Oglądałam ostatnio w telewizji polskiej reportaż o tym, że
pewien człowiek ściął bez pozwolenia drzewo rosnące na jego prywatnym terenie.
Państwu też się musiało obić o uszy.
Został
ten człowiek (personalnie) ukarany grzywną za samowolkę – w wysokości, bodajże,
osiemnastu tysięcy złotych. Podobno drzewo przygniotło jego matkę i musiał
je ściąć natychmiast. Nie będę się tu bawić w detektywa, jak było naprawdę.
Reporterzy mogą wyolbrzymiać bądź przekłamywać... Fakty natomiast są dwa:
mężczyzna ściął drzewo rosnące na jego posiadłości i została za ten czyn nałożona
na niego kara w wysokości osiemnastu tysięcy złotych.
Wypowiadający
się w reportażu urzędnicy mówili coś o tym, ze dura lex, sed lex. I tu, proszę
Państwa, zesikałam się ze śmiechu.
Podobno
weszła w życie ustawa o odpowiedzialności urzędników. Włodarczyk żadnej
odpowiedzialności nie poniesie, bo prawo nie działa wstecz. Ale – ja mu w
poniedziałek wyślę kolejne pismo z zapytaniem o moje ukradzione pieniądze... A on
mi znowu brednie odpisze. Ale teraz, panie kochany, to już pan będziesz odpowiadał.
Mam
nadzieję, że kiedy jutro pójdzie do kościoła, nie będzie się modlił o moją
śmierć, tylko o pokój na Ziemi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz