25.02.2015
środa
środa
Obowiązkowa modlitwa w szkole
Bardzo szanuję ludzi, którzy się modlą. To piękny zwyczaj. Także w szkole można, a nawet powinno się modlić, ale nie publicznie i obowiązkowo.
Czym innym jest pragnienie osobistej modlitwy, a czym innym przymus zewnętrzny. Człowiek wierzący i dbający o dobre relacje z Bogiem może nie wytrzymać kilku godzin pobytu w szkole bez modlitwy. Należy to uszanować.
Jednak takim samym szacunkiem należy otoczyć dzieci, które się nie modlą. Ponieważ dzieci się różnią, także te wierzące, stosunkiem do religijnych zachowań, szkoła nie może stwarzać warunków do dyskryminacji. Organizując modlitwy na lekcjach, które są obowiązkowe, np. na matematyce, naraża uczniów na dyskryminację. Tradycja nie ma tu nic do rzeczy. W tym wypadku mamy do czynienia z tradycją, która ludzi dzieli, trzeba więc ją zakończyć.
Z tradycją jest tak, że z powodu przyzwyczajenia nie widzimy w niej niczego złego. Gdy więc ktoś przeciwko niej występuje, uważamy go za dziwaka. Trzeba czasu, aby buntownikowi przyznać rację. Rodzic, który wystąpił przeciwko obowiązkowej modlitwie na matematyce, musi mieć skórę nosorożca. Trzymam kciuki za niego, aby wytrwał w tym sprzeciwie. Pomoże wszystkim zrozumieć, że modlitwa, chociaż to coś pięknego, nie powinna być elementem ceremoniału szkolnego, lecz tylko i wyłącznie prywatną sprawą każdego człowieka.
Spostrzegłem kiedyś, jak pewien uczeń po cichu modli się przed posiłkiem. Zrobiło to na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Zapewne nie ja jeden to zauważyłem. Uczeń musiał więc być odważny w swojej wierze. Prawdopodobnie kiedyś do tradycji należało, że wszyscy uczniowie przed wspólnym posiłkiem w szkole uczestniczyli w obowiązkowej modlitwie. To piękna tradycja, ale słusznie odeszła do przeszłości. Uprawianie jej dzisiaj byłoby złem. Mam nadzieję, że dyrekcja i pedagodzy wspomnianej szkoły to zrozumieją i zakończą praktykę organizowania modlitwy w publicznej placówce. W przeciwnym wypadku pragnąc dobra, czyniliby zło.
Naprawdę, co, Ty, Ch. piszesz?
Lekcja trwa 45 minut. Wejście do klasy i rozpasownie się po ławkach: 1.5
minuty. Powstanie i przygotowanie do „modlitwy: 0,5 minuty. Modlitwa, wolno i
całym szacunkiem, wygłoszona: 8 minut. Zajęcie miejsc i zaprzestanie szurania:
25 sekund. Powitanie świeckie: 2 sekundy. Ułożenie książek na pulpitach: 5
sekund. Razem daje kilka minut mniej pieprzenia.
Około dwunastu minut mniej
pieprzenia. Gra warta. Dodajmy do tego sprawdzenie listy obecności (20 sekund
biegiem), tłumaczenia, dlaczego tak, a nie inaczej (10 sekund), sprawdzenie
pracy domowej, tylko pod tytułem: „video” (40 sekund) i otrzymujemy tajemnicze
70 sekund. Uznaję, że wiatry są dobre i nikt nie złamał nogi.
Mamy z głowy blisko 900
sekund, co daje: około 14 minut. Czyli: 31, 33333 w okresie, godziny lekcyjnej.
Przez trzydzieści jeden
minut w okresie, to ja mogę przedstawić problem, z lekka zachęcić do jego
rozwiązania i życzyć powodzenia.
Czy dziatwa modli się po
lekcji również? Wypadałoby. Podziękować za dar. Wówczas należałoby odjąć czas poświęcony
lekcji na czas szczerej modlitwy za zdrowie i mądrość belfrów.
Przyzwyczaiłam się do tego, że bywam źle rozumiana, więc dopowiadam: Nikt nie ma prawa skracać lekcji, bo ktoś czuje potrzebę modlitwy. Zaprawdę, powiadam: na naszej ziemi jest dość kościołów, gdzie można się dowolnie religijnie realizować.
OdpowiedzUsuńA wpis Ch. nie był zabawny.
Każda rzecz ma swoje miejsce i swój czas. Czasem warto w tym nie mieszać. Takie mieszanie niewiele wnosi do sprawy. Obmodlona matematyka nie zawsze oznacza matematyka dobrze tłumaczona. Natomiast obmodlona matematyka zawsze znaczy mniej czasu na sama matematykę.
OdpowiedzUsuńTęsknie za religia w kościołach.
Dobry artykul . I zgadzam sie - jest wystarczajaco duzo kosciolow - szczegolnie w Polsce, gdzie kazdy , kto ma taka potrzebe, znajdzie dla siebie miejsce i moze modlic sie ile dusza zapragnie. Szkola ma byc placowka edukacyjna . Kropka. Nalezy takze pamietac, ze nie wszyscy ludzie w Polsce sa wierzacy , nie wszyscy tez sa katolikami ! Pozdrawiam Ewa.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że praktykujący- niewierzący z taka dezaprobatą odnoszą się do odmawiających udziału w tych modłach. Nikt nie wie i nie chce wiedzieć, czy jesteś wierzący, ale z innego kościoła , czy ateista. Odmawiasz udziału dziecka w modłach- jesteś niewierzący. Ale to pewnie głównie wina braku właściwej edukacji.
OdpowiedzUsuń