piątek, 30 grudnia 2011

BYŁAM NA POCZCIE...

Dziś wieczorem byłam na poczcie. Odebrałam dwie odpowiedzi dyrektora Włodarczyka na dwa moje pozwy. To nie wszystko - ja je przeczytałam...!

Pod każdą z tych odpowiedzi widnieje imienna pieczątka dyrektora szkoły publicznej... Kurczę, chyba mu nikt tej pieczątki nie ukradł...? Będę musiała rozbudować stronę, żeby spokojnie móc wklejać dokumenty; coś mi mówi, że Kuba będzie musiał kupić serwer...

Miałam serdeczny - chrześcijański zamiar odpuścić panu W., który mnie zniesławił publicznie, tj. przed Radą Miasta Piotrkowa Trybunalskiego. Skoro jednak pan W. nadal ma być świadkiem drugiego pana W., czuję, iż mam społeczny obowiązek poinformować stosowne władze oraz lokalną społeczność, kim są obaj panowie W. 

O co chodzi? Otóż idzie o to, że pan Adam Wolski po raz kolejny będzie świadkiem pana Włodarczyka i to w sprawie, która w żaden sposób go nie dotyczy. Pan Wolski w ogóle mnie nie dotyczy. Po poprzednich wystąpieniach pana Wolskiego, mam jednak prawo spodziewać się, że będzie usiłował przed Sądem zrobić ze mnie ostatnią kurwę, która daje za szklankę denaturatu. Nie ma to oczywiście żadnego znaczenia w sprawie o stwierdzenie nieważności dokumentu, ale uważam, że społeczeństwo ma prawo wiedzieć, kim jest przewodniczący Rady Rodziców, chociaż i tak dochodzą mnie słuchy, że ludzie szepczą po kątach o podejrzanej komitywie dwóch panów W.

22 lutego o godzinie 9-tej rano w sali nr VIII odbędzie się rozprawa (IV P 326/11) w sprawie uchylenia wygaśnięcia stosunku pracy. Bowiem, jak pisałam na stronie, dyrektor Zbigniew Włodarczyk przy pomocy organów ścigania i innych służb powołanych do obrony społeczeństwa przed przestępcami, doprowadził do skazania mnie prawomocnym wyrokiem Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim za to, że podobno nazwałam go "chujem", tj. za przestępstwo z art. 216 KK. Z wyrokami sądów się nie dyskutuje, więc nie dyskutuję. Mam nadzieję, że z tym wyrokiem dyskutował będzie ktoś, kto jest do tego uprawniony. Wyrok uprawomocnił się z chwilą jego ogłoszenia, tj. 4. listopada 2011r. Oczywiście przysługują mi jeszcze środki odwoławcze, o czym przed sekundą wspomniałam.

1. grudnia 2011r. Sąd Okręgowy przywrócił mnie do pracy na poprzednich warunkach pracy i płacy i wyrok ten uprawomocnił się tego samego dnia ok. godziny 12-tej w południe (biły dzwony na Anioł Pański), z chwilą złożenia przeze mnie pisemnego oświadczenia o gotowości do pracy. 

Podczas rozmowy telefonicznej z Sekretarzem Szkoły - 2. grudnia rano, dowiedziałam się, że nie ma dla mnie żadnych wiadomości ze strony dyrektora.

5. grudnia rano, wezwana przez Panią Sekretarz Szkoły, podążyłam do niej (do Szkoły, nie do P. Sekretarz) po to, aby odebrać pismo, w którym dyrektor Włodarczyk stwierdza wygaśnięcie stosunku pracy z dniem 4. listopada

Z tego mi wynika jasno, że dyrektor Włodarczyk ni w ząb nie jorga kalendarza. ALBO COŚ GORSZEGO!: Dyrektor Włodarczyk, z nieznanych mi przyczyn, był przekonany o niekorzystnym dla mnie wyroku, jaki zapadnie 1. grudnia. Był tak przekonany, że od 4. listopada do 5. grudnia (rychtych miesiąc) nie przysłał mi sprostowanego świadectwa pracy, gdzie byłaby podana przyczyna rozwiązania stosunku pracy. 

Co stanowi art. 26 Karty Nauczyciela, łatwo sprawdzić. Nijak nie ma on zastosowania do mnie.

Wspomniana rozprawa będzie miała na celu ustosunkowanie się Sądu do kolejnych poczynań dyrektora Włodarczyka. Bo jak do tej pory - przyznano mi odszkodowanie za niezgodne z prawem działania pana Włodarczyka, anulowano jego zwolnienie mnie z rażącym naruszeniem prawa...

Sprawy finansowe jeszcze przed nami, panie Włodarczyk. Z przykrością muszę pana poinformować, że nie mam zaników pamięci, znam terminy sądowe i paru fajnych ludzi. 

Swoją drogą, jeżeli nazwę teraz pana loserem, frantem i tym, co może stanowić do tych słów rymy, czy również znajdzie pan ochoczo prokuratora w Piotrkowie Trybunalskim, żeby wytoczyć mi proces z art. 216 KK, który to prokurator, jak dobra kwoka, otuli pana pierzem swoich uprawnień?

Z powodu chromości nie złożyłam Państwu życzeń. Ale skoro ramię zrasta się jak powinno, zatem: 
Wszystkiego dobrego nam wszystkim, do siego roku!

środa, 21 grudnia 2011

JOŁKI-POŁKI


Jołki – połki.

Łażę po necie i czytam. Po raz kolejny zachwycam się wolnością, przejawiającą się w dostępie do informacji. Po raz kolejny przypominam sobie częstotliwości, na których nadawała Wolna Europa i po raz kolejny gęba mi się śmieje na myśl o tym, jakie męki musiała wadza przeżywać, mając świadomość, że się doszczętnie zagłuszyć nie da.

Wadza ma to do siebie, że jej sposób postrzegania świata jest niezmienny od zarania cywilizacji (którą na prywatny użytek nazywam: syfilizacją). Wadza nieodmiennie dąży do odcięcia poddanych od źródeł informacji, a poddani niezmiennie nie dają się robić w bambuko.

Jeszcze weselej jest, kiedy wadza udostępnia tak zwane informacje światu. Miałam już o tym kiedyś napisać; piszę teraz.

Proszę zajrzeć na stronę mojej Szkoły: www.sp8pt
Kliknijcie Państwo w „Najlepszych z najlepszych” albo w „Ogłoszenia”. Sprawdźcie Państwo, kto jest odpowiedzialny za stronę i jak ślicznie się promuje odnośnie do festiwalu kolęd. „Malyna” – jak mówi moja Przyjaciółka.

Ja jestem inwalida komputerowy. Ale ktoś jest bezczelem. I jest bezczelny wobec całego świata, chyba, że ja przeceniam zasięg internetu?
























sobota, 17 grudnia 2011

ZASŁYSZANE cz. I

Rozmawiam z koleżanką, nauczycielką. Mówi ona: „Ja tam mogę wykazywać swój czas pracy, tylko będę musiała to zaplanować jakoś wstecz”. „Jak to: wstecz?” – pytam ja. „Ano, tak, że muszę przewidzieć, ile czasu zajmie mi dokumentowanie tego, co zrobiłam, bo jeśli tego nie zrobię, może się okazać, że robię nadgodziny pisząc ten wykaz czynności, których dokonałam. Za nadgodziny nikt mi nie zapłaci; praca bez zapłaty jest niezgodna z prawem, więc stanę się przestępcą umyślnym i w rezultacie stracę pracę”.

„Albo taka Jolka, ta pisze powoli, pismem kaligraficznym. Napisanie recenzji pod pracą zajmuje jej dwie i pół minuty, bo, na szczęście, szybko myśli. Ja też myślę szybko, ale i szybko piszę. Mnie napisanie podobnej zajmuje minutę. Na stu pracach oszczędzam czas na fryzjera; przecież Jolka się wścieknie”. „Będziesz musiała chodzić do fryzjera w konspiracji...” – rzekłam.

Sportowców rozliczać trzeba. Jak przebiegł sto metrów szybciej, niż kolega z Litwy, obciąć mu kasę, bo krócej pracował. ale – o tym to już było.

Nie było o Monice, a obiecałam...

Z Moniką było tak:
Pracowała w świetlicy środowiskowej, czynnej po południu w jednej ze szkół podstawowych. Dyrektorem tej szkoły był jurny, chwacki chłopak, mający niezachwiane przekonanie o własnej atrakcyjności. Przekonanie to nadszarpnęła Monika: bezczelnie nie zwracała uwagi na wdzięki i awanse dyrektora; kochała bowiem swojego męża, a dyrektor nie był dla niego żadną konkurencją.

Nasz zraniony w męskiej dumie dyrektor co i rusz wzywał Monikę do swojego gabinetu poprzez interkom. Monika co i rusz biegała do gabinetu dyrektora, żeby wysłuchiwać kolejnych propozycji... W końcu poskarżyła się mężowi. Ten udał się do szkoły, aby rozmówić się z natrętem.

Usłyszał w odpowiedzi od rzeczonego dyrektora, że to Monika go nachodzi i  nagabuje seksualnie, co potwierdzić mogą woźne; przecież widziały wyraźnie, jak Monika biega do gabinetu bez przerwy...

Mąż Moniki nie strzymał...

Sprawy w sądzie o naruszenie nietykalności cielesnej nie było. Monika zmieniła pracę.

Ci, którzy wiedzą, o kogo chodzi, to wiedzą. Inni niech się zaopatrzą w dyktafony, regularnie je ładują i mają rozeznanie, do kogo nie przychodzi się bez dyktafonu w kieszeni. Brak dyktafonu może wiele kosztować. I pamiętajcie o kopiach zapasowych. Zapamiętajcie, gdzie rośnie drzewo, w dziupli którego ukryliście nagrania.

Polecam szklane słoiki typu „twist-off”, wiewiórka nie ruszy...

poniedziałek, 12 grudnia 2011

NO TO AGONIA


AGONIA – okres przedśmiertny, w którym stopniowo narasta upośledzenie czynności UK, oddychania, zamroczenie; słabną odruchy i sprawność zmysłów; trwa od kilku godzin do kilku dni.

W przypadku wystąpienia napadu drgawkowego, głównie z towarzyszącą mu utratą przytomności trzeba zabezpieczyć chorego przed możliwością powstania urazów. Jeżeli napad drgawkowy trwa dłużej niż jedna minutę niezwłocznie trzeba zatroszczyć się o zorganizowanie mu jak najszybciej pomocy medycznej.

          „Podczas ataku tonicznego pacjent ma zaciśnięte mocno zęby, zgięte kończyny w łokciach, wyprostowany kręgosłup łącznie z kończynami dolnym”,

 Zagiętych kończyn w łokciach nie stwierdziłam, za to zaciśnięte szczęki tak.

Chłopak podobno studiował prawo, w każdym razie tak kazał drukować na ulotkach wyborczych. A nie odróżnia 226kk od 216kk. Nie rozróżnia winy umyślnej od nieumyślnej; nie czyta ze zrozumieniem Karty Nauczyciela. Nawet wyroków sądowych nie potrafi czytać, na co zwracałam uwagę jakiś czas temu. Nie wiem, czego tam jeszcze nie umie, mało mnie to obchodzi – nie jestem odpowiedzialna za stan umysłu, duszy, wykształcenia Włodarczyka. Niepokojące może jest to, że ludzie, którzy mu pomagają, czyli - mali pomocnicy – również nie grzeszą  lotnością, co razem stanowi dosyć żenujący obraz.

Wróćmy do naszych baranów.

1. grudnia zostałam przywrócona do pracy na poprzednich warunkach pracy i płacy. Wyrok jest prawomocny, a fakt istnienia nieprzerwanego stosunku pracy dokonał się z chwilą, kiedy złożyłam oświadczenie o gotowości do pracy; tego samego dnia.

Nie był Włodarczyk zadowolony, sprawiał wrażenie, jak gdyby był gotów na wyrok inny. Od przedpołudnia 1. grudnia do przedpołudnia 5. grudnia grodził pisma. Z radosnej twórczości wynika, że przypisuje mi on winę umyślną z art. 226; ja zaś zostałam „skazana” za winę nieumyślną z art. 216. Z lekkością kaczego puchu chłopak robi z wymiaru sprawiedliwości ścierwo. Won z Sądem Okręgowym, kiedy nie umie orzekać, jak ja każę!

Kolejny raz przestrzegam przed tym indywiduum. Żeby mi nikt nie zarzucił, że nie mówiłam.

Ponieważ złamałam prawe ramię, trudno mi pisać lewą ręką, a Kuba zajęty, następnym razem będzie więcej, Kuba wklepie.

niedziela, 4 grudnia 2011

FAKTY I NADZIEJE ORAZ "FAKTY I MTY"

W piątek, 2. grudnia, ukazał się kolejny numer tygodnika "Fakty i mity". Na stronie siódmej zamieszczony jest tekst traktujący o sprawach, o których czytali Państwo na stronie. Nie podaję bezpośredniego linka, ponieważ naruszałoby to prawa gazety. Tygodnik "Fakty i mity" (od którego nazwy wzięłam, jak wiadomo, tytuł bloga) to tygodnik związany z Palikotem, więc ostrzegam katolickich wrażliwych przed lekturą.

Tak, jest to reklama. Reklamuję jednak nie pismo, lecz siebie, więc mi wolno. Piszę to na wszelki wypadek, bo może ktoś, gdzieś, kiedyś zechciałby mnie pozwać o coś, cokolwieczek...

sobota, 3 grudnia 2011

POTENCJA I IMPOTENCJA



Potencja –  według Arystotelesa jest tym, co możliwe lub tym, co dopiero powstanie, w odróżnieniu od tego, co rzeczywiste lub tego, co już powstało i jest.

W pojęciu bardziej popularnym oznacza zdolność do jakiegoś działania.

U Sienkiewicza słowo „potencja” pojawia się w powieściach historycznych bardzo często i oznacza siłę, potęgę, moc; zwłaszcza, jeżeli idzie o wojsko polskie.

Jak to jest się czuć pozbawionym mocy, panie W.? Fajnie jest?

Panie Włodarczyk, proszę sobie przypomnieć naszą rozmowę sprzed wielu lat, kiedy jeszcze byliśmy na „ty”. Miała ona miejsce podczas pierwszych zawirowań, pańskich niezupełnie prawnych działań, w gabinecie dyrektora, czyli pana. Powiedziałam wówczas: „Zbyszek, nigdy nie stawiaj człowieka w sytuacji bez wyjścia. Najlichsza mysz, zagnana w kąt, w obronie życia potrafi się rzucić i bardzo dotkliwie pogryźć”.

To była, w mojej ocenie,  porada cenna i zupełnie darmo.

Naprawdę, nigdy nie przyszło panu na myśl, że „los się musi odmienić”?

W naturze przetrwają jedynie osobniki najsilniejsze. Odporne. Pan przetrwa, proszę się nie niepokoić. Zagadką jest, dlaczego przetrwałam ja , prawda?
 Trudno to zrozumieć – ja się nie poddaję. Prawdopodobnie dlatego, że zostałam wychowana na „Czterech pancernych”, że o psie nie wspomnę; i na „Kapitanie K.” Radiowej „Trójce”, paru innych artefaktach, jak to młodzież mówi dzisiaj.

Wracam do pracy, którą kocham. To jest dosyć trudno zrozumieć, ale jest wielu specjalistów, którzy potrafią wytłumaczyć moje motywacje. Proszę skorzystać z ich pomocy.


Cóż, inteligencja polega między innymi na umiejętności kojarzenia faktów...


czwartek, 1 grudnia 2011

POWRÓT MARNOTRAWNEJ

Wróciłam na opuszczone przeze mnie dawno temu pewne Forum. I tam przeczytałam sobie wiersz, który uznałam za "znak post factum". Wczoraj bowiem wzięłam kota. Porzuconego przez dobrych ludzi w przededniu zimy. Małe toto jest i dosyć uciążliwe, ale mruczy. Kuwetę też przyjął ze zrozumieniem. Mojego psa uznał za mamusię, co mię odciąża nieco.

Napisał Franciszek J. Klimek

Weź kota

Jeśli los ci doskwiera boleśnie
i rozwściecza znajoma tępota,
to zrób to, co słyszałeś już wcześniej:
weź k o t a .

Jeśli wokół panoszą się wieprze
i rozrasta się zwykła hołota,
to zrób to, co dla ciebie najlepsze:
weź k o t a .

Jeśli kryzys ci zdrowie rujnuje,
lub zawiodła cię bliska istota,
to zrób to, co niewiele kosztuje:
weź k o t a .

Jeśli zbyt ci samotność dokuczy,
a twe serce w rozterkach się miota,
to znajdź coś, co ci miłość wymruczy
weź k o t a .

* * * *

A kiedy weźmiesz
i po jakimś czasie
powiesz, że nic ci nie dało kocisko,
wtedy odpowiem,
że w tej ludzkiej masie
na drabinie ewolucji
jesteś troszeczkę za nisko.

ZOSTAŁAM PRZYWRÓCONA DO PRACY

Dzisiaj, po rozpoznaniu sprawy przed Sądem Okręgowym, zostałam przywrócona do pracy na dotychczas zajmowanym stanowisku.

Skarga kasacyjna Włodarczykowi nie przysługuje, bo  nie wnosił apelacji od wyroku pierwszej instancji. Miało być pięknie, łatwo i przyjemnie - tak, jak do tej pory. Nic już nie będzie takie, jak przedtem, prawda, panie W.? Od tej pory będziesz pan liczył czas, tak, jak inni: na "before and after". 

Zgłosiłam na piśmie gotowość do pracy, stawiam się jutro po skierowanie na badania kontrolne.

Jeżeli pan dyrektor nie przywróci mnie do pracy, grozi mu kara pozbawienia wolności do roku. No, chyba, że się zsumuje i inne sprawki; wtedy może się okazać, że świat się mocno zmienił w czasie pobytu poza miejscem zamieszkania...

Obiecałam historię Moniki, przełożę ją na jutro. Dzisiaj jestem zbyt szczęśliwa, że (być może) znowu będę gadać z uczniami, pokazywać im świat i tłumaczyć, że zawiłości gramatyki nie są powodem do płaczu...

Pewne osoby nabrały odwagi i jestem bombardowana przypomnieniami o postępowaniu pana W. w różnych sytuacjach. Są to rzeczy i ciekawe, i obrzydliwe jednocześnie. Nie wiem, czy o nich napiszę, bo umiarkowanie mi się podoba to, ze wspomniane osoby mną chcą załatwić swoje porachunki z panem W. Jeszcze się nad tym zastanowię.

wtorek, 29 listopada 2011

PRODUCENT NOTATEK SŁÓŻBOWYCH

Byłam dzisiaj w sądzie. Przeglądałam akta sądowe do sprawy o przywrócenie do pracy. Znalazłam tam "notatkę słóżbową" na okoliczność, że Kuba nazwał Włodarczyka "cwelem". Takie "notatki słóżbowe" są widać produkowane przez Włodarczyka masowo, bo znajdują się w innych aktach, innych spraw sądowych i wszystkie są oryginałami. Podpisuje je płacząca ze strachu pani sekretarz szkoły.

Ja rozumiem - sporządzić notatkę, wetknąć ją tam, gdzie potrzeba, ale - żeby tak na chama, po kilka naraz? To jak podrabianie papierów wartościowych...

Żal mi pani sekretarz szkoły. Utraciła bezpowrotnie swoją świeżość. Już nigdy nie będzie tą samą Dziewczyną - roześmianą, wieszającą zgłodniałym ptakom jedzenie na drzewach w ciężki czas zimy.  Za pięć lat smutne brózdy pokryją Jej twarz. Nie bruzdy smutku, lecz - smutne brózdy.


W głowę zachodzę, co ma cwelostwo Włodarczyka, stwierdzone w chwili rozpaczy przez Kubę do przywrócenia mnie do pracy? 
Może jednak ma, w takim razie jutro opowiem historię pewnej Moniki, która pracowała w świetlicy środowiskowej w mojej szkole...

niedziela, 20 listopada 2011

W PIZZERII

Byłam dzisiaj z Kubą w pizzerii. Przysiadł się do nas właściciel i zaczął opowiadać o swoich perypetiach z piotrkowskimi sądami. Słuchaliśmy tego z dużym zrozumieniem, co pewien czas wtrącając zapewnienia, iż wiemy co nieco o piotrkowskich sądach. Czasami napomykaliśmy o tym nawet, że nasza wiedza jest „twarda”.
W którymś momencie nasz rozmówca opowiedział o tym, jak zdrowo zdenerwowany, rzekł do pani sędzi: „Wio!”. Po czym został ukarany za obrazę, a następnie pouczył Sąd, co może pani Sędzia sobie zrobić z grzywną – w sensie – gdzie może ją sobie wsadzić.

Takie opowieści się zdarzają. Nie to mnie zdziwiło. Zdziwiło mnie natomiast to, że nie uczułam nic. Zupełnie nic: ani zdziwienia, ani oburzenia, ani rozbawienia. Czułam się tak, jak gdybym usłyszała rzecz oczywistą, na przykład, że pada deszcz.
Teraz, po wielu godzinach, zastanawiam się, czy to jest dobrze, że obywatel państwa prawa nie czuje zupełnie nic, kiedy w jego obecności lży się Sąd Rzeczypospolitej. Sąd, który w osobie żywego człowieka, z godłem nad głową, z godłem na szyi, powinien reprezentować jedną z ważniejszych władz tego kraju.
Kuba również nie zmienił wyrazu twarzy.
Czy to jest normalne? Tak, jest normalne, jeśli na przykład poczytać uzasadnienie Sądu Rejonowego w sprawie sprostowania świadectwa pracy. Czytam tam: „Sąd wskazał, że prawo pracy nie przewiduje bezwzględnej nieważności czynności prawnych.”

Moi Rodzice marzyli o tym, żebym została prawnikiem. Gratuluję sobie, że sprzeciwiłam się woli Rodziców, chociaż do tej pory mam sobie za złe fakt nieposłuszeństwa.

„Sąd wskazał, że prawo pracy nie przewiduje bezwzględnej nieważności czynności prawnych.” Jak powiedziałam, nie jestem prawnikiem, więc nie umiem po ichniemu gaworzyć. Ale na mój rozum – bezwzględnie nieważna jest czynność prawna, która nie jest w prawie osadzona. Konstytucja mojego Kraju mówi do mnie, obywatela tego Kraju następująco:
Art. 31.
  1. Wolność człowieka podlega ochronie prawnej.
  2. Każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje.
Prawo nie nakazuje mi bezwzględnego wykonywania rozkazów przełożonego, jeżeli nie jestem na wojnie. A może ja jestem na wojnie, jestem zmilitaryzowana, tylko o tym nie wiem?
Artykuł setny kp cytowałam tyle razy, że mi się niedobrze od tego robi.
A co robi Sąd? Sąd robi swoje. To znaczy – co musi. W tym kontekście odezwanie się Właściciela pizzerii: „Wio!”, nabrało dla mnie i dla Kuby również, tak smutnego znaczenia, ze żadne z nas nie zareagowało.

Pytają mnie znajomi, co ja z mojej walki mam. Dzisiaj pojęłam: między innymi i to, że nikt do mnie nie powie: „Wio!”.


niedziela, 13 listopada 2011

JAKIEŚ GNOMY, CZY JAK...

ZARAZ SIĘ NAUCZĘ...

Nie wkleiła się gadzina, muszę nad sobą popracować. Zaraz coś pozmieniam i nie nazywam się Gładysz, jeżeli gadziny nie wkleję.

DŁUGI ŁYKEND

Przedstawiam zatem dokument. Proszę zwrócić uwagę na kolejny raz podaną podstawę prawną.

Kontaktuje się ze mną wiele osób i wszystkie one nie rozumieją, jak mogło się stać, co się stało. Wszystkie One proszą mnie o kolejne wyjaśnienia. Niektórzy idealiści posuwają się do przypomnienia, że niewolnictwo zniesiono jakiś czas wstecz. Po obejrzeniu i sfotografowaniu dokumentów patrzą na mnie podejrzliwie. Zwłaszcza ta ich podejrzliwość zastępuje mi ogrzewanie w chałupie; bo kiedy się człowiek dobrze roześmieje, robi mu się cieplej.

Teraz podaję to, co jutro znajdzie się w SP nr 8:



Piotrków Tryb., dn. 14.11.2011r.

Maria Gładysz
ul. Mickiewicza 30
97-300 Piotrków Tryb.


Dyrekcja Szkoły Podstawowej
nr 8 w Piotrkowie Tryb.
ul. Sienkiewicza 8
97-300 Piotrków Tryb.


Pismo o poniższej treści jestem zmuszona złożyć ze względu na terminy sądowe.

Na podstawie Art. 97§21 KP wnoszę o sprostowanie świadectwa pracy w ten sposób, że żądam wykasowania czwartej linijki opisującej moje okresy zatrudnienia w Szkole Podstawowej nr 8, im. Emilii Plater w Piotrkowie Tryb.

W to miejsce żądam wpisania treści zgodnej z prawem, tj. od dn. 01.09.1993r. do chwili bezprawnego zwolnienia mnie z pracy, czyli: 24 (21?).05.2010r. nauczyciel 18/18.


UZASADNIENIE



Nigdy nie byłam zatrudniona jako wychowawca świetlicy w wymiarze 26/26.

Ostatnia zawarta ze mną ważna umowa o pracę jest datowana na dzień 01.09.1993r.

Jeżeli pan dyrektor Szkoły Podstawowej nr 8 im. Emilii Plater w Piotrkowie Tryb. jest w posiadaniu innej umowy, bardzo proszę o przesłanie mi kopii. W przeciwnym razie nadal utrzymuję, iż w przesłanym i sygnowanym przez pana piśmie poświadcza pan nieprawdę, co jest przestępstwem.


POUCZENIE



Zatrudnienie (praca w sensie prawnym) jest umową między dwiema stronami, pierwszą – będącą pracodawcą i drugą – zwaną pracownikiem.
Praca jest odpłatna, nie ma możliwości pracy bez wynagrodzenia – Art. 22§1 KP, popr. 12.11.2010r. (SA).

Umowa o pracę: Jest to jeden ze sposobów nawiązywania stosunku pracy. Jest to czynność prawna polegająca na złożeniu zgodnych oświadczeń woli przez pracownika i pracodawcę, w których pracownik zobowiązuje się do osobistego świadczenia pracy na rzecz pracodawcy, pod jego kierownictwem oraz w miejscu i czasie przez niego określonym, a pracodawca do zapłaty umówionego wynagrodzenia

Elementami umowy o pracę są:
- data zawarcia umowy;
- określenie rodzaju umowy;
- określenie stron umowy;
- określenie rodzaju pracy;
- określenie czasu pracy;
- określenie wynagrodzenia;
- określenie miejsca pracy.



WYJAŚNIENIE



Nie posiadam jeszcze wyroku Sądu Rejonowego wraz z uzasadnieniem, który zapadł dn. 21.10.2011r. W związku z czym bardzo trudno mi się do niego odnieść; niemniej jednak z całą stanowczością twierdzę, iż nigdy nie byłam zatrudniona jako wychowawca świetlicy. Przypuszczam, iż Sąd dokonał omyłki albowiem sprawa IVP212/09 (VPa131/10) rozstrzygnęła się ostatecznie dn. 11.01.2011r., kiedy to uprawomocnił się wyrok Sądu Okręgowego, oddalający obie „apelacje”.

Żądanie moje jest w pełni – prawnie – uzasadnione.



Tu następuje mój podpis, ale – że kopiuję, to go nie ma.


Wczoraj oglądaliśmy z Kubą po raz kolejny „Rozmowy przy wycinaniu lasu” Tyma. Zamiast na scenę – patrzyliśmy po sobie, kiedy padała jedna z ostatnich kwestii: „Nie spiesz się. Jeszcze czas. Co ty go będziesz karał? Sam się ukarze. Za dobrze się poczuje, za pewnie. Kółko mu się urwie albo sam gdzie z drogi wypadnie, bo myśli, że taka ona szeroka zawsze będzie i dla niego ta droga...”.


czwartek, 10 listopada 2011

Kuba do mnie dzisiaj mówi: "Ty zasypiasz, czy myślisz?" Ja mu na to, że myślę; On na to, żebym włączyła niebieskie światło. 

Bo, jak powiedział przyjaciel Kuby - bareizm rządzi. Ma wielką, ten Przyjaciel, władzę.

Zamyśliłam się: otóż do jakiego stopnia niekompetencji może dowlec się Sąd. Z łańcuchem na szyi. Jak by ktoś bardzo chciał, to nawet i z biretem.

Otrzymałam oto trzecie "świadectwo pracy". Z identycznym błędem. Czy myślisz, drogi Czytelniku, że załatwisz sprawę w Sądzie? Nigdy na to nie licz. Zgromadzone środki wydaj na mediatora. Wybierz mediatora skutecznego. Zorientuj się, jakimi przedmiotami dysponuje mediator i zadbaj o to, żeby nie było na nich Twoich odcisków palców. Śladu śliny też nie. Ani czegokolwiek, co Twoje jest. Amen. Sąd będzie miał mniej roboty, więcej czasu na przechadzanie się z papierosem w ustach podczas rozpatrywania sprawy o naganę z powodu zapalenia papierosa, prawda?

Kochany Panie Urban, zaprenumerowałam w mojej szkole "Kulisy" tylko po to, żeby czytano Pana felietony. Defraudowałam, po prawdzie, komusze pieniądze, po to, żeby czytano komucha. Słuchałam Pańskich wystąpień jak zaczarowana. "Rząd się sam wyżywi..." Naturalmente, każdy i wszędzie. Kupowałam także Pańskie książki. W jednej z nich był passus o tym, jak to nakazano profesorom uczelnianym opisywać i wykazywać tak zwany "czas pracy". I jak oni, ci biedni pracownicy naukowi, zostali zmuszeni do tego, żeby większość swojego koncepcyjnego czasu poświęcać na wypełnianie stosownych rubryk. Nowe wraca; właśnie się przemyśliwa o tym, jak rozliczyć czas pracy nauczyciela. Powodzenia życzę, szczerze.

Czym jest "zatrudnienie"? Odsyłam Państwo do stron prawniczych. To nie do wiary, jak można w Piotrkowie Trybunalskim spokojnie, w poczuciu absolutnej bezkarności,  łamać Prawo. 

Nie miałam innego wyjścia - musiałam tę swoją historię puścić w świat. 

Jeszcze raz apeluję: Drogi Czytelniku! Osiem razy się zastanów, zanim utkniesz sprawę w piotrkowskich sądach.

niedziela, 6 listopada 2011

JAKŻE SIĘ CIESZĘ!

Naprawdę, ogromną radość sprawiły mi odpowiedzi na e-piotrków. Jak napisał jeden z Internautów - olewam, ale się nie poddam. Jak to powiedział Hemingway o Człowieku? Że można Go zniszczyć, ale nie pokonać. Jestem metodycznie niszczona przez Włodarczyka. Nie boję się w ten sposób napisać, bo jest to przecież prawda, a Włodarczyk, częsty i gęsty gość różnych kościołów wie z pewnością, że Prawda zawsze się obroni.

Nie czuję się już tak potwornie samotna i nieszczęśliwa. Mam już w nosie, że moje dawne "koleżanki z pracy", które wiadra pomyj i rzygowin (dosłownie, bo wymiotowały ze zdenerwowania na myśl o pracy w atmosferze stworzonej przez Z.W. w mojej Szkole) wylewały na wspomnianą kreaturę, nie utrzymują ze mną kontaktu - ze strachu. 

W zamian znalazłam innych ludzi i inne kontakty.

Poza tym - mam czas na obwąchanie zaległych lektur, które swojego czasu prawie masowo sprowadzałam z allegro i które cierpliwie czekały na swoją kolej. Są to zawsze książki używane, które mają, niekiedy lekko tylko uchwytne, ślady swoich byłych właścicieli. Niektórzy z nich mieli w zwyczaju poślinić palec przed przewróceniem karty w prawym dolnym rogu; inni w górnym. Niekiedy jestem prawie pewna, że poprzedni właściciel był leworęczny. Albo, że miał młodego psa. Bez pudła. Wierzcie mi, że bywają chwile, kiedy stare książki potrafią mi zapachem powiedzieć, jakiego mydła używał właściciel...

I to wszystko dzięki tobie, Z.W.

FAKTY I NADZIEJE: ZOBACZYMY

FAKTY I NADZIEJE: ZOBACZYMY: Geistenmord, będziesz pierwszy, który się dowie.

ZOBACZYMY

Geistenmord, będziesz pierwszy, który się dowie.

W SĄDZIE OKRĘGOWYM

W piątek miała miejsce rozprawa w Sądzie Okręgowym, dotycząca mojego haniebnego przestępstwa...

Czekam na uzasadnienie wyroku Sądu, bo nadal jestem winna.

Jutro napiszę więcej.