Tak się zastanawiam: czy w
trakcie przemian historycznych języka polskiego mogła zaistnieć sytuacja, że „u”
wyprostowało się w kierunku „o”? Bo to, że „o” się pochyla, nie ulega
wątpliwości, nawet dla takiego dyletanta, jak ja.
Janusz Stefański. Rozumiałam
jego tęsknoty do wiotkich, pachnących świeżymi bułeczkami kobiet. Nie raz o tym
rozmawialiśmy. Jak kumple. Szanowałam jego determinację w utrzymaniu Rodziny.
Bo jego tęsknoty do romansików nie likwidowały odpowiedzialności za Rodzinę.
A skąd ty wiesz, Janusz,
jakich prac się podejmowałam, żeby utrzymać walącą się ponad stuletnią chałupę
i zadbać o niepełnosprawnego Syna? Miałam dać ogłoszenie do gazety i tam się
wyspowiadać? „Dlaczego ty z nim rozmawiasz, przecież to mięśniak i dureń” –
pytały mnie osoby, których nazwiska również widnieją pod opisywanym dokumentem.
A ja miałam swoje racje i nie zamierzałam się tłumaczyć.
Bo ja cię, kurwa, rozumiałam. Bez wzajemności.
Paweł Grabowski. Facet, masz
jaja, jak arbuzy; odbiło Ci?
Renata Fontowicz. Jak tam
twoja migrena? Co tam, panie, w polityce, Chińczyki trzymają się mocno?
Krzysztof Jajszczak. Życie
uczy, że nawet największy oportunista, koniunkturalista i ugodowiec dostaje po
dupie. Nie tu – to tam.
Dobrze ci z tym podpisem?
Jak tobie dobrze, to i mnie dobrze. Przez wiele lat uważałam cię za
intelektualnego brata. Errare... – jak poucza Seneka Starszy.
Beata Michalak. Jak tam
odchudzanie? Bo widzisz, do sprawy należy podejść filozoficznie. Nie jeść na
chama grejfutów (grapefruitów lub z francuskiego jeszcze zabawniej: pamplemousses),
tylko pozbyć się problemu, który zajadasz. Zapomniałaś, z jakiej przyczyny
poszłaś na urlop ? Jak ci pięknie twój szef pomógł ? Zdrowia i
jeszcze raz zdrowia życzę.
Pietraszczyk Marta. Kto to jest, na boga żywego ?
Niech ktoś mi przyśle chociaż fotografię tego obiektu. Pani kochana, dużo ponad
siedemdziesiąt lat temu Reichsführer SS Heinrich Himmler, strażnik czystości rasy germańskiej, sformułował zasady
volkslisty. Będę bezczelna i
bezlitosna: przypominam, ze Niemcy tej wojny nie wygrały.
Grażyna Cieślik. Matka się w
grobie przewraca.
Ty będziesz mi o etyce prawić, kiedy nie
chciałaś wyjawić, z którym przejezdnym tirowcem sobie dzieciaka zmajstrowałaś? To
nie ja nie miałam wstępu do kościoła.
Zabolało? I miało zaboleć.
Jesteś silną kobietą, udźwigniesz. Ja to dźwigam od wielu lat. I żyję; co
więcej: mam zamiar żyć nadal, jakkolwiek by to komukolwiek było niewygodne. A
ty mi przywaliłaś. Czasem walę na odlew, czasem nie. Tym razem walnęłam.
Makowiec. Lubię i udaje mi
się, jeżeli tylko drożdże świeże są. Upierdliwe jest tylko moczenie maku, ale i
tu są profity: zlewam białe mleczko, włączam Beatlesów, a potem to już samo
płynie. Czyste, żywe i legalne opium. Jak mam czas, to przepłukuję mak, mleczko
suszę i później palę. Dużo roboty, ale warto.
Oczywiście, że plotę
głupoty. Ja znam miejsca pól makowych i najmuję
się do żniw. A to, co w łodygach – moje i tylko moje.
Panie Makowiec, zorientuj
się pan co do czasu i przestrzeni; pan mnie pewnie zna, bo ja jestem znaczna i
wielce powabna, jak ogólnie wiadomo, za to ja nie wiem, jak pan wyglądasz.
Ewa Synowiec. Nie podpisała
paszkwilu i dlatego dostała wypowiedzenie. Cokolwiek powiedzieć o Ewie Synowiec
– ma swoje niewzruszalne zasady. Poza tym – przejdźcie takie piekło w życiu,
jakie Ona przeszła – i pogadamy.
Jeśli kogoś pominęłam, to
dlatego, że nie ma go na liście albo, że jest pod szczególną ochroną. Nawet
takie ścierwo, jak ja, wie kiedy powiedzieć „stop”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz