JAK W TEMACIE:
http://wojciechsadurski.natemat.pl/152375,cyniczna-manipulacja-prezydenta-dudy
Cyniczna manipulacja Prezydenta Dudy
Decyzja, by połączyć referendum nad pytaniami
forsowanymi przez PiS (wiek emerytalny, wiek obowiązku szkolnego i lasy
państwowe) – jest cyniczna zagrywką. Nie przez sam fakt, ze w jednym akcie
głosowania łączy się wybory z referendum – to akurat jest bardzo częste we
współczesnych demokracjach i nie ma w tym nic skandalicznego. Chodzi o coś
zupełnie innego – o coś, co nie jest oczywiste dla nie-prawników, ale o czym
prawnicy Andrzej Duda i Jarosław Kaczyński doskonale wiedzą. Postaram sie to
wyjasnic.
W wyborach sejmowych i senackich nie ma tzw, „kworum” – czyli minimalnej liczby wyborców, która zapewnia ważność wyborom. Jeśli zagłosuje w skali kraju 1000 osób – wybory będą ważne. Ale w referendum, wiążący charakter wyniku zależy od kworum: musi w nim wziąć udział minimum 50 procent uprawnionych do głosowania. To strasznie dużo i udaje się osiasgnąć bardzo rzadko – np. w historycznym referendum na temat akcesji do UE.
Ale jest metoda na podbicie tej proporcji uczestników referendum – połączyć je z wyborami. Powie ktoś: no przecież obywatele mogą iść do wyborow ale odmowić wzięcia udziału w referendum. Już tłumaczę.
Jak sprawdzić owo kworum referendalne, jeśli referendum połączone jest z wyborami.?W referendum „wolno stojącym” sprawa jest jasna: liczy się ilość osób które przyszły do lokalu wyborczego, gdzie przeprowadzane jest głosowanie w referendum. Ale jeśli referendum połączone jest z wyborami? Już chyba widzą Państwo na czym polega manipulacja, ale wyjaśniam dalej:
Najbardziej rzetelną metodą sprawdzenia liczby glosujących w referendum jest obliczenie liczby wydanych kart referendalnych. Tak właśnie powiedziała w piątek pani z PKW: gdy wyborca weźmie kartę referendalną, w tym momencie wziął w udział w referendum i nabija liczbę uczestniczących.
Przychodzi zatem Kowalski do lokalu wyborczego. Kowalski nie jest prawnikiem, ale wprost przeciwnie, ma jakis uczciwy zawod. Chce wziąć udział tylko w wyborach, ale nie zna się na wszystkich niuansach prawnych. Pani za stolikiem, przykrytym zielonym suknem, daje mu trzy karty: Sejm, Senat i referendum. W momencie, gdy Kowalski wziął wszystkie trzy, staje się jednym z biorących udział w referendum. Nawet jeśli potem przekreśli pytanie, odda kartę pustą albo wpisze brzydkie słowo- dokłada się do interesu Dudy i Kaczyńskiego, gdyż przyczynia się do prawdopodobieństwa, że wynik będzie ważny. A ponieważ świadomie wezmą w nim udział głównie sympatycy PiSu, szansa jest, że spośród odpowiadających na pytania, większość odpowie tak, jak PiS wzywa. A nawet ci, którzy są przeciwni, pomogą PiS-owcom w momencie, gdy wezmą kartę.
Kowalski, by nie wpaść w taką pułapkę, zastawioną na niego przez Prezydenta Dudę i Prezesa Kaczyńskiego, musi z góry odmówić wzięcia karty referendalnej. Ale by to zrobić, musi znać się na różnicy miedzy procedurą wyborczą a referendalną. Ale nawet jeśli się zna, może uważa, że jest niegrzecznie nie wziąć trzech kart, które miła pani z komisji mu wręcza.. Albo – i tu jest najważniejszy problem – nie chce odmówić wzięcia karty, gdyż w ten sposób automatycznie dokumentuje on swą niechęć względem referendum. To zostaje odnotowane – Kowalski odmówił przyjęcia karty referendalnej (o tym, że tak będzie, zapewnila już Pani z PKW) – i w ten sposób znalazł się na liście wyborców, niechętnym PiS-owskiemu referendum. Jak to ma się do tajności udziału w referendum?
W ogóle się nie ma. Stworzona zostaje baza danych z nazwiskami ludzi, nie lubiących PiS i Andrzeja Dudy. Ja akurat nie mam nic przeciwko temu, by moje nazwisko figurowało na takiej liście, nawet możliwie wysoko. Ale Kowalski może i ma prawo tego nie chcieć. Jak widać, chytre połączenie PiS-owskiego referendum z wyborami powszechnymi jest cyniczną zagrywką, która każe obywatelom albo przyczynić się do ważności referendum, albo zadeklarować urzędowo swoje sympatie polityczne. Spryciarza mamy za Prezydenta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz