Kochanie,
To było nic, nic, nic. Wiedziałam, nie wiedziałam,;
wyszarpałam tę rurę. Przede mną było opuchnięte, gołe ludzkie mięso. Nie myślałam
za wiele. Włożyłam tam rurę od ssaka, najdelikatniej, jak potrafiłam, ale bez
ceremonii. Włączyłam ssaka na maksimum. Odsysałam też bez ceremonii.
Kuba się trochę wił z bólu. Aż wyszła ta suka. Trochę
czerwonawa, trochę nie.
Byliśmy wtedy tylko On i ja. „Uratowałaś mi życie” –
powiedział. „Nie, Kuba, nikt nie jest Ci w stanie uratować życia”
„Wiem, ale teraz uratowałaś mi życie”.
Moje Kochanie, życzę Ci na Twoje imieniny – żeby trąbki
anielskie odegrały Twoje ulubione rzeczy. Zresztą, jestem tego pewna.
I spróbuj wybaczyć ludziom, którzy Cię kochali. Tym, którzy
cię skrzywdzili... Sam wiesz. Litość, to zbrodnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz