Mali miś ciuje siem źnowu zagloziony ślaśnie.
Mali miś ciuje siem ziagloziony moim wpisem na blogu
pod tytułem: Dekalog”.
Mali miś źnowu angaziuje olgany pańśtwowe, bo odciuwa
wielki, wielki śtlach.
Cio plawda, to plawda, na miejscu misia też bym się
czuła zagrożona, gdybym nawywijała tyle, co miś.
„Jestem Misiem o
Bardzo Małym Rozumku i długie słowa sprawiają mi wielką trudność”.
Na blogu użyłam analogii, może nawet figury
retorycznej, zwanej hiperbolą. Może – niech ktoś wytłumaczy panu Włodarczykowi,
co to jest?
Zostałam wezwana na Policję celem rozmowy. Przemiła
Pani D. sporządziła z tej rozmowy notatkę. Ten numer już raz był: panu
Włodarczykowi nie podobała się moja strona. Grzebał w necie, usuwał ją, a ja tę
stronę wrzucałam z powrotem. Aż ostatecznie przekleiłam ją do bloga.
Tym razem panu Włodarczykowi nie podoba się mój blog.
De gustibus non disputandum est.
Czuje się zagrożony i nękany przeze mnie. Nękanie
jest z oskarżenia publicznego. Poczekam.
Bo ja się dziwnie czuję nękana przez Włodarczyka.
Wzywana na policję, bo mu się strony nie podobają, bo mu się blogi nie
podobają... Facet dostał obsesji. Najlepiej niech zgra cały internet na płytę i
tę płytę zje. Wtedy problem przestanie
istnieć.
Panie Włodarczyk, doradzam panu i całej panskiej
rodzinie aby zachowywali szczególną ostrożność przy przechodzeniu przez
jezdnię, bo o wypadek nietrudno.
Teraz czekam na wezwanie na Policję. Przecież grożę
panu W. i jego rodzinie rozjechaniem na jezdni. Rowerem. Stacjonarnym do
ćwiczen, bo innego nie mam.
Taki artykuł przeczytałam (wyimki):
„Brak odpowiedzialności i beztroska. Już z punktów poprzednich wyłania się wstępnie obraz
psychopaty jako człowieka skrajnie nieodpowiedzialnego i beztroskiego. W
gruncie rzeczy osoby z dyssocjalnym zaburzeniem osobowości raczej nie nadają
się do wypełniania wysokiej wagi obowiązków ani piastowania odpowiedzialnych
funkcji. Nigdy nie wiadomo, jaki będzie finał realizowanych przy ich udziale
przedsięwzięć, ponieważ nigdy nie można liczyć na ich poczucie obowiązku i
odpowiedzialności. Jeżeli własny interes psychopaty koliduje ze wspólnym, to
tym gorzej dla wspólnego.
Czerpanie satysfakcji z krzywdzenia innych. Ważną cechą osobowości dyssocjalnej jest skłonność
do czerpania przyjemności z zadawania cierpienia. Przeciętny psychopata lubi
obserwować bójki, tortury, widok cierpiących ludzi, pasjonują go filmy
sensacyjne zawierające sceny przemocy itd. Przemoc ze strony osoby o
psychopatycznych cechach osobowości nie musi, rzecz jasna, oznaczać mordowania
dzieci i podpalania domów, może być wyrażona w najróżniejszych, często nawet
dość łagodnych formach. Cechą wspólną wszelkich takich zachowań jest jednak
wyraźne upodobanie do dręczenia innych osób, czy to poprzez bicie, poniżanie,
czy poprzez szantaż emocjonalny lub nawet wycofywanie uczuć, odmowę
utrzymywania kontaktu itd.
Nieliczenie się z uczuciami innych. Skrajny egoizm wielu psychopatów jest również
egoizmem emocjonalnym. W dyssocjalnym spostrzeganiu świata uczucia i potrzeby
innych osób zupełnie się nie liczą. Ważne są wyłącznie własne cele i dążenia. W
tym miejscu przypomina mi się serial "Tulipan" - opowieść o cwanym i
bezwzględnym oszuście matrymonialnym, który do czegoś w rodzaju autentycznej
miłości zapewne zdolny nie był. W gruncie rzeczy psychopatyczna "miłość"
jest po prostu patologicznym sposobem na realizację własnych interesów -
osobowość o skrajnych rysach dyssocjalnych nie dysponuje możliwością szczerego
i bezinteresownego kochania kogokolwiek poza samym sobą. Sprawia to, że
psychopata wchodzący w związki uczuciowe jest zazwyczaj w ten lub inny sposób
krzywdzicielem partnera - wykorzystując cudze zaangażowanie emocjonalne
zaspokaja własne potrzeby, nie dając w zamian nic poza bólem, żalem i
rozczarowaniem. Związki psychopatów nie należą do trwałych. Porzucając partnera
człowiek o rysach dyssocjalnych zazwyczaj nie przejmuje się losem porzuconego -
zajęty własnymi sprawami i problemami szybko o całej sprawie zapomina.
Tendencje do manipulowania innymi. Granie na
najwyższych uczuciach. Zdolności aktorskie i mitomania. Psychopaci bywają niezwykle uzdolnionymi aktorami.
Realizując własne interesy nader często uciekają się do wchodzenia w rozmaite
role. Szczególnie łatwo przychodzi im granie na wysokich uczuciach otoczenia -
starają się więc często odgrywać spektakl, w którym stawiają się w pozycji
pokrzywdzonych ofiar, wzbudzają litość i współczucie, cynicznie wykorzystują
altruistyczne zapędy wszelkich fundacji i instytucji charytatywnych a także, a
raczej zwłaszcza, pojedynczych osób w sytuacjach prywatnych. Skłonność do
manipulowania otoczeniem często łączy psychopatę z neurotykiem. O ile jednak neurotyk
manipuluje w dużej mierze nieświadomie, o tyle psychopata kręci i kombinuje
cynicznie, wyrachowanie i z premedytacją.
Instrumentalne traktowanie innych osób. Analizując bliższe otoczenie społeczne psychopaty
nietrudno zauważyć, że składa się ono często z osób z tych czy innych względów
potrzebnych i przydatnych dla bohatera. Osobowość dyssocjalna nie zawiera
przyjaźni i nie koleguje się z nikim dla samego towarzystwa - ludzie
przedstawiają konkretną wartość, przeliczalną na korzyści, jakie można z nimi
ewentualnie wiązać. Psychopata jest często osobą bardzo samotną wewnętrznie,
wprawdzie na własne życzenie, ale w sposób nieco tragiczny, bo tak czy inaczej
nieunikniony.
Wydaje się, że życie psychiczne skrajnego psychopaty
jest niewiarygodnie proste i ubogie - ogranicza się do realizacji biologicznych
potrzeb i nie zawiera niemal żadnych szczególnych refleksji. Brak jest
zaawansowanej moralności, nie pojawia się miłość ani przywiązanie, tęsknota ani
nostalgia, brak jest sentymentów, wątpliwości i momentów załamania. Czyli tego
wszystkiego, co innych ludzi czyni par
excellence ludźmi.
Wojciech
Imielski”
Jedną z zależności osób o
skrzywionej psychice, megalomanii lub poczuciu bezkarności, jest uparte dążenie
do zniszczenia człowieka, którego się mocno skrzywdziło. Człowiek ten jest
bowiem żywym obrazem nędzy moralnej krzywdziciela. To dlatego gwałciciele
często oddają mocz na ofiarę.
Nękanie ofiary może być
spowodowane dwoma czynnikami: strachem albo sadyzmem. Sadysta często czuje niedosyt i dla zaspokojenia
swoich skłonności dręczy ofiarę bez konca. Najlepszym przykładem są tu
przypadki powtórnego gwałtu na ofierze.
W naszej smutnej rzeczywistości
często w jupiterach prawa ofiara staje się przestępcą, a przestępca – ofiarą.
Życie jednak uczy, że nader
często ni stąd, ni z owąd, myśliwy staje się zwierzyną.
Przemiłą Panią D., z która
rozmawiałam, poprosiłam, aby przekazała Włodarczykowi, że jeżeli miewa stany
lękowe i czegoś się bez przerwy boi – niech się zgłosi do takiego lekarza od
strachu.
Bo, skoro Włodarczyk ma takie
ładne znajomości w Prokuraturze, to za chwilę – jak będę opowiadać bajki braci Grimm, to
Włodarczyk doniesie do prokuratury, że Baba Jaga chce zjeść jego dzieci. I
spadkobierców Grimmów do pierdla!
Albo: „Czerwone buciki” Andersena;
to jest dopiero hardcor.
Włodarczyk, nie da się dwa razy
wejść do tej samej rzeki. Kolega G. wytłumaczy, o co chodzi. Chyba?
Wśród moich przyjaciół to się
nawet używa powiedzenia: „Wszystko płynie, jak powiedział Panta Rhei”. Ale – to
już nie dla psa kiełbasa.
PS.: Klawiatura nie podaje „n” z
kreską na górze. Z powodu przestępstw Włodarczyka dokonanych na mnie, chwilowo
nie mam pieniędzy na nową klawiaturę.