Znowu rozpacz:
Sprzątać – to w Polsce hańba. Każda praca fizyczna to hańba.
Czy to pozostałość z nie tak dawnych czasów? Pewnie tak. Robotnik w Polsce był
traktowany jak śmieć. Zwłaszcza przez tych, którzy awansem społecznym od gnoju
zostali wyrwani lub też sami się wyrwali i zaczęli piastować „Funkcje
społeczne”.
Robotnik to robol, czyli ten, który „robi”. I jednocześnie
robak. Podłe, niskie stworzenie. Ten, który wytwarza, przetwarza jedynie za
pomocą siły fizycznej. Z uporem, dzień po dniu to samo, systematycznie, jak
dżdżownica. Po prostu robol. Nic nieznacząca glista.
Robol nie myśli przy swojej robocie. I to jest jego
największy plus, bowiem z historii i obserwacji wnosić należy, że nie ma nic
bardziej szkodliwego, niż robol, który próbuje samodzielnie myśleć, bo ma taką
okazję.
W wielu sytuacjach przemysłowych roboli zastępują maszyny,
ale nadal są i będą zawsze przypadki, gdzie robol jest niezbędny.
Niezastąpiony.
Nie zmienia to jednak faktu, że robol jest i będzie
postrzegany jako istota niższego rzędu. Zupełnie jak matka trojga dzieci, która
zrezygnowała z pracy i możliwe, ze kariery w tej pracy, aby młyn domowy działał
niezawodnie, a jego koła obracały się godnie.
Nie będzie ta matka w szpilkach rano gotować kakaa i smażyć
jajek.
I tak dalej.
Okna ta matka to jak gdyby cichcem myje, bo to wstyd; tę
czynność widać; jej koleżanki z byłej pracy wynajmują kobietę do tego.
I tak dalej.
Nie będę tu prowadzić socjologicznych rozważań na miarę
wieku. Postaram się odpowiedzieć na proste pytanie: dlaczego właściciele psów
nie sprzątają po swoich psach, wyprowadzanych na spacer.
BO NIE MOGĄ.
Oni w większości wypadków naprawdę chcą, ale po prostu nie
mogą. Bo ktoś to może zobaczyć, a nie jest to czynność gloryfikująca i
zasługująca na szacunek.
W bardzo, ale to bardzo wielu przypadkach, szef jest głupszy
od podwładnego. Bo – gdyby nie był głupszy, to przecież świadomie nie zostałby
szefem mądrzejszego od siebie, n’est-ce pas?
No więc, wyobraźmy sobie, że taki szef widzi swojego
podwładnego grzebiącego w gównie... Zanim podwładny się wytłumaczy... Chciałam
raczej powiedzieć: zanim podwładny wytłumaczy sam sobie, że sprzątanie po psie
jest w porządku... Mój ty panie...
Dlaczego tak jest? Z powodu kompleksów. I podlegają tym
kompleksom niemal wszyscy. Powoluśku się to zmienia. Powoluśku.
Jak spowodować, żeby właściciele sprzątali? Już kiedyś o ty
pisałam, nie pamiętam, gdzie. Po prostu: sprawić, żeby to było cool. Zmienić
kanon. Jak?
Przypuszczam, że problem psich kup jest problemem
ogólnopolskim, nie tylko powiatowym. Gminy się skrzykują albo kasa idzie z
jakiegoś innego efezu: Top of the top, na przykład: pani Anna Dymna, pani Anna Przybylska, pan Janusz Gajos albo
pan Marek Kondrat grają w kilkusekundowej reklamie. Po trzech dniach inwazyjnej emisji – w dobrym
tonie jest sprzątać po swoim psie. A ci, którzy zawsze chcieli sprzątać, ale
się wstydzili, będą mieli wreszcie alibi.
No i teraz obrońcy zwierząt mają co robić: jak powstrzymać
falę sadyzmu wśród właścicieli psów, który to sadyzm objawia się bezustannym,
nieuzasadnionym zmuszaniem czworonogów do defekacji w miejscach publicznych?
Jeszcze jedno, będzie kwita:
Żeby sprzątnąć psią kupę, nie potrzeba żadnych łopatek ani
wymyślnych gadżetów (chociaż będą mile widziane): rękę wkładamy do worka
foliowego, chwytamy nieczystość w dłoń i wywracamy worek na rewers – tak, jak
to robi pani w mięsnym, kiedy nakłada nam wątróbkę. Całość jest sterylna, nasza
dłoń również. Tę całość wyrzucamy do kosza na odpadki.
Jeżeli pies popełni „rzadkość” (biegiem do weterynarza),
trudno, pierwszy deszcz to wtopi w ziemię. Zdarza się i nie ma co rozpaczać.
Bezwzględnie tępiona powinna być hańba, kiedy właściciel
wyprowadza psa do piaskownicy albo na teren trawiasty, gdzie bawią się dzieci.
Jest rozwiązanie, też o tym gdzieś pisałam: PSIE TOALETY. Miejsca, gdzie pies
swobodnie może sobie ulżyć. Tak, tak, ulżyć, bo ulgą dla psa jest wreszcie móc
spokojnie wykonać czynność, nad którą musi panować w cywilizowanym
społeczeństwie, co jest niezgodne z jego naturą.
Wydzielone „psie” trawniki. Nad Strawą, na Budkach, gdzieś
jeszcze... Tam na spacer z psem. Tam spotykają się właściciele i miłośnicy
psów... Tam zawiązują się znajomości i przyjaźnie... Proste. Tylko – komu na
tym zależy?
Jak to sprzątać, jak to utrzymać? Nie przeszkadzajcie, tylko
nie przeszkadzajcie, już właściciele psów się porozumieją...
No tak, ale to może być groźne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz