No, nie udało się z zakazem
śmieciowego jedzenia.
|
|
|||||
|
Akt prawny
Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 26 sierpnia 2015 r. w sprawie grup środków spożywczych przeznaczonych do sprzedaży dzieciom i młodzieży w jednostkach systemu oświaty oraz wymagań, jakie muszą spełniać środki spożywcze stosowane w ramach żywienia zbiorowego dzieci i młodzieży w tych jednostkach |
||||||
|
||||||
Data ogłoszenia:
|
2015-08-28
|
|||||
Nazwa dziennika:
|
Dziennik Ustaw
|
|||||
Rok:
|
2015
|
|||||
Pozycja:
|
1256
|
|||||
Pobierz plik:
|
||||||
Jest zakaz sprzedawania
niezdrowych produktów w szkołach. Cudny zakaz. Tyle, że nie wyda. A nie
wyda dlatego, że dzieci i młodzież nie
znają za dobrze pojęcia „strach przed władzą” i zakazy durne w dupie mają.
Teraz się będę chwalić, komu
przeszkadza, niech nie czyta.
Osobiście, w czasach, kiedy
pracowałam w szkole, wyprowadziłam z ciężkiej otyłości dwoje dzieci. Otyłość u
dzieci jest albo spowodowana chorobą (i tu sklepiki nie mają nic do rzeczy),
albo problemami w rodzinie. Tertium non datur.
Z obojga kpili rówieśnicy.
Normalne. U chłopaka otyłość przeszła w agresję, a, że był bardziej zwalisty,
zawsze pokonał przeciwnika. Był zatem postrzegany jako zakapior szkolny.
Któregoś razu wzięłam go na
bok i opowiedziałam prawdziwą historię swojego życia. O tym, jak ważyłam sto
osiemnaście kilogramów, że było to spowodowane nieumiejętnością poradzenia
sobie z problemami, o kłopotach ze stawami i kręgosłupem i o tym, że można
porażkę przekuć na sukces.
Jakieś trzy miesiące wstecz,
ten, już mężczyzna, ukłonił mi się uprzejmie na Wojska Polskiego.
Odpowiedziałam automatycznie. Wtedy on zapytał: „Pani mnie nie poznaje?”
Przyjrzałam się i prawie
wykrzyknęłam: „Poznaję, tylko zmieniłeś fryzurę!”
Z dziewczyną było łatwiej.
Dała się przestraszyć: „Wyobraź sobie, że się zakochałaś w fajnym chłopaku. Ty
jesteś fajna i on jest fajny. Ale – co on zobaczy? Nawet, gdybyś mu się bardzo
podobała, to cię nie zaprosi do pubu, bo by się koledzy z niego śmiali”.
Nie sklepiki, durnowata,
oczadziała władzo. Co to w ogóle jest? Teraz dzieciaki ćpają słodycze, bo to
wyzwala serotoninę i dopaminę. I życie staje się znośne. Za chwilę zaczną
używać czegoś mocniejszego. Zakażcie, pani Kopacz, sprzedaży alkoholu. Tysiące
ludzi polegnie, ale reszta zacznie żyć. To przecież takie proste.
Cholera, przecież problem
jest gdzie indziej. I ojce narodu to wiedzą. Czy to kolejna zdrada? Załatwić
panią Alę, Elę, Kasię, bo wokół sklepików tętniło życie.
Za zakazem zawsze idzie
nakaz.
Oczyma duszy widzę nakaz
spożywania jabłka podczas drugiej i czwartej przerwy. Cholera jasna, nie mam
sadu. Błąd.
Widzę uzbrojonych
funkcjonariuszy, którzy pilnują ustawione w szeregu dzieci, żeby jadły jabłka.
Pierwsze pokolenie będzie
płakało. Drugie mniej, a trzecie wcale się nie będzie zastanawiać nad niczym:
jabłko, to jabłko; co tu wydziwiać? Zresztą, trzecie pokolenie już będzie
zaczipowane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz