Stare powiedzenie prawi: „Nie uczynisz ze świni konia
wyścigowego. Co najwyżej, możesz z niej uczynić bardzo szybką świnię”.
Żeby
uniknąć dość żenujących i czasochłonnych wizyt na Policji, od razu mówię, że
nie mam tu na myśli Zbigniewa Włodarczyka, tylko tak w ogóle.
Czekam
i czekam na uzasadnienie wyroku w sprawie mojego świadectwa pracy. Przedstawię Państwu
wówczas całe kuriozum. Ale – na razie nie mam czarno na białym. A termin już
minął...
Co
wolno wojewodzie... Spróbowałbym ja się spóźnić z terminem...
Proszę
Państwa, zostałam zatrudniona w roku 1993 jako mianowany nauczyciel języka
polskiego w SP nr 8. Jest to ostatnia ważna zawarta ze mną umowa o pracę. Innej
nie ma. Nie ma.
Po
powrocie z ustawowo przysługującego mi urlopu dla poratowania zdrowia, zostaję
kopnięta w dupę i wbrew prawu pozbawiona możliwości wykonywania pracy na
poprzednim stanowisku. Robi to Zbigniew Włodarczyk, który objął był stanowisko
i poczuł się właścicielem państwowej szkoły (to moje domysły – odnośnie do tego
właścicielstwa). Robi to dlatego, że kryje i popiera go piotrkowska wadza.
Greatboy jest poza tym w „Spółkach”. Czesze kasę skąd się da i jak się da.
Mój
etat zostaje rozparcelowany między kumplostwo.
Ludzie
planują swoje życie; przewidują na co ich stać. Z dnia na dzień zostałam
pozbawiona należnych mi środków. Ponieważ z nieznanych mi powodów Zbigniewowi
Włodarczykowi powierzono Szkołę. Nie jestem w stanie spłacić zaciągniętych
zobowiązań, ponieważ Zbigniew Włodarczyk pozbawił mnie wbrew prawu - pracy. Komornicy się prześcigają. Nie stać
mnie na podstawowe rzeczy. Moja renta wynosi w tej chwili 613 złotych. Było
osiemset kilka, ale zajął jedną trzecią bank.
Jest
bardzo źle.
A
jednak nie uczuwam nędzy. Włodarczyk, zgadnij, chłopie, dlaczego?
Poczekam.
Mam czas.
Domyślam
się, że część z Państwa jest zainteresowana tym, co z Kubą. U Kuby stwierdzono
wznowę i przerzuty. Czeka Go chemio i radioterapia. Profesor Jacek powiedział,
ze ma w porywach 15% szans. Ja wiem, że
ma 100% szansy.
Włodarczyk,
znaj pańskie serce: nie upublicznię twojej wizyty na Belzackiej. Bo ja wiem, że
kancer czeka za rogiem i ty będziesz następny. A ja się nigdy nie mylę.
Ponieważ
jest z ciebie ludzkie panisko – życzę ci dokładnie tego samego, coś zgotował
mnie. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz