NIE DŹGAJ GO BEZ POTRZEBY, NIE
DRAŻNIJ, NIE NARAŻAJ NA TO, ŻE SIĘ WKURZY.
Nigdy nie wiadomo, jaki on jest.
Jak bardzo złośliwy i jak bardzo w swojej złośliwości – inwazyjny. Tego
naprawdę nie wie nikt.
Każdy z nas ma na swojej skórze
jakieś znamiona. Należy je bardzo dokładnie obserwować. Miesiącami, latami.
Jeżeli coś się zmienia, na przykład: pojawia się
ciemnoczerwona obwódka, poczekaj. Nie leć od razu z tym do lekarza, bo lekarz,
zgodnie ze swoją wiedzą i najlepszą wolą, wetknie ci w to coś igłę, zrobi
biopsję i pośle do laboratorium, które da odpowiedź, przy najlepszych wiatrach,
za sześć tygodni.
Tymczasem ty masz w sobie, być
może, zwierzę, obcego. Podrażniony,
najcieńszą, nawet, igłą, zezłości się. Nie należy drażnić śpiącego lwa. Poza
tym, ten obcy, przy największej nawet ostrożności, uzyska życiodajny tlen.
Nie bez powodu mawia się:
„otworzyli i zaszyli”. Najszybciej, jak to było możliwe. Żeby gadzina nie
dostała oddechu. Bo może została otoczona kordonem żołnierzy Twojego organizmu,
odcięta od zewnątrz i scichła, zasnęła na dziesiątki lat. Dopiero obudzona,
zaryczy i przypuści atak.
Wujek google powie Ci, że badania
typu mammografia i inne profilaktyczne, nie zmniejszyły wcale liczby zgonów na
raka. A to dlatego właśnie, że „wcześnie odkryte zmiany” poddawane są
niepotrzebnym zabiegom inwazyjnym, podczas gdy w warunkach spokoju organizm sam
by zmiany w postaci niewielkich guzków i innych nieregularności, wchłonął – w
dużej liczbie przypadków.
Prawdziwy rak jest chorobą
śmiertelną i można jedynie opóźnić i złagodzić śmierć. Wyleczenie nie jest możliwe.
Dzisiaj nie.
Rak jest wyrokiem, a kto mówi
inaczej, należy do mafii farmaceutycznej.
Prawdopodobnie, kiedyś chirurgia
rozwinie się tak, że będzie możliwe wycięcie gada do ostatniej komórki. Na
razie nie jest to możliwe. Gdyby Halina Poświatowska dożyła przeszczepów serca
robionych dziś na skalę niemal masową, tworzyłaby nadal. Niewykluczone, ze
dostałaby nobla. Ale nie dostała.
Kuba został eksperymentalnie
zoperowany. Tak wysoko położony naciek na przełyku jest w zasadzie, zgodnie
z obecną wiedzą, nieoperowalny, a jednak podjęto ryzyko. Kuba wiedział o tym.
Dajcie, bogi, żeby ta operacja popchnęła choć o pół nanometra wiedzę medyczną.
W każdym razie – Kuba żył jeszcze
dwa lata po operacji. Dwa lata i dziewiętnaście dni.
Rak jest wyrokiem. Rak, gdzie
trzeba użyć lancetu, jest wyrokiem pewnym. Od chorego zależy, jaką drogę do
śmierci wybierze. Ostatecznie – wszyscy umieramy. To jest kwestia czasu, a dla
niektórych – wyboru, właśnie.
Wyboru między zapachem szpitala,
mniej lub więcej miłymi pielęgniarkami, zabiegami, które dla zdrowych nie
mieszczą się w rozumie... Kłuciem, kłuciem, wlewami, kłuciem, tomografią, strachem,
kłuciem...
Można walczyć i walczyć, i
walczyć...
Ale można spokojnie powiedzieć:
„Już nigdy nie pojadę do Świdnicy”. Tak
powiedział Kuba i chyba w jakiś sposób pogodził się tym. Był spokojny. Wiedział i nie chciał
pocieszenia ani dyskusji. Nie życzył sobie bzdur; był zdenerwowany, kiedy ktoś
lekceważył Jego krwawe plwociny: „Wszystko będzie dobrze”.
Przed i po Jego śmierci czytałam
blogi śmiertelnie chorych:
i inne.
Na blogu Chustki znajdą Państwo wiele adresów do blogów śmiertelnie chorych
na raka. Średnia przeżycia zawsze wynosi jakieś dwa - trzy lata.
Rzadko zdarza się, żeby zostało
wyraźnie powiedziane: „Proszę pana, nie ma pan najmniejszych szans na
przeżycie. Może pan, i ma pan do tego całkowite prawo, szukać rozwiązań
wszędzie, gdzie tylko się da: W USA, w Chinach, w Niemczech... Ale – proszę mi
wierzyć, straci pan czas , który mógłby pan wykorzystać na podsumowanie życia”.
Patrzył na mnie swoimi czarnymi
oczyma ze znakiem zapytania. A ja zawsze odpowiadałam: „Nie wiem”.
Przedłużenie życia za pomocą
nieprawdopodobnych męczarni? Jedni się zgadzają, inni nie. Kuba się nie
zgodził.
Jest wtedy taka zagadka: Jak
uszanować wybór i nie oszaleć?
Ponieważ jesteśmy nieustannie
mamieni, uważam, że powinnam umieścić ten wpis.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń