Co to jest z tymi
nauczycielami, naprawdę?
To nie można jednym podpisem tego w końcu uregulować?
Niech pracuje, jak inni: od 8:00 do 16:00. To nie jest
chyba takie trudne do przeprowadzenia?
Nauczyciele są za. Na każdym z for błagają o takie
rozwiązanie. Jeżeli się z jakichś przyczyn nie wyrobią w tym czasie, zabiorą
swoje zeszyciki do domu. ALE – po 16:00 są wolnymi ludźmi. Żadnych dyskotek, żadnych
rad pedagogicznych, ciągnących się do północy. Żadnych wycieczek. Żadnych
wyjazdów do teatru na sztukę, którą widzieli dwadzieścia razy.
Żadnych zebrań z rodzicami po południu. Od 8:00 do 16:00.
I szlus.
Na miłość boską, dlaczego nie można tego zrobić?!
Nauczyciel, ślęczący w domu nad sprawdzianami, ze trzy
razy się wysika i trzy razy spuści wodę i umyje ręce. A woda droga. Jesienią i zimą
światło musi prywatne palić do tych sprawdzianów, a energia droga. Czajnik osobisty
włączyć, żeby sobie herbatę zrobić. W, przez siebie opłacanym necie, sprawdzić,
co potrzeba. Czasami coś wydrukować.
A w imię czego?
Nauczyciel, jak każdy, ma dwa telefony: jeden prywatny,
drugi zawodowy. Zawodowy wyłącza o 16:00.
Na Kanary jedzie w marcu: wtedy świetny jest tam klimat i
świetne ceny. Na Lazurowe Wybrzeże w listopadzie, z tych samych powodów. Oczywiście
nie zawsze: po wypełnieniu karty urlopowej. Tak – raz na dwa - trzy lata.
Skończą się komediowe pomysły z „dzienniczkami dla
nauczycieli”. Chociaż ten akurat pomysł, w moim odczuciu – osoby wrażliwej na
absurd – był świetny. Po prostu pomysłodawca przedawkował. A ja lubię słuchać i
oglądać tych, którzy przedawkowali: WŁADZĘ, BEZKARNOŚĆ, GŁUPOTĘ, PYCHĘ. Albowiem
ponieważ wiem, jak to się kończy.
Od lat się dyskutuje na temat nauczycieli. Są wśród nich
tacy, którym się ZUS sam płaci, a ich prawdziwe zajęcie jest gdzie indziej. Ale
mają dobre układy z dyrektorem zatrudniającym. W mojej szkole, na przykład,
pracowała pani, która była cichą księgową w firmie swojego męża. Mąż miał (ma) hurtownię
napojów przy ulicy Hutniczej, bodaj. Tam jakoś niedaleko Żabiej. Pani pracowała jako
nauczycielka nauczania indywidualnego, co oznacza, że bawiła się w sprawdzanie
jednego zeszytu, podczas gdy jej koleżanki zapierdalały, jak głupie.
Nie myśl, W., że ja odpuszczę. Póki żyję, nie odpuszczę.
To nie jest zemsta, to dążenie do prawdy.
Pomaleńku, pomaleńku, dojdziemy do sedna. Nieprawdaż?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz