Zdarza się, że dopada mnie
ból kręgosłupa, którego nijak nie mogę zniwelować. Muszę przyjąć pozycję,
której mój kręgosłup się domaga – i trwać w niej, aż ból pójdzie precz.
Zazwyczaj jest to stanie w
lekkim rozkroku, w „zapadnięciu się”. Kto ma problem tego typu, zrozumie. Reszta
musi wziąć na wiarę: opuszczam, jak gdyby, górne mięśnie, rozluźniam, i na
chwilę przestaje boleć.
Ból łapie różnie, najczęściej
w nocy. Wówczas pozostaje wstać i stać. Włączam wtedy telewizor, żeby mi
rozpraszał czucie. No i trafiam, jak dzisiaj, na narcyza. Narcyz jest cudowny,
piękny i niezawodny. Poprawia mi krążenie i powoduje bezwiednie, że ból
słabnie.
Kiedy trafiam na narcyza,
nie mogę się oderwać. Nieważne, że na kanale obok dają oskarowy film, ja nie
mogę się oderwać od narcyza.
Narcyz ma niewiarygodnie
dobre samopoczucie. Wcale tego nie przewidując, czyni mi za lustro. Patrząc na
pana Maćka, nabieram za każdym razem przekonania, że pokora i właściwa
samoocena jest darem. Umieć wiedzieć, kim się jest i nie dać sobie tego
odebrać. Umieć wiedzieć, kim się nie jest i starać się to poprawić.
Właściwie, to mogę śmiało
powiedzieć, że pan Maciek robi dobrą robotę. Jest tylko małe „ale”: i on, i
ludzie, którzy do niego dzwonią - mają
prawo do głosowania...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz