Kiedy
patrzę i doświadczam tego, jak działają poszczególne „służby” w moim kraju,
myślę czasami, że Tusk jest zatroskanym patriotą.
Że
w najstraszniejszych jego snach nie jawi się ułamek tego burdelu, w jakim
żyjemy.
Że
jest jak ten kapitan tonącego okrętu, który nie schodzi ze statku, bo nie pozwala
mu honor.
Tak
samo postrzegam Kaczyńskiego. I Kwaśniewskiego. Ten ostatni ma chociaż
odskocznię; może nie najwyższego gatunku, za to – skuteczną. Wiem, o czym
mówię. Ten przedostatni też jest podejrzewany, a może jego brat, wszystko
jedno; w tym burdelu biez wodki nie rozbieriosz.
Panie
i Panowie:
Nie
umarłam i nie zamierzam.
Co
wieczór i co rano modlę się o to, żeby pewna osoba oślepła. Nie mogę wyjawić, o
kim piszę, bo odkąd dowiedziałam się, że obywatel Najjaśniejszej będzie
odpowiadał za swoje sny odnośnie do pani G-W, stosuję asekurację. Chuj wi, czy
za moment ja nie będę odpowiadać za modlitwy.
W tym popieprzonym kraju można odpowiadać
karnie za to, ze się chuja nazywa chujem (z tym, że nie każdy odpowiada, zgodnie
z zasadą, że są równi i równiejsi), ale nie odpowiada się za przestępstwa z kk.
Vide: „Tydzień pomocy...” z zeszłego roku.
Nie
ma się z czego śmiać. Dzisiaj ja, jutro ty, robaczku.
Kiedy
zaczynałam swoją walkę, wiedziałam, z czym zaczynam. Mało tego: wiedziałam, jak
się to najpewniej skończy. Kurwa, to nie do wiary: policja i prokuratura mają
moje pisma i drożą się ze mną...
Jak
ja to ładnie ujęłam: „drożą”... W dupie mnie mają, bo wydaje im się, że nikt za
mną nie stoi. Przecież w tym demokratycznym kraju, gdzie wszyscy mają równe
prawa, można bezkarnie każdego zajebać. Albo uznać, że nie istnieje, wszystko
jedno.
Prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz