czwartek, 9 marca 2017

ZNOWU PIOTRKOWSKA OŚWIATA I "FAKTY PRASOWE"




25 lutego tego roku ukazał się w Dzienniku Łódzkim felieton Pawła Lareckiego pod tytułem: „Złe wyrazy, dobre kary”. Autor pisze: „Nauczyciela z ekonomika dyrektorka ukarała naganą.”

Taki finał mieć ma zdarzenie, o którym pisał portal ePiotrkow: „Niebezpieczne kobiety” w piotrkowskim Ekonomiku /adresy poniżej/.

oraz:

<„Dziewczyny trochę poniosło”. Dyrektor „Ekonomika” komentuje filmik uczennic.>

Nie rozumiem, jak dyrektor mógł wymierzyć nauczycielowi karę nagany; jest to kara porządkowa. Proszę zauważyć, że zgodnie z art. 75 ust. 2 ustawy z dnia 26 stycznia 1982 r. Karta Nauczyciela (j.t. Dz. U. z 2006 r. Nr 97, poz. 674 z późn. zm.): „Za uchybienia przeciwko porządkowi pracy, w rozumieniu art. 108 Kodeksu pracy, wymierza się nauczycielom kary porządkowe zgodnie z Kodeksem pracy”.

Powyższy przepis odsyła w zakresie uchybień będących podstawą do wymierzenia kary porządkowej do art. 108 ustawy z dnia 26 czerwca 1974 r. Kodeks pracy (j.t. Dz. U. z 1998 r. Nr 21, poz. 94 – dalej K.p.), w myśl którego „za nieprzestrzeganie przez pracownika ustalonej organizacji i porządku w procesie pracy, przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy, przepisów przeciwpożarowych, a także przyjętego sposobu potwierdzania przybycia i obecności w pracy oraz usprawiedliwiania nieobecności w pracy, pracodawca może stosować:
 1) karę upomnienia,
2) karę nagany”.
Ponadto istotne pozostają jeszcze dwa przepisy, o których należy wspomnieć, a mianowicie art. 110 K.p., w myśl którego: „O zastosowanej karze pracodawca zawiadamia pracownika na piśmie, wskazując rodzaj naruszenia obowiązków pracowniczych i datę dopuszczenia się przez pracownika tego naruszenia oraz informując go o prawie zgłoszenia sprzeciwu i terminie jego wniesienia. Odpis zawiadomienia składa się do akt osobowych pracownika”, oraz art. 112 § 1 K.p., zgodnie z którym: „Jeżeli zastosowanie kary nastąpiło z naruszeniem przepisów prawa, pracownik może w ciągu 7 dni od dnia zawiadomienia go o ukaraniu wnieść sprzeciw.”
To, że pracownik sprzeciwu nie wniesie, oznacza, że karę przyjął. Nie to jest jednak w tym wypadku istotne. Pytanie brzmi: co takiego zrobił nauczyciel, że dyrektor ukarał go karą nagany. Bardzo bym chciała zobaczyć uzasadnienie, bo uzasadnienie dyrektor musiał sporządzić. Czy zatem nauczyciel narażał uczniów na utratę życia lub zdrowia, pozbawiając ich należytej opieki? Naraził szkołę na spalenie, bo notorycznie źle korzystał z czajnika elektrycznego? Opuszczał zajęcia bez usprawiedliwienia? Nie dyżurował? Katalog wykroczeń, za które można ukarać nauczyciela z kp. jest zamknięty.
Zupełnie innym rodzajem kary jest kara dyscyplinarna, wymierzana, między innymi, za uchybienie godności zawodu nauczyciela. Ale tej kary dyrektor szkoły wymierzyć nie może, bo nie ma takich uprawnień. Ten wątek zostawiam na później.
Dyrektor szkoły podlega prawu. Naprawdę? Każdy? W Piotrkowie Trybunalskim?

Bardzo mnie zainteresował jeszcze jeden wątek tej sprawy, mianowicie kuriozalne podejście publicysty Lareckiego do wydarzenia.  
Paweł LareckiPaweł Lareckiranga09.02.2017 13:28
W kilkanaście minut filmik został usunięty z sieci. Uważam, że szkoda. Nie zdążył wzbudzić szerszej dyskusji, a był tego wart. Grający w nim uczniowie nie oszczędzali na słowach wulgarnych, a do tego wystąpił w nim też nauczyciel tej szkoły.
Swoje czasy z "Chrobrego" wspominam też jako niezbyt grzecznie uczesane, a przecież było to całą epokę temu i gdy dodamy do tego jeszcze niebywały przewrót obyczajowy oraz niewyobrażalny postęp technologiczny, jaki się od tamtej pory dokonał, to czyż taki filmik "Ekonomika" może jakoś szczególnie dziwić? I również miałem nauczycieli, z którymi konie można było kraść i za którymi w ogień można by iść.
Zatem filmik? Znak czasu, po prostu.
Paweł Larecki bardzo rzadko komentuje cokolwiek na portalu. Jest jednak znany z czystości, umiaru języka, którym się posługuje. Wulgaryzmy go brzydzą. Dawał temu wyraz wielokrotnie. Na przykład przy okazji wizyty Magdy Gessler napisał był: „Rewolucje, ale w dziedzinie sprzątnięcia śmietnika w gębie przydałyby się samej pani Magdzie. Dla jasności: ja w ogóle nie toleruję przeklinania. Z wieloletniej, językowej praktyki zawodowej wiem, że wszystko można wyrazić bez wulgaryzmów. Wokół nas tyle brudu - dosłownie i w przenośni - że chociaż o mowę dbajmy.”

Takich purystycznych wystąpień było więcej, włącznie z pouczaniem niepokornych językowo autorów różnych tekstów, publikowanych tu i ówdzie. Partykuła emfatyczna „kurwa”, wzmocniona przez „mać” wyjątkowo publicystę Lareckiego brzydzi.

Tymczasem dziennikarz murem staje za dziewczynami i nauczycielem z „Ekonomika”. Ponadto sugeruje jakieś dziwne zachowania Tomasza Trzaskacza, dyrektora piotrkowskiej delegatury kuratorium: „Słyszę, że szkoła zamiast wyciągać konsekwencje, planowała wpierw przepracować całą tę aferę z „Pitbullem” w ramach szerokiej dyskusji z uczniami, ale sankcji żądał kurator oświaty. W tym miejscu postawię kropkę, bo tak będzie lepiej dla pana Trzaskacza i… dla mnie.”

Nie rozumiem. Felieton najwyraźniej pisany dla wybranych i z puszczeniem oczka wielce frywolnego? Nic to. Szukam... Pismo Święte prawdę prawi.


Otóż ciekawych rzeczy można się dowiedzieć z tekstu pana Lareckiego z 2005 roku, kiedy był jeszcze rzecznikiem Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Piotrkowa, tworu enigmatycznego i zapomnianego (fragm. za GT):


Dwa lata temu, gdy przymierzano się do tych nagród, na Annę Kulisę, dyrektorkę Szkoły Podstawowej nr 12, próbował w telefonicznej rozmowie wywrzeć nacisk Leszek Klepiński, kierownik referatu edukacji Urzędu Miasta, usiłując ją nakłonić, aby wytypowała Tomasza Trzaskacza, nauczyciela plastyki. Klepiński – jak twierdzi dyrektorka – nie omieszkał podkreślić, iż jest to kolega wiceprezydenta Krzysztofa Chojniaka, nadzorującego oświatę w mieście. Kierownik referatu miał zagrozić, że jeśli dyrektorka nie zastosuje się do tej sugestii, to jej nagroda też przejdzie koło nosa. Ale ona uznała, że Trzaskacz nie spełnia kryteriów wymaganych przy typowaniu do nagrody i nie poszła na taki układ, więc w ramach odwetu, rzeczywiście, została utrącona, choć wyniki w kierowaniu szkołą ma znakomite.
I może sprawa poszła by w zapomnienie, ale w tym roku przed nauczycielskim świętem kierownik Klepiński znów próbował wywrzeć presję na dyrektorce, przekonując ją, aby wystawiła Trzaskacza do nagrody, bo prosi o to wiceprezydent Chojniak. Anna Kulisa usłyszała, że jeśli znowu nie zastosuje się do tego życzenia, to sama na nagrodę też nie ma co liczyć. Ponieważ kobieta i tym razem nie uległa, kierownik referatu chciał ją zmusić, aby stawiła się na dywanik do wiceprezydenta. Ale ona ponownie wyjaśniła przełożonemu swoje stanowisko co do nagrody dla sugerowanego przez zwierzchników nauczyciela, który – w jej opinii – nie może pochwalić się osiągnięciami w szkole i nie idzie drogą awansu zawodowego. Wtedy kierownik Klepiński już nie krył, że dyrektorka może o nagrodzie zapomnieć, a co więcej, restrykcje mogą dotknąć… szkołę! A sam nauczyciel tak się czuł pewnie, że miał odwagę podejść do dyrektorki z odezwaniem „Jeżeli ty mi nie dasz tej nagrody, to sama też nie dostaniesz”. Sankcje – zgodnie z groźbami – spadły nie tylko na krnąbrnego dyrektora, lecz faktycznie, także na… szkołę! Podstawówce, posiadającej świetną bazę sportową, obcięto bowiem liczbę godzin dodatkowych zajęć z wuefu! Dyrektorka poszła na skargę do prezydenta Waldemara Matusewicza. (…) Kierownik Klepiński tłumaczy, że tylko proponował, a nie naciskał i więcej w tej sprawie głosu nie zabiera. Zaś wiceprezydent Chojniak zdecydowanie oddala wszelkie zarzuty, twierdząc, że opublikowany przez nas tekst to „haniebny paszkwil”, spreparowany na użytek kampanii wyborczej (…).

Boże. Piotrkowska oświata, tu rozumiem ludzi nią kierujących, to jakieś nieprawdopodobne bagno, gdzie potrzeba by zastępu prokuratorów jadących na kokainie, żeby to ogarnąć.



Wracając do naszych baranów. Kurator oświaty nie mógł zażądać od dyrektora szkoły ukarania karą nagany nauczyciela. Byłoby to działanie bezprawne (Boże, co ja piszę, niech ja znajdę w tym bagnie raczej jedno działanie zgodne z prawem!). Kurator mógł sporządzić wniosek do komisji dyscyplinarnej przy wojewodzie łódzkim w tej sprawie.

To jest tak, że każdy pracownik, urzędnik zwłaszcza, ma swoje kompetencje i przekraczanie ich jest przestępstwem. Proszę sobie wyobrazić sytuację wypadku drogowego z pięcioma ofiarami śmiertelnymi, bo kierowca TIR-a wjechał w przystanek.

Przyjeżdża drogówka i widzi jatkę. Dzwonią do szefa. Szef na to: „A, weź tam, Witek, daj mandat jakiś, ze trzysta, i niech jedzie w cholerę.”

Nie. Za co ten mandat? A jeżeli w aucie pękła opona i kierowca nie miał żadnych szans? A jeżeli zupełnie wysiadł układ kierowniczy i kierowca nie miał żadnego wpływu; masa maszyny zrobiła swoje, po prostu...

A jeżeli kierowca był pod wpływem środków psychoaktywnych?

Oczywiście, przejaskrawienie miało na celu podkreślić ten absurd, te wieczne samowole, to zatrudnianie królików i ich znajomych, te nagrody, te zlecenia, te zatrudnienia w pięciu szkołach naraz, te zwolnienia, te zaginięcia zapisów monitoringu i dokumentów, tę pogardę dla prawa, to bezustanne szyderstwo z plebsu, bo plebsem jest każdy nieumoczony w układ zamknięty.

Źle wybrano film do naśladowania. Miało być fajnie, a nie jest. Dyrekcja szkoły straciła okazję, ażeby mądrze milczeć – pisze Larecki w tym samym felietonie. No, tego to już całkiem nie rozumiem; ja, prosty odbiorca szumu informacyjnego, niebędący w mafii, która jedna jedyna wszystko wie. Jakie „mądrze milczeć”? Co to za kolejna omerta? Co to za cosa nostra?


Cieszę się jedynie, że pan Larecki obejrzał film „Chłopcy z ferajny”, gdzie, jak obliczył, słowo „fuck” pada 246 razy. Za każdym razem jednak, panie Larecki, jego użycie jest u-za-zad-nio-ne. 246 sytuacji w tym filmie żąda, żeby krzyknąć lub szepnąć: fuck. No, ale to może trzeba być z lekka obytym z taką jedną Muzą. Albo chociaż udawać, że się Ją zna. Może kiedyś, w lepszej kondycji psychofizycznej, powtórzy pan Larecki lekturę tego filmu i wycofa się z porównania go z „Kac Wawą”. Może nawet obejrzy „Kac Vegas” i zorientuje się, skąd wiatr próbował powiać? A tak – wychodzi na to, że i Mehmet Ali Ağca, i Jan Paweł Drugi tyle samo są warci, bo ostatecznie obaj od czasu do czasu robili kupę. Mam również nadzieję, że publicysta odróżnia wysmakowane sceny erotyczne w filmach nagradzanych w Wenecji, Berlinie, Cannes, od produkcji pornhuba?

To dlatego drażni mnie manipulacja pana Lareckiego. Pisze on: Ta bulwersująca hipokrytów czołówka to sprawna technicznie parodia zwiastuna „Pitbulla”, którego twórcy też mają za uszami w robieniu wychodka z gęby. Ów filmiczek to i tak dziecinne igraszki wobec tego, co na YouTube’a tonami wrzuca młodzież: sodoma i gomora!

To tak, jakby Larecki napisał: „Józek zgwałcił i pociął żyletką?! To były pieszczoty, wy zobaczcie, co Czesiek zrobił z tamtą kobitą. Wy, hipokryci!”

Na Śląsku mawiają do dzisiaj: „Jak ni má panny, to musisz z kurwą do tańca.” Jakież to prawdziwe!



„Kurwa” było ostatnim słowem zarejestrowanym w kokpicie Tu-154, choć według pierwszych doniesień piloci rządowego samolotu, który 10 kwietnia tego roku spadł pod Smoleńskiem, mieli na koniec powiedzieć "Jezu".

Wstęga Möbiusa. I skuczno, i grustno, i niekomu ruku podat'.