To nie jest kwestia tego, na co wziął delikwent kredyt. To jest kwestia samopoczucia. Mógł
wziąć na lamborghini miura P400, dodge’a challengera z 1974 roku, apartament w
Bułgarii albo kolię dla żony. Na niestandardowe leczenie śmiertelnie chorego
dziecka. To nieważne.
Ważne jest to, że w tej chwili, kiedy coś się załamało, żąda pomocy. A gdyby się stało
odwrotnie i kurs franka szwajcarskiego stałby się mocno korzystny,
kredytobiorca z uśmiechem na ustach pobiegłby oddać bankom zysk?
Biorąc kredyt w obcej walucie (przymusu nie było, jak
sądzę), liczył na lżejsze spłaty.
Ja myślałam, kładąc na dach papę, że wytrzyma; tak było
oszczędnie. Nie stać mnie było na inne krycie dachu. Teraz mi się na głowę
leje, bo papa nie wytrzymuje. Żądam
położenia mi na dach dachówki ceramicznej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz