25 lutego tego roku ukazał
się w Dzienniku Łódzkim felieton Pawła Lareckiego pod tytułem: „Złe wyrazy,
dobre kary”. Autor pisze: „Nauczyciela z ekonomika dyrektorka ukarała naganą.”
Taki finał mieć ma
zdarzenie, o którym pisał portal ePiotrkow: „Niebezpieczne kobiety” w
piotrkowskim Ekonomiku /adresy
poniżej/.
oraz:
<„Dziewczyny
trochę poniosło”. Dyrektor „Ekonomika” komentuje filmik uczennic.>
Nie
rozumiem, jak dyrektor mógł wymierzyć nauczycielowi karę nagany; jest to kara porządkowa.
Proszę zauważyć, że zgodnie z art. 75 ust. 2 ustawy z dnia 26 stycznia 1982 r.
Karta Nauczyciela (j.t. Dz. U. z 2006 r. Nr 97, poz. 674 z późn. zm.): „Za
uchybienia przeciwko porządkowi pracy, w rozumieniu art. 108 Kodeksu pracy,
wymierza się nauczycielom kary porządkowe zgodnie z Kodeksem pracy”.
Powyższy
przepis odsyła w zakresie uchybień będących podstawą do wymierzenia kary
porządkowej do art. 108 ustawy z dnia 26 czerwca 1974 r. Kodeks pracy (j.t. Dz.
U. z 1998 r. Nr 21, poz. 94 – dalej K.p.), w myśl którego „za nieprzestrzeganie przez pracownika
ustalonej organizacji i porządku w procesie pracy, przepisów bezpieczeństwa i
higieny pracy, przepisów przeciwpożarowych, a także przyjętego sposobu
potwierdzania przybycia i obecności w pracy oraz usprawiedliwiania nieobecności
w pracy, pracodawca może stosować:
1) karę upomnienia,
2) karę nagany”.
Ponadto istotne
pozostają jeszcze dwa przepisy, o których należy wspomnieć, a mianowicie art.
110 K.p., w myśl którego: „O zastosowanej karze pracodawca zawiadamia
pracownika na piśmie, wskazując rodzaj naruszenia obowiązków pracowniczych i
datę dopuszczenia się przez pracownika tego naruszenia oraz informując go o
prawie zgłoszenia sprzeciwu i terminie jego wniesienia. Odpis zawiadomienia
składa się do akt osobowych pracownika”, oraz art. 112 § 1 K.p., zgodnie
z którym: „Jeżeli zastosowanie kary nastąpiło z naruszeniem przepisów
prawa, pracownik może w ciągu 7 dni od dnia zawiadomienia go o ukaraniu
wnieść sprzeciw.”
To, że pracownik
sprzeciwu nie wniesie, oznacza, że karę przyjął. Nie to jest jednak w tym
wypadku istotne. Pytanie brzmi: co takiego zrobił nauczyciel, że dyrektor
ukarał go karą nagany. Bardzo bym chciała zobaczyć uzasadnienie, bo
uzasadnienie dyrektor musiał sporządzić. Czy zatem nauczyciel narażał uczniów
na utratę życia lub zdrowia, pozbawiając ich należytej opieki? Naraził szkołę
na spalenie, bo notorycznie źle korzystał z czajnika elektrycznego? Opuszczał
zajęcia bez usprawiedliwienia? Nie dyżurował? Katalog wykroczeń, za które można
ukarać nauczyciela z kp. jest zamknięty.
Zupełnie innym
rodzajem kary jest kara dyscyplinarna, wymierzana, między innymi, za uchybienie
godności zawodu nauczyciela. Ale tej kary dyrektor szkoły wymierzyć nie może,
bo nie ma takich uprawnień. Ten wątek zostawiam na później.
Dyrektor szkoły
podlega prawu. Naprawdę? Każdy? W Piotrkowie Trybunalskim?
Bardzo mnie
zainteresował jeszcze jeden wątek tej sprawy, mianowicie kuriozalne podejście
publicysty Lareckiego do wydarzenia.
W kilkanaście minut filmik został
usunięty z sieci. Uważam, że szkoda. Nie zdążył wzbudzić szerszej dyskusji, a
był tego wart. Grający w nim uczniowie nie oszczędzali na słowach wulgarnych, a
do tego wystąpił w nim też nauczyciel tej szkoły.
Swoje czasy z "Chrobrego" wspominam też jako niezbyt grzecznie
uczesane, a przecież było to całą epokę temu i gdy dodamy do tego jeszcze
niebywały przewrót obyczajowy oraz niewyobrażalny postęp technologiczny, jaki
się od tamtej pory dokonał, to czyż taki filmik "Ekonomika" może jakoś
szczególnie dziwić? I również miałem nauczycieli, z którymi konie można było
kraść i za którymi w ogień można by iść.
Zatem filmik? Znak czasu, po prostu.
Paweł
Larecki bardzo rzadko komentuje cokolwiek na portalu. Jest jednak znany z
czystości, umiaru języka, którym się posługuje. Wulgaryzmy go brzydzą. Dawał
temu wyraz wielokrotnie. Na przykład przy okazji wizyty Magdy Gessler napisał
był: „Rewolucje, ale w dziedzinie
sprzątnięcia śmietnika w gębie przydałyby się samej pani Magdzie. Dla jasności:
ja w ogóle nie toleruję przeklinania. Z wieloletniej, językowej praktyki
zawodowej wiem, że wszystko można wyrazić bez wulgaryzmów. Wokół nas tyle brudu
- dosłownie i w przenośni - że chociaż o mowę dbajmy.”
Takich
purystycznych wystąpień było więcej, włącznie z pouczaniem niepokornych
językowo autorów różnych tekstów, publikowanych tu i ówdzie. Partykuła
emfatyczna „kurwa”, wzmocniona przez „mać” wyjątkowo publicystę Lareckiego
brzydzi.
Tymczasem
dziennikarz murem staje za dziewczynami i nauczycielem z „Ekonomika”. Ponadto
sugeruje jakieś dziwne zachowania Tomasza Trzaskacza, dyrektora piotrkowskiej
delegatury kuratorium: „Słyszę, że szkoła
zamiast wyciągać konsekwencje, planowała wpierw przepracować całą tę aferę z
„Pitbullem” w ramach szerokiej dyskusji z uczniami, ale sankcji żądał kurator
oświaty. W tym miejscu postawię kropkę, bo tak będzie lepiej dla pana
Trzaskacza i… dla mnie.”
Nie rozumiem. Felieton
najwyraźniej pisany dla wybranych i z puszczeniem oczka wielce frywolnego? Nic
to. Szukam... Pismo Święte prawdę prawi.
Otóż
ciekawych rzeczy można się dowiedzieć z tekstu pana Lareckiego z 2005 roku,
kiedy był jeszcze rzecznikiem Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Piotrkowa, tworu
enigmatycznego i zapomnianego (fragm. za GT):
Dwa lata
temu, gdy przymierzano się do tych nagród, na Annę Kulisę, dyrektorkę Szkoły
Podstawowej nr 12, próbował w telefonicznej rozmowie wywrzeć nacisk Leszek
Klepiński, kierownik referatu edukacji Urzędu Miasta, usiłując ją nakłonić, aby
wytypowała Tomasza Trzaskacza, nauczyciela plastyki. Klepiński – jak twierdzi
dyrektorka – nie omieszkał podkreślić, iż jest to kolega wiceprezydenta
Krzysztofa Chojniaka, nadzorującego oświatę w mieście. Kierownik referatu miał
zagrozić, że jeśli dyrektorka nie zastosuje się do tej sugestii, to jej nagroda
też przejdzie koło nosa. Ale ona uznała, że Trzaskacz nie spełnia kryteriów
wymaganych przy typowaniu do nagrody i nie poszła na taki układ, więc w ramach
odwetu, rzeczywiście, została utrącona, choć wyniki w kierowaniu szkołą ma
znakomite.
I może sprawa
poszła by w zapomnienie, ale w tym roku przed nauczycielskim świętem kierownik
Klepiński znów próbował wywrzeć presję na dyrektorce, przekonując ją, aby
wystawiła Trzaskacza do nagrody, bo prosi o to wiceprezydent Chojniak. Anna
Kulisa usłyszała, że jeśli znowu nie zastosuje się do tego życzenia, to sama na
nagrodę też nie ma co liczyć. Ponieważ kobieta i tym razem nie uległa,
kierownik referatu chciał ją zmusić, aby stawiła się na dywanik do
wiceprezydenta. Ale ona ponownie wyjaśniła przełożonemu swoje stanowisko co do
nagrody dla sugerowanego przez zwierzchników nauczyciela, który – w jej opinii
– nie może pochwalić się osiągnięciami w szkole i nie idzie drogą awansu
zawodowego. Wtedy kierownik Klepiński już nie krył, że dyrektorka może o nagrodzie
zapomnieć, a co więcej, restrykcje mogą dotknąć… szkołę! A sam nauczyciel tak
się czuł pewnie, że miał odwagę podejść do dyrektorki z odezwaniem „Jeżeli ty
mi nie dasz tej nagrody, to sama też nie dostaniesz”. Sankcje – zgodnie z
groźbami – spadły nie tylko na krnąbrnego dyrektora, lecz faktycznie, także na…
szkołę! Podstawówce, posiadającej świetną bazę sportową, obcięto bowiem liczbę
godzin dodatkowych zajęć z wuefu! Dyrektorka poszła na skargę do prezydenta
Waldemara Matusewicza. (…) Kierownik Klepiński tłumaczy, że tylko proponował, a
nie naciskał i więcej w tej sprawie głosu nie zabiera. Zaś wiceprezydent
Chojniak zdecydowanie oddala wszelkie zarzuty, twierdząc, że opublikowany przez
nas tekst to „haniebny paszkwil”, spreparowany na użytek kampanii wyborczej
(…).
Boże.
Piotrkowska oświata, tu rozumiem ludzi nią kierujących, to jakieś
nieprawdopodobne bagno, gdzie potrzeba by zastępu prokuratorów jadących na
kokainie, żeby to ogarnąć.
Wracając
do naszych baranów. Kurator oświaty nie mógł zażądać od dyrektora szkoły
ukarania karą nagany nauczyciela. Byłoby to działanie bezprawne (Boże, co ja
piszę, niech ja znajdę w tym bagnie raczej jedno
działanie zgodne z prawem!). Kurator mógł sporządzić wniosek do
komisji dyscyplinarnej przy wojewodzie łódzkim w tej sprawie.
To
jest tak, że każdy pracownik, urzędnik zwłaszcza, ma swoje kompetencje i
przekraczanie ich jest przestępstwem. Proszę sobie wyobrazić sytuację wypadku
drogowego z pięcioma ofiarami śmiertelnymi, bo kierowca TIR-a wjechał w
przystanek.
Przyjeżdża
drogówka i widzi jatkę. Dzwonią do szefa. Szef na to: „A, weź tam, Witek, daj
mandat jakiś, ze trzysta, i niech jedzie w cholerę.”
Nie. Za co ten mandat? A jeżeli w aucie pękła opona i
kierowca nie miał żadnych szans? A jeżeli zupełnie wysiadł układ kierowniczy i
kierowca nie miał żadnego wpływu; masa maszyny zrobiła swoje, po prostu...
A
jeżeli kierowca był pod wpływem środków psychoaktywnych?
Oczywiście,
przejaskrawienie miało na celu podkreślić ten absurd, te wieczne samowole, to
zatrudnianie królików i ich znajomych, te nagrody, te zlecenia, te zatrudnienia
w pięciu szkołach naraz, te zwolnienia, te zaginięcia zapisów monitoringu i
dokumentów, tę pogardę dla prawa, to bezustanne szyderstwo z plebsu, bo plebsem
jest każdy nieumoczony w układ zamknięty.
Źle
wybrano film do naśladowania. Miało być fajnie, a nie jest. Dyrekcja szkoły straciła okazję, ażeby
mądrze milczeć – pisze Larecki w tym samym felietonie. No, tego to już
całkiem nie rozumiem; ja, prosty odbiorca szumu informacyjnego, niebędący w
mafii, która jedna jedyna wszystko wie. Jakie „mądrze
milczeć”? Co to za kolejna omerta? Co to za cosa nostra?
Cieszę
się jedynie, że pan Larecki obejrzał film „Chłopcy z ferajny”, gdzie, jak
obliczył, słowo „fuck” pada 246 razy. Za każdym razem jednak, panie Larecki,
jego użycie jest u-za-zad-nio-ne. 246 sytuacji w tym filmie żąda, żeby krzyknąć
lub szepnąć: fuck. No, ale to może trzeba być z lekka obytym z taką jedną Muzą.
Albo chociaż udawać, że się Ją zna. Może kiedyś, w lepszej kondycji
psychofizycznej, powtórzy pan Larecki lekturę tego filmu i wycofa się z
porównania go z „Kac Wawą”. Może nawet obejrzy „Kac Vegas” i zorientuje się,
skąd wiatr próbował powiać? A tak – wychodzi na to, że i Mehmet Ali Ağca, i Jan
Paweł Drugi tyle samo są warci, bo ostatecznie obaj od czasu do czasu robili
kupę. Mam również nadzieję, że publicysta odróżnia wysmakowane sceny erotyczne w
filmach nagradzanych w Wenecji, Berlinie, Cannes, od produkcji pornhuba?
To
dlatego drażni mnie manipulacja pana Lareckiego. Pisze on: Ta bulwersująca hipokrytów czołówka to sprawna technicznie parodia
zwiastuna „Pitbulla”, którego twórcy też mają za uszami w robieniu wychodka z
gęby. Ów filmiczek to i tak dziecinne igraszki wobec tego, co na YouTube’a
tonami wrzuca młodzież: sodoma i gomora!
To
tak, jakby Larecki napisał: „Józek zgwałcił i pociął żyletką?! To były
pieszczoty, wy zobaczcie, co Czesiek zrobił z tamtą kobitą. Wy, hipokryci!”
Na Śląsku mawiają do dzisiaj: „Jak ni má panny, to musisz z
kurwą do tańca.” Jakież to prawdziwe!
„Kurwa”
było ostatnim słowem zarejestrowanym w kokpicie Tu-154, choć według pierwszych
doniesień piloci rządowego samolotu, który 10 kwietnia tego roku spadł pod
Smoleńskiem, mieli na koniec powiedzieć "Jezu".
Wstęga Möbiusa. I skuczno, i grustno,
i niekomu ruku podat'.