Możemy się zżymać na Los; na
niewiasty, na mężczyzn, którymi nas obdarował, czy też – doświadczył.
Możemy się kłócić z Losem o
złote bogactwa, jakie niesłusznie rozdzielił.
Możemy kląć lustro, do
którego szczerzymy w samotności pożółkłe i spróchniałe zęby: „Kurwa,
kurwa...”...
Możemy serdecznie
nienawidzić wrogów i nie ufać przyjaciołom.
Możemy przed zaśnięciem
marzyć o książętach i księżniczkach; o tym, jak je tajfun jasny z nieba trafia.
Możemy także przed
zaśnięciem marzyć o tym, jak to nas, szarą mysz, odkrywa książę i prowadzi, a najlepiej – wnosi na rękach – do
swojego cudnego pałacu. Który, dziwnym trafem, wygląda tak, jak w naszych marzeniach.
Możemy także w zezłoszczonym
umyśle tworzyć tortury, jakim poddamy naszych wrogów.
Możemy sadzić kwiaty w
ogrodach; gotować najwymyślniejsze potrawy na przyjęcie królewskiej pary...
Wszystko to jest słuszne i możliwe pod jednym warunkiem:
żyjemy. Jesteśmy żywi. Nie tężeje nam martwe ciało. I źrenice nie mętnieją z
sekundy na sekundę. Mózg żyje.
To są moje noworoczne
życzenia dla wszystkich, nawet tych, którzy mnie nie lubią: zróbcie wszystko,
żeby Wasz mózg żył.
Dobrego roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz