Kuba właśnie wrócił z sądu. Kuba został, jak Państwo
pamiętają, skazany za to, że pan Z.W. włączył tryb głośnomówiący, kiedy Kuba
nazywał go cwelem i w poczuciu bezradności powiedział, ze go zajebie. Podczas
prywatnej rozmowy telefonicznej.
Z.W.
uczuł niebywały strach o swoje życie i skierował sprawę do Sądu. Kuba został
prawomocnie skazany na grzywnę: sto stawek dziennych po dziesięć złotych każda.
Plus koszta postępowania.
Ponieważ
Kuba jest outsiderem, życiowym banitą
(nie mylić z anarchistą), nihilistą i w głębi duszy hippisem, zamieniono mu
karę grzywny na prace społ-uż.
Tych
prac społ-uż. nie może wykonywać, bo umiera na raka.
Dzisiaj
Sąd odroczył, czy też zawiesił, sprawę na rok.
Wraca
mi wiara w człowieka. Sąd, z całą pewnością obarczony mnóstwem innych spraw, dał
Kubie rok. Sąd pewnie czytał o tym, jakie są rokowania w chorobie, na którą
zapadł Kuba.
Tu słowo wyjaśnienia: od tej chwili nie żartuję ani nie jestem po
swojemu prześmiewcza.
Sąd
okazał mądrość. Przez rok – Kuba albo umrze, albo dojdzie do siebie na tyle, że
z radością chwyci miotłę. Jeżeli Kuba przeżyje – miotła będzie najcudowniejszym
przedmiotem, jakiego kiedykolwiek dotykał.
Jest
taka powiastka o Chińczyku. Pewnie można ją znaleźć w necie; ja cytuję z
pamięci:
Pewien
Chińczyk został przez srogiego cesarza skazany na karę śmierci. Jakoż i jego
rodzina. Skazaniec poprosił cesarza o audiencję i ją otrzymał. Rzekł:
„Czcigodny
Cesarzu, wiem, że zasłużyłem na karę śmierci. Ale daj mi szansę: oto posiadam
niezwykłą umiejętność – w ciągu roku nauczę Twojego konia fruwać”.
Cesarz
okazał ciekawość i darował skazanemu rok.
Z
tą wieścią skazaniec powrócił do domu i przekazał ją żonie. Żona zaczęła lamentować:
„Przecież wiesz, ze to niemożliwe, zginiemy wszyscy...”
„Moja
droga” – odrzekł Chińczyk – „Przez rok może się wiele wydarzyć. Oto może nastąpić
rewolucja i cesarstwo runie; cesarz może umrzeć; jeżeli nie on, to może umrzeć
jego koń... A poza wszystkim – może ja rzeczywiście nauczę tego konia
fruwać?...”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz