Panie Włodarczyk, ja nie
odpuszczę. Byłoby to wbrew Dekalogowi.
Wyobraź pan sobie, że pańska
córka, po poważnej operacji na sercu, wychodzi ze szpitala. Pełna życia i
gotowa na nowe życie; pełna pomysłów i dobrej woli.
I nagle podchodzi do niej
chłopak i rzuca w nią kamieniem, prosto w klatkę piersiową.
Co by pan zrobił? ..........
Gówno by pan zrobił, bo
chłopak okazuje się siostrzeńcem śwagra Antka kobity brata, który jest szefem
MSW. A pańska córeczka za to, że jest skarżypytą, dostaje dodatkowe baty.
Zgłasza pan sprawę do
prokuratorskiej hołoty (określenie nie moje), czy liczy pan na sprawiedliwy
wyrok miejscowego, „niezawisłego” sądu?
Tak to było ze mną, draniu. Zresztą, co ja tu do kogo się zwracam, przecież to przestępca.
Kurwa mać, po raz nie wiem, który, nazywam publicznie Włodarczyka przestępcą i nic się nie dzieje. Raz go nazwałam podobno "chujem" i zostałam skazana.
Kiedy tak sobie teraz myślę, to zostałam skazana właściwie za brak przymiotnika. "Włodarczyk to jest dyrektor? To jest fajny chuj". "Włodarczyk to jest dyrektor? To jest zajebisty chuj".
Zostałam skazana, żeby mnie wyeliminować. W jupiterach "prawa".
Tu są dodatkowe smaczki w
postaci zatrudnień wbrew prawu i takie inne. Opisane dość dokładnie w „Tygodniu
pomocy ofiarom przestępstw”.
Włodarczyk, ty się nie nadajesz na polityka. Ty pięciu sensownych zdań w języku ojczystym nie umiesz sklecić. Przyparty do muru, wijesz się , jak piskorz. Zaś twoje 'EGO' wybija ci zęby.
To jest czysta klasyka: idiota otacza się jeszcze większymi idiotami, za to - posłusznymi, żeby się czuć w miarę dobrze. Ale idiota zaczyna i tak czuć się niepewnie: czy aby moi idioci nie udają tylko idiotyzmu, żeby się mnie pozbyć?
Nie podejrzewam pana, panie Włodarczyk, żeby pan wiedział, o czym mówię; proszę zapytać kogoś wykształconego, o ile ten zechce z panem mówić. Albowiem mam wątpliwości, czy potrafi pan samodzielnie zadać wujkowi Guel stosowne pytanie.
Panie Włodarczyk, ja nie
odpuszczę, Bo, wie pan? Bardzo potrzebne mi są moje pieniądze. Cholernie mi są
potrzebne. Ja to bym się sama siebie bała, kiedy przestaną mi być potrzebne...
Życzę panu, żebyś pan kiedyś
nie miał za co leczyć swojego kochanego człowieka. Zgodnie z Dekalogiem.