająca i piękna: zmarli porozumiewają się z żywymi. Zmarli przychodzą, ale bywa, że  żywi tego nie czują.

Zmarli przychodzą, przekazują swoje – i wracają, skąd przybyli.








A później będą wybory: żałosny proceder. Pamiętasz, Kuba, jak powiedziałeś: „ Jeżeli się okaże, że mam raka, to go zabiję. Ryzykuję jedynie śmiercią”.

No to teraz nadszedł ten czas. Nie zabijaj; spraw mu z miejsca, gdzie jesteś, przepotworne cierpienia i lęki.

Ta kaleka pozywała mnie na policję kilka razy; już to się bała, już to była obrażona. Taaa.. życzę ci, żeby twoja progenitura zgniła w mękach i strachu. I co mi zrobisz? Za życzenia wszystkiego najlepszego jeszcze się w tym kraju nie idzie do pierdla?

Dlaczego jestem oślizła i okrutna? Bo ta kaleka pozbawiła mnie z dnia na dzień, bezprawnie, środków do życia. Bo nie byłam w stanie zapewnić umierającej Miłości tego, co winien mieć. Bo nie miałam pieniędzy, podczas, gdy kaleka pobierała socjalne, wakacyjne...

Październik minie. Trzydziestego pierwszego, o dwudziestej trzeciej pięćdziesiąt, postawię zapaloną świecę, którą dostaliśmy od D. i porozmawiam z Kubą. Tę noc nawet KRK uznaje.