„Prawo jest takie i tak stanowi, że jeślibyś oblała tego
drania kwasem solnym, to on by odpowiadał za to, że cię do tego doprowadził.
Tylko ty jesteś zdrowo walnięta. Nie wykorzystujesz swojej mocy. W życie
pozagrobowe chyba wierzysz? Trzeba mieć tylko dobrego adwokata. Sprzedaj, co
masz, wynajmij kogoś, kto ci poprowadzi sprawę tak, że dostaniesz niewyjęte odszkodowanie.
Masz przecież tego adwokata z P.? Odkupisz to, co sprzedałaś i jeszcze cztery
razy więcej. Jeżeli nie masz pieniędzy, poszukaj takiego, z którym się ugadasz
na procent od wygranej. W chuj takich jest. W dodatku niegłupich.”
„Nie”,
odpowiadam, „na razie jeszcze zachowuję szczątki wiary, później myślałam o
telewizji”. „Jedno wspomaga drugie, co ty, naprawdę taka głupia jesteś?” „Nie
jestem głupia, tylko się brzydzę”. „No to przestań się brzydzić, bo zaczną się
brzydzić tobą. Tu każdy ma za uszami, a W. zaczyna im przeszkadzać. Z tego, co
czytam, to jełop jakiś jest, a bronią go tylko dlatego, że się boją. I niech
cię nie interesuje, jak się wszystko dzieje i kto ma za uszami. Ty masz dostać
swoją kasę. Za rok pracy, ustawa tak mówi, a oni se piszą do najwyższego.
Dobrze, że nie do Watykanu, jeszcze. I odszkodowanie, niech cię nie interesuje
od kogo.
Za
to, że ci wątroba wysiada od leków, których nie brałaś wcześniej, bo nie
musiałaś; za dwie próby samobójcze. Za to, że ci dach przecieka, bo nie masz na
remont, który zaczęłaś i którego nie możesz skończyć, bo cię w majestacie
okradziono. Za to, że w 2009 wróciłaś do pracy pełna pomysłów i nieźle
podleczona, a zgwałcono cię. Przecież, do cholery, wysłałaś do szkoły swój,
ledwie dwutygodniowy dorobek, wiedzą, jaka byłaś sprawna? Zaprzeczą? Masz to
zarchiwizowane, kobieto. Masz nagrania i nawet sam Bóg nie zaprzeczy, że są
oryginalne. Za ZUS.
Za
to, że odwiedzał każdego w jego domu pod byle pozorem i zbierał dane, jak
najgorszy szczur. Za to, że dobrowolnie napisałaś za niego protokół końcowy, bo
by pięciu zdań po polsku nie umiał sklecić, a ty się ulitowałaś nad draniem.
Ty
po prostu jesteś walniętą patriotką lokalną jakąś. ”.
„Nie,
ja po prostu czekam na dobry moment. Kosztuje mnie to wiele; bywa, że dupę
podcieram szmatką, którą następnie piorę w deszczówce i suszę na słoneczku
Bożym. Żeby spłukać kibel, nabieram wody z wanny, z wczorajszej kąpieli,
wiaderkiem. I, jak Bardzo Cię, Boże, kocham, potrafię zrobić obiad z tego, co
zostało na targu, kiedy sprzedawcy już się zwinęli do swoich obowiązków. Staję
się przy tym coraz podlejsza; z tym
kwasem, to ja sobie jeszcze przemyślę temat.”
Tak,
mam telewizję satelitarną, w podstawowym wymiarze. To prezent od mojego Syna,
który powiedział: „Mama, ja Cię nigdy nie opuszczę. Dzwoń wreszcie do telewizji”.
Jak
to dobrze mieć Przyjaciół i Rodzinę. Nawet, jeśli się rzadko z nimi utrzymuje
kontakt i to w dodatku z obcego komputera.
„-
Już ty się nie dochodź o nic. Tu sprawę w swoje ręce wezmą ludzie silniejsi od
ciebie.
-
Czy ja się staję przedmiotem?
-
Tak, stajesz się przedmiotem w rękach innych sił. I nie masz nic do
powiedzenia. Coś mi się zdaje, że już raz to przeżyłaś i wygrałaś na dłuuugie
lata dzięki temu, że uznałaś, iż jesteś jedynie przedmiotem.
-
Pamiętam. Bardzo bolało.
-
I ma boleć. To nie malowanie paznokci, tylko cholerny głęboki liffffftinggg...”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz