Czy są jeszcze w naszym
kraju tacy, którzy wierzą, że na telefon można zamówić taksówkę, pizzę,
ewentualnie ładną panią?
Wczoraj „Gazeta Wyborcza”
podała następującą wiadomość:
Wiceprezydent dzwoni i instruuje: Ja bym prosił, żeby to umorzyć
Dariusz Bochenek, wiceprezydent Siemianowic Śląskich,
zadzwonił do miejscowej komendy straży miejskiej z dyspozycją umorzenia mandatu
pana K. Przedstawiciel miasta twierdzi teraz, że telefon od wiceprezydenta był
prowokacją, bo z urzędu wyciekały w ostatnich latach informacje i nagrania,
więc wiceprezydent chciał sprawdzić, czy teraz też tak się stanie.
Wszystkie rozmowy Straży Miejskiej w Siemianowicach Śląskich
są rejestrowane. Tak też się stało w przypadku dialogu między wiceprezydentem
Bochenkiem a Marcinem Biłką, kierownikiem straży.
Na nagraniach, którymi dysponujemy, sekretarka łączy wiceprezydenta z kierownikiem, bo akurat nie ma ani komendanta, ani jego zastępcy. Potem słychać, jak Bochenek wydaje dyspozycje.
Na nagraniach, którymi dysponujemy, sekretarka łączy wiceprezydenta z kierownikiem, bo akurat nie ma ani komendanta, ani jego zastępcy. Potem słychać, jak Bochenek wydaje dyspozycje.
"Widzę, że chcecie
sprowadzić pana K. do parteru"
"Jakby pan sobie zapisał [w tym momencie pada sygnatura sprawy - przyp. red.], ja bym prosił, żeby to umorzyć! Ja widzę, że wy specjalnie chcecie sprowadzić pana K. do parteru i powiem tylko tyle, że mi się to nie podoba. Spróbujcie nad tym pomyśleć. Już rozmawiałem z komendantem i widzę, że wniosków żadnych żeście nie wymyślili. Zawsze jest jakieś polubowne rozwiązanie. Spróbujcie to jakoś przemyśleć" - zachęca wiceprezydent.
Kierownik Biłka oddzwania później do wiceprezydenta z informacją, że rozmawiał z komendantem i pan K. jest zaproszony do komendy, by całą sprawę wyjaśnić.
Nie udało nam się ustalić, kim jest pan K. i dlaczego wiceprezydent zainteresował się jego mandatem. Gdy poinformowaliśmy w urzędzie miasta, w jakiej sprawie chcemy rozmawiać z wiceprezydentem, Bochenek stał się nieuchwytny.
Udało nam się skontaktować z Piotrem Saternusem, komendantem Straży Miejskiej w Siemianowicach Śląskich. Jak zapewnił, nikt nigdy nie rozmawiał z nim na temat postępowania w sprawie pana K. Komendant sprawdził też, że pan K. dostał mandat za niewłaściwe parkowanie. - Ta sprawa nie została umorzona - zapewnił. I dodał, że jeszcze dziś złoży doniesienie na policję w sprawie popełnienia przestępstwa. Kto je popełnił, oceni policja.
"Kierownictwo urzędu zaczęło używać prowokacji"
Michał Tabaka, kierownik referatu polityki informacyjnej w Urzędzie Miasta w Siemianowicach Śląskich, przysłał nam oświadczenie. Wyjaśnił w nim, że w ciągu ostatnich lat z urzędu miasta i podległych mu jednostek wiele razy wyciekały różne informacje. Wiceprezydent Bochenek postanowił więc wykonać do straży prowokacyjny telefon, by sprawdzić, czy sprawa mandatu też z urzędu wypłynie.
"Chcąc ustalić charakter wycieków, kierownictwo urzędu zaczęło używać prowokacji. I tak dokładnie było też w tym przypadku. Pierwszy zastępca prezydenta Siemianowic Dariusz Bochenek, po wcześniejszej konsultacji tylko i wyłącznie z Piotrem Saternusem, komendantem SM, chciał w ten sposób sprawdzić, czy po pierwsze, funkcjonariusz SM ulegnie bezprawnej presji, a po drugie, czy ów fakt - podobnie jak wiele innych wcześniej - nie wypłynie na zewnątrz. Tym razem prowokacja okazała się udana" - czytamy w oświadczeniu.
Tabaka dodał, że nie ustalono jeszcze, kto wyniósł z urzędu nagranie. Podkreślił, że o sprawie zostanie poinformowana prokuratura, ale pod kątem kradzieży nagrań rozmów z serwera straży miejskiej.
Marna próba ochrony wiceprezydenta
Grzegorz Wójkowski, szef stowarzyszenia Bona Fides, które monitoruje pracę samorządów, uważa, że wiceprezydent nadużył stanowiska. - Udawanie, że to prowokacja, jest marną próbą ochrony wiceprezydenta. Jeśli Bochenek się jej dopuścił, to i tak złamał prawo, bo jako funkcjonariusz publiczny takich rzeczy nie może robić - mówi Wójkowski.
"Jakby pan sobie zapisał [w tym momencie pada sygnatura sprawy - przyp. red.], ja bym prosił, żeby to umorzyć! Ja widzę, że wy specjalnie chcecie sprowadzić pana K. do parteru i powiem tylko tyle, że mi się to nie podoba. Spróbujcie nad tym pomyśleć. Już rozmawiałem z komendantem i widzę, że wniosków żadnych żeście nie wymyślili. Zawsze jest jakieś polubowne rozwiązanie. Spróbujcie to jakoś przemyśleć" - zachęca wiceprezydent.
Kierownik Biłka oddzwania później do wiceprezydenta z informacją, że rozmawiał z komendantem i pan K. jest zaproszony do komendy, by całą sprawę wyjaśnić.
Nie udało nam się ustalić, kim jest pan K. i dlaczego wiceprezydent zainteresował się jego mandatem. Gdy poinformowaliśmy w urzędzie miasta, w jakiej sprawie chcemy rozmawiać z wiceprezydentem, Bochenek stał się nieuchwytny.
Udało nam się skontaktować z Piotrem Saternusem, komendantem Straży Miejskiej w Siemianowicach Śląskich. Jak zapewnił, nikt nigdy nie rozmawiał z nim na temat postępowania w sprawie pana K. Komendant sprawdził też, że pan K. dostał mandat za niewłaściwe parkowanie. - Ta sprawa nie została umorzona - zapewnił. I dodał, że jeszcze dziś złoży doniesienie na policję w sprawie popełnienia przestępstwa. Kto je popełnił, oceni policja.
"Kierownictwo urzędu zaczęło używać prowokacji"
Michał Tabaka, kierownik referatu polityki informacyjnej w Urzędzie Miasta w Siemianowicach Śląskich, przysłał nam oświadczenie. Wyjaśnił w nim, że w ciągu ostatnich lat z urzędu miasta i podległych mu jednostek wiele razy wyciekały różne informacje. Wiceprezydent Bochenek postanowił więc wykonać do straży prowokacyjny telefon, by sprawdzić, czy sprawa mandatu też z urzędu wypłynie.
"Chcąc ustalić charakter wycieków, kierownictwo urzędu zaczęło używać prowokacji. I tak dokładnie było też w tym przypadku. Pierwszy zastępca prezydenta Siemianowic Dariusz Bochenek, po wcześniejszej konsultacji tylko i wyłącznie z Piotrem Saternusem, komendantem SM, chciał w ten sposób sprawdzić, czy po pierwsze, funkcjonariusz SM ulegnie bezprawnej presji, a po drugie, czy ów fakt - podobnie jak wiele innych wcześniej - nie wypłynie na zewnątrz. Tym razem prowokacja okazała się udana" - czytamy w oświadczeniu.
Tabaka dodał, że nie ustalono jeszcze, kto wyniósł z urzędu nagranie. Podkreślił, że o sprawie zostanie poinformowana prokuratura, ale pod kątem kradzieży nagrań rozmów z serwera straży miejskiej.
Marna próba ochrony wiceprezydenta
Grzegorz Wójkowski, szef stowarzyszenia Bona Fides, które monitoruje pracę samorządów, uważa, że wiceprezydent nadużył stanowiska. - Udawanie, że to prowokacja, jest marną próbą ochrony wiceprezydenta. Jeśli Bochenek się jej dopuścił, to i tak złamał prawo, bo jako funkcjonariusz publiczny takich rzeczy nie może robić - mówi Wójkowski.
Proszę posłuchać nagrania.
Naprawdę fajnie jest...
Jest to intro do mojego
następnego wpisu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz