piątek, 31 lipca 2015

PALIŁYŚMY Z EWĄ SKRĘTY





W skrętach nie ma nic takiego, poza tym, że pozwalają bezboleśnie dojść do samoświadomości.


Po dwóch tysiącach lat Jezus postanowił zejść na Ziemię i popatrzeć, jak tam obecnie jest.

Zszedł zatem i spotkał siedzącego na schodach uśmiechniętego człowieka. Uśmiechnął się również i podszedł doń.

- Chcesz skręta, Broda? – zapytał mężczyzna.
- Nie bardzo wiem, co to jest? – odpowiedział Jezus.
- Zapal, Broda, to się dowiesz.

Jezus wypalił; nic się nie wydarzyło...

- I jak tam, Broda?
- Nic takiego nie czuję. Ale – ja nie jestem Broda, ja jestem Jezus.
- I o to właśnie w tym chodzi, Broda...

wtorek, 28 lipca 2015

MÓJ SYN JEST DOROSŁY


poniedziałek, 24 marca 2014

To data mojej wypowiedzi na temat pana Trynkiewicza i jego losów po odbyciu "kary". Czy to prawda, że pan Trynkiewicz dał dyla?

czwartek, 23 lipca 2015

CZYTAM I JEST FAJNIE



21.07.2015
wtorek

Ranking zdawalności

Podczas starej matury, czyli 15-20 lat temu, sam oblewałem co dziesiątego ucznia i nie było problemu. Obecnie nie zdał jeden osobnik w całej szkole i mamy duży kłopot. Wszystko przez ranking zdawalności.
Wystarczył jeden uczeń, który nie zdał matury, i znaleźliśmy się poza pierwszą dziesiątką szkół w regionie (ranking tutaj). Zwyciężyły te licea, gdzie zdawalność była na poziomie 100 procent. W przyszłym roku musimy więc uczynić wszystko, aby trafić na podium. Tylko jak to zrobić?
Koleżanka, która przygotowywała pechowego ucznia do matury, zarzekała się, że jak on zda, to jej wyrośnie kaktus na ręce i czołg przejedzie pod okiem. Radziłem, aby w ogóle delikwenta nie dopuściła do matury. Wystarczyło postawić jedynkę na koniec roku i problem z głowy. Po co było ryzykować?
Niestety, jak ktoś ma miękkie serce, to musi mieć twardą d… Osobnik nie zdał, szkoła spadła w rankingu, dyrekcja wkurzona, nauczyciele będą pisać program naprawczy. Stawiam wniosek, aby wszystkim uczniom, którzy stwarzają choćby minimalne ryzyko oblania matury, na wszelki wypadek stawiać jedynkę na koniec roku (z jedynką nie ma prawa podchodzić do egzaminu). To doskonały manewr, aby osiągnąć 100 procent zdawalności. Lepszego pomysłu nie mam.



Nie wiem, kim jest Tanaka, ale kocham.

Oto wpis na blogu Chętkowskiego:

Tanaka
22 lipca o godz. 16:35 245604
Trzeba zwiększyć normy: 500% cukru w cukrze rozwiąże problem zdawalności.
Zwiększanie normy osiąga się przez jej zmniejszanie: procent cukru w cukrze rośnie gdy maleje procent referencyjny. Tak się podnosi wydajność pracy górnika, nauczyciela i ucznia.
A teraz formalnie: czy nie tego aby chciałeś, Grzegorzu Dyndało? Nie tego aby chcą ministrowie, kuratoria, dyrekcje, rodzice i wszyscy świeci?
Dobrze jest jak zdają. I trzeba procent jeszcze podnieść.

wtorek, 21 lipca 2015

ZAWSZE MOGĘ POWIEDZIEĆ PRAWDĘ

Znalezione obrazy dla zapytania włodarczyk zbigniew

BOJĘ SIĘ WYJŚĆ DO CENTRUM MIASTA









Właśnie wróciłam z Poczty Polskiej, po odebraniu pisma od kolejnego miłego pana komornika. Dlaczego mili panowie komornicy piszą do mnie – innym razem.

Wracając do domu, dosłownie kilka chwil temu, spotkałam pewną Panią. Zatrzymała mnie w drodze, przedstawiła się, przypomniała, że kiedyś, za mamutów, byłam wychowawczynią Jej syna, porozmawiałyśmy chwilę... i zapytała mnie, czy pan Włodarczyk jest homoseksualistą.

Pokonawszy hiperwentylację, odparłam, że nie mam żadnych informacji na ten temat.

Pani, ładna blondynka (co do autentyczności koloru włosów nie będę się kłócić), upierała się, że widziała pana W. w niejednoznacznej sytuacji z innym panem. Że zdjęcia pana W. w internecie jednoznacznie informują o orientacji pana W.



Coś we mnie walczyło. Coś potwornego. JEDNO COŚ SZEPTAŁO: „Powiedz, że też miałaś takie wieści; nikt na świecie tego nie sprawdzi... Powiedz... ” DRUGIE COŚ WRZESZCZAŁO: „Nie jesteś nim, nie jesteś nim...”

„Wie pani, fotografie potrafią kłamać. Każdy chce ładnie wyglądać na zdjęciu. Czasami wychodzi dobrze, czasami inaczej; nie brałabym tego tak poważnie. Poza tym, może akurat tak się trafiło...”




Tak sobie myślę, że wszystko może być katastrofą i wszystko może nie być nią...*






*To do ludzi z mojego pokolenia.







sobota, 18 lipca 2015

O MAKSYMILIANIE





Ostatecznie nie wykastrowałam mojego kota, Maksymiliana.

Max ma prawie dwa lata. Został przygarnięty z dużego miotu; pierwotnie miał, przez dziecko, które się nim opiekowało, nadane imię: Leon. Mogłabym się z Leonem zgodzić, gdyby nie to, że wyglądał na Maksymiliana. Rodzina ludzka, gdzie się urodził Maksymilian, zajmowała się kociakami wzorowo.

Mam jakiś wewnętrzny opór przeciw kastrowaniu samców. Samiec – kastrat, to dla mnie: samiec – kanapowiec, czekający na michę.




Z Maksymilianem było tak:

Miał sześć tygodni, kiedy przybył do naszego domu. W domu natalnym był duży pies, który kochał swoje kocięta, więc nie było kłopotu z zaprzyjaźnieniem się z Warką. Warka, to kundel przygarnięty siedem lat temu (pojechaliśmy z Kubą do Przygłowa, zimą, po pieseła).

Początkowo Maksymilian był zdystansowany. Kiedy jednak przyszedł jego czas, oznaczył cały teren. Pytałam wówczas Ziębę*, czy można się jakoś pozbyć kociego testosteronu bez kastracji. Powiedziała, że nie. Że swojego czasu myła cały dom sodą i ostatecznie stanęło na chirurgu.

 Zrobiło mi się przykro, tym więcej, że Maksymilian, mimo mizernej dosyć postury, rósł na wojownika. Postanowiłam poczekać.

Miesiące minęły.

Max stoczył nieznaną, lecz słyszalną ilość walk w ogrodzie i poza nim. Kontroluje równowagę w przyrodzie: nigdy nie goni młodziaka – ptaka, który usiłuje uciec. Zabija te, które wykazują skrajną bezradność. Zresztą: nie zjada ich; przecież w domku czeka jedzoneczko pierwsza klasa. Po prostu: anihiluje osobniki niezdolne do życia i podtrzymania gatunku.

Myszy, nornice, wszystko to lega na ścieżce. I absolutnie przestał znaczyć teren. Po prostu. Teren jest JEGO.

Jest mocno agresywny. Wobec mnie moderuje się letko, ale umie drapnąć tak, że goi się tygodniami. Przychodzi na pieszczoty, a raczej – wygrzać łapki. Wówczas czuję jedynie słodkie podusie, całkiem i zupełnie pozbawione pazurów. Bardzo lubię, kiedy się na mnie przeciąga. Jestem wówczas w stanie przysiąc, że koty absolutnie i pod żadnym pozorem nie mają pazurów.


Nigdy nie drapnął mnie w twarz. Żebym nie wiem co z nim wyczyniała, nie drapnął mnie w twarz. Warczał, miauczał głucho, że aż się chciało ścisnąć mocniej; nie drapnął.

Nie wykastrowałam Maksymiliana. Nie ma to specjalnego znaczenia, bo wszystkie okoliczne kotki są wysterylizowane. A – nawet jeżeli nie – to, ostatecznie, muszą się rodzić jakieś koty?

Nigdy nie wiem, gdzie obecnie znajduje się Max: w szafie?, W bibliotece?, Pod kołdrą?, U sąsiadów?... Ale wystarczy zawołać – i jest. Co prawda: niespiesznie i bez lęku, ale zawsze...






* Martyna Zięba. Kobieta, która przeszła piekło i z niego wyszła. Dla mnie – autorytet. Warto poczytać, żeby się zorientować mniej-więcej, co jest w życiu ważne.

środa, 1 lipca 2015

I JAK NIE KOCHAĆ BIEDY UMYSŁOWEJ?






Najpierw  było tak:

Ruch poparcia dla Pawła Kukiza, na facebooku. Organizator: Zbigniew Włodarczyk (sic!).

Znihilowano Włodarczyka jako organizatora, to se nazwę nabrał, że on dla JOW.

Później – miano się spotkać w „Czwórce”, czyli obok Ósemki, gdzie mafia robi swoje. Mafia widać się wypięła, bo na facebooku pokazało się ogłoszenie, że „ze względu na duże zainteresowanie”, spotkanie przenosi się do MOK-u, czyli miejsca zarządzającej i tyjącej z bezradności kolejnej namiestnej Chojniaka, pani, która na facebóku mieni się:  Elżbieta Ł-Sz.

Proszę pani, nic nie jest warte ponad zdrowie. Żadne apanaże, żadne kotlety w najlepszych knajpach. Żadne  manikiury  i fryzjery. Biedny ten, kto się o tym znienacka dowiaduje.



W spotkaniu wzięła udział niewiadoma liczba osób. Ja bardzo przepraszam.

Osiem, czy siedemdziesiąt osiem?

Nie wiem, co on bierze, że mu się siedem multiplikuje w siedemdziesiąt siedem. Ja tam bym się tego bała.

Serialu pod tytułem: „Będę rządził za wszelką cenę” ciąg dalszy:

Marcin Pampuch będzie twoim przyjacielem, Włodarczyk. Spokojnie sobie na to popatrzę.

TAK, WIEM,

że to zdjęcie jest, jak z horroru. Nie było moim zamiarem nikogo przestraszyć.

NIE, NO PO PROSTU NIE





Włodarczyk, nie masz żadnych szans. Już to kiedyś pisałam. Wiem, boli. 

W tym kraju to tylko kurwa i złodziej, mawiano. I mawiają. Będąc jednym i drugim, może, może się uda gdzieś załapać.

Dobra prostytutka to tak:
- zna kilka języków na podstawowym poziomie, załóżmy, komunikatywnie,
- wie, że rybę można jeść widelcem, o ile ten widelec podano i  wie, który to widelec,
- odróżnia Modiglianiego od  Degasa,

- orientuje się, za co Rabindranath Tagore dostał nobla

- i dlaczego „nobla” można pisać z małej litery.

 

Natomiast kurwa wie: gdzie dają, za ile i ile się da uskrobać.

Obrzydliwy dowcip mi się przypomniał:

 

Ciemno. Arab spotka prostytutkę.

- Ciągnij, mówi.

Ona ciągnie i ciągnie i nic z tego nie wynika.

- Proszę pana, on chyba nie stanie...

- On nie ma stać, on ma być czysty.

 

 


 

 Rączki w małdrzyk, zasłaniające  "siusiu", buzia ładna:



 


Wszyscy, zresztą, na tym zdjęciu,stoją "na siusiu".

Dlaczego ten człowiek tak  bardzo pragnie władzy?