Jacyś kretyni w
pseudowspominkach o Cockerze, zarzucają Mu, że nic nie napisał sam. Że tworzył
jedynie covery.
Ale, przecież nigdy niczego
nie ukradł?
Kurwa, On był Odtwórcą, nie
twórcą. Jakoś sobie nie przypominam, żeby M. Streep napisała jakiś scenariusz,
a jest najwybitniejszą żyjącą aktorką. Odtwórca nie musi umieć tworzyć. Od tego
są specjaliści. I konia z rzędem temu, kto widział Poetę, który wypowiedział
swój utwór, powodując wzruszenie u odbiorcy.
Jasne, że z rzadka się
zdarza, że Twórca potrafi zinterpretować swoje dzieło. Wówczas należą Mu się
oklaski. Na stojąco. Ale takie same oklaski należą się normalnemu świetnemu odtwórcy.
Cocker nie grał na gitarze?
Może Mu mama nie kupiła, bo jej nie było stać. Ale, bez wątpienia, tę gitarę
czuł. Chlał i ćpał? A proszę uprzejmie mi znaleźć czystego artystę. Może od
Kochanowskiego zacząć?
Świat zszedł na psy.
Nauczyciele wtedy powinni
pisać programy (było), podręczniki i w wolnej chwili zająć się nauczaniem.
(Molier zszedł na deskach
teatralnych, ale to było z biedy. O winie nie wspomnę.)
Niech będzie pochwalony...
I ponownie: kurwa mać.
I ponownie: kurwa mać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz