czwartek, 12 grudnia 2013

AROGANCJA WŁADZY






Arogancja władzy.


Kiedyś, kiedy wszystko było mniej więcej normalnie, arogancja była karana wykluczeniem przynależności do pewnej fajnej grupy.

Arogant, jeżeli nie okazał pokory w obliczu wykazanej mu arogancji, umierał powoli śmiercią cywilną. Śmierć ta była, jak powiedziałam, powolna - i bolesna.

Powolutku, bez zbędnych manifestacji, przestawano złoczyńcę zauważać...

Złoczyńca miał czas, żeby się opamiętać.

Jeżeli pycha mu na to nie pozwalała, wypadał z grupy. Umierał.




Wówczas znajdował sobie pewnie inną grupę , o mniejszych wymaganiach, gdzie jego arogancja połączona z ignorancją, robiły dobry tandem.

I tak sobie arogant – ignorant wędrował, aż zapuścił korzenie w pewnym szacownym mieście.

W magisracie albo przy ognisku magisratu.



To było takie małe intro. Resztę mam w rękopisie, ale nie mam czasu tego wklepać: Kuba jest żywiony przez nos sondą dojelitową; nikomu, za wyjątkiem jednej osoby, tego nie życzę. Straszna opera z tym jest. Ale – uzyskaliśmy całkiem niezły stopień obsługi pompy i innych rurek.

Tymczasem, Włodarczyk, pa.










piątek, 22 listopada 2013

KU PAMIĘCI - DO EWY B.

Ponieważ wynikła sprawa pani Ewy, która kiedyś była fajną kobitą, dopóki nie poszła w dyrektory z Chojniakiem, mam przymus skierowania paru słów do niej:

A, pamiętasz, Ewa, jak kombinowałaś smoczki dla moich  kociąt?

A, pamiętasz, jak wesoło i nieświadomie pakowałaś kalendarzyk w pysk automatu, zamiast karty telefonicznej?

A, pamiętasz, jak pan Fidelus wpychał chusteczkę higieniczną pod kratę szatni? 

Albo jakieś durnoty na temat Emilki Plater? Podczas "szkolenia", czy jakkolwiek to zwał, w SP8? Z.W. to naprawdę taki wiracha?

Twoje włosy zrzedną wcześniej, czy później. Staniesz się "Panią Basią" z you tube. Sera przestaną działać. Zorientujesz się, że kosmetyki - to oszustwo. Nie możesz wiecznie być młoda. Chyba, że zaopiekuje się tobą specjalistyczny zakład. I nie mam tu na myśli zakładu odnowy biologicznej. Cóżeśty zrobiła.

Nigdy nie zrozumiem, zawsze zostanę tą głupią.

Nigdy nie zrozumiem, jak można dać się zauroczyć, dać swoim majtkom zwilgotnieć przez takie troglodyty.

Mam nieodparte wrażenie, że zadziałała tu reguła Petera: KAŻDY KIEDYŚ PRZEKRACZA SWÓJ PRÓG KOMPETENCJI. Byłaś niezłym nauczycielem; mało było? Niezłą matką i żoną przy tym; mało ci było? No, to masz więcej.

Po jaką cholerę ci to było? Mało ci było? Masz tyle lat, ile masz. Plastikowa karta identyfikacyjna ci ich nie odbierze. Starzejesz się, jak każdy i jak każdy jesteś oceniana jako stara. Twoje rozpuszczone, czy nie rozpuszczone włosy nie bardzo mają znaczenie dla uczniów lub ich opiekunów. Dżinsy nie świadczą o młodości.

Powodzenia w nowej odsłonie.

Maria Gładysz

 




czwartek, 21 listopada 2013

WIARA

Ponieważ nie możemy z Kubą spać w jednym, wąskim łóżku, to znaczy - na rozkładanej kanapie, postanowiłam dostawić drugą rozkładaną kanapę obok, żebyśmy byli obok siebie i mieli dosyć miejsca. 

Kuba, jak pisałam, ma przerzuty do płuc, więc czasami kaszle, często się budzi, zwija w precel na łóżku i ma wyrzuty, że budzi mnie przy tym.

Przez jakiś czas spaliśmy w osobnych pokojach, ale to nie jest rozwiązanie dla ludzi, którzy się kochają.

Postanowiłam więc, że kanapę z salonu, na której sypiam, przetransportuje się do sypialni, postawi obok i w ten sposób będziemy obok siebie, nie przeszkadzając sobie wzajemnie w nocnych kaszlach i płaczach.

Miało wyjść z tego (i wychodzi) gigantyczne małżeńskie łoże. 

Trzeba było  jedynie przenieść kanapę z salonu do sypialni...

Właśnie skończyłam.

Nie mogłam dopuścić do tego, żeby Kuba mi pomagał. Kanapa jest cholerycznie ciężka, a On jest osłabiony. Jest taki, jak te śliczne owady, które Ewka F. nazywała: złotooczki; o przezroczystych, mieniących się tęczą skrzydełkach.

Zajęłam się więc tą kanapą sama. Nie wiedziałam, że jest tak ciężka, a przejście z salonu do sypialni tak wąskie. Przesunięcie mebla nie było trudne. Schody zaczęły się w drzwiach.

Na wznak kanapa nie wejdzie. Trzeba by rozkuć futryny w drzwiach. Należy ją postawić na sztorc. Do tego elementu pracy podchodziłam pięć razy, za każdym uznając, że nie dam rady. Pękał mi kręgosłup, mięśnie rąk same wypuszczały mebel z rąk. Materia stawiała opór.

Nie powinnam tego robić sama, ale chciałam Kubie zrobić niespodziankę.

I nagle mnie olśniło: przecież ja wierzę!

Pomyślałam: "Dobry Boże, to nie jest ani szantaż, ani obietnica, ale jeżeli przetargam tę kanapę, to jest znak, że Kuba wyzdrowieje".

Przetargałam.






poniedziałek, 11 listopada 2013

REAKCJE


Załóżmy:

Mała dziewczyna. Dziesięć – jedenaście lat. Matka – nieciężkich obyczajów, dokładnie nie wiadomo, gdzie jest ; ojciec w pudle za kradzież. Rodzeństwo dawno się po świecie rozeszło.

Samotna, jak odrzucony pies zimą.

Zaczyna się nią interesować ksiądz. Czym dziewczynka zapłaci za ciepło? Za pocieszenie?

Kurwa, jeżeli sprawa pana Irka nie znajdzie rzetelnego końca, to jest koniec tego państwa. Co, zresztą, wiedzą już na innym kontynencie.

„W obronie księdza Bochyńskiego”. Nie, no ja nie mam nic przeciwko obronie kogokolwiek. Ale- w cywilizowanym kraju, tak, jak nie mają nic do powiedzenia zwolennicy linczu, tak i nie mają nic do powiedzenia zwolennicy dziwnego księdza.

Pycha poprzedza upadek.

Dziesięcio - jedenastoletni chłopak, proszę namaszczonego księdza,  zaczyna odczuwać nieprawdopodobne napięcie seksualne. Pamięta pan, panie Irku? Zaczyna walić gruchę, marszczyć freda, męczyć wacka, walić konia, czy jakkolwiek sobie jaśnie pan to nazwie. Taka natura człowiecza. Ma się powstrzymywać, aż sprawa wybuchnie w zbiorowym gwałcie?

Tak, TAK, jedenastoletni chłopak potrzebuje zaspokojenia. Raczej - uwolnienia się od napięcia. Jeżeli jakikolwiek skurwysyn - ksiądz to wykorzystuje, lub - choćby - tłumaczy - zasługuje na celę z określonego rodzaju skazanymi.

Mała dziewczyna, jedenaście lat. Przyjdzie do twojego łóżka, bo jej kazałeś. I czekając na nią, ześliniłeś się z pięć razy. I na koniec ona przyszła. Zlękniona, ufająca. Przytuliłeś ją i pomalutku wepchnąłeś swoje stęchłe paluchy w jej czystą pochwę...

Świnio i draniu.

A ty naprawdę wierzysz w Boga, czy tylko tak bełkoczesz, bo wypada?

czwartek, 7 listopada 2013

JA NAJMOCNIEJ PANSTWA PRZEPRASZAM

...ale jestem tak wściekła, że muszę jeszcze coś dodać. Dla mnie ksiądz B. (używam pierwszej litery w nadziei, że już knot jest oskarżony), niczym, niczym, ale to niczym nie różni się od Trynkiewicza.

Tamci chłopcy też poszli z własnej woli. Kurwa mać. Kuria się odcina?!

Niech kuria jemu obetnie.

Ma zakaz wypowiadania się? A czemuż to? Niech mówi. Przecież jest wolnym człowiekiem w wolnym kraju.

Kolejne ścierwo hołubione przez wadze PT. Bo nie uwierzę, żeby przy dobrym winku nikt nie poznał światopoglądu knota.

Co za gnój.

Panie Chojniak, gdybym była na panskim miejscu (Bogu dzięki, nie jestem), już kilka dni wstecz odebrałabym odznaczenie. Mowa byłaby krótka: "W związku z zaistniałą sytuacją, z przykrością czuję się w obowiązku odebrać przyznane odznaczenie". Koniec, kropka.

Taaaa... Jaja trza mieć...

TELEFONY


Telefony otrzymałam: „Napisz jaśniej, bo wielu cię nie zrozumie”.

No, to piszę jaśniej. Załóżmy:

Jestem dosyć znaną i szanowaną osobą w mieście. Miejscowy tygodnik proponuje mi wywiad, na który chętnie się godzę. I w tym wywiadzie mówię: „ Jestem zdania, że przyjmowanie łapówek przez lekarzy jest w porządku. Jeżeli ktoś chce dać łapówkę, nie widzę w tym nic złego. Ostatecznie – nikt nikogo nie zmusza do dawania łapówek. Są jednak ludzie, którzy bezczelnie wpychają lekarzom koperty ze znacznymi sumami pieniędzy, aby ci wykonali określone czynności. Ci ludzie po prostu odczuwają przymus dania łapówki”.

Po takiej wypowiedzi publicznej prokuratura pyta mnie, czy znam osobiście ludzi, którzy dawali łapówki oraz lekarzy, którzy je przyjmowali. Ja mówię, że nie znam. I koniec pieśni.

No to ja – Gładysz mówię teraz:

Znam ludzi, którzy zasługują na śmierć. Których zachowanie prosi się samo o śmierć. Ja wiem, że jest to prawnie zakazane, ale wiem też, że należy uśmiercać ludzi, którzy proszą się lub proszą o śmierć.



Jeszcze jaśniej?

Córka sąsiadów, dziewczynka jedenastoletnia, odkryła niedawno cud własnego ciała. Jej młodziutkie piersi, tak wrażliwe na dotyk; ledwo pączkujące, zaczęła słusznie uznawać za swój atut. Przyszły atut. Ale – weź i wytłumacz dziewczątku, że jej czas dopiero nadchodzi...

Chce czerpać dobrodziejstwa dorosłości, przy braku obowiązków... Cudowny czas...

Chce być podziwiana przez mężczyzn, pragnie czuć się kobietą; tyle, że nie wie jeszcze, co to znaczy. Pragnie tulipanów i błyszczących broszek. Komplementów i zachwytów. Nawet nie chce się jeszcze przejechać saabem; wystarczy jej czułość.

I w tym ustępie spotyka troglodytę typu ksiądz B.

Pójdzie z nim? Jasne, że pójdzie. Od pieszczoty włosów, po muskanie szyi i pleców; klisze: „ Nigdy nie spotkałem tak wrażliwej istoty... Jesteś stworzona przez samego Boga.... Twoje piękno jest porażające... Może, idź już, bo ja tego nie zniosę... Porzuciłbym wszystko, żeby być tylko z tobą...

I tak tym podobne.

Gwałt? Który biskup przyzna, że to był gwałt, skoro dziewczynka sama rozłożyła nogi? Przecież tego chciała.

Z chłopakami jest prościej i szybciej.




Wierzę w Boga. Nie wierzę w Kościół. Chociaż spotkałam dwóch prawdziwych duszpasterzy. Z całą resztą spotkamy się zielonych łąkach.



Quousque tandem abutere, urząd panstwowy, patientia nostra?


TIAAAA....

Wypowiedziami księdza Bochyńskiego zajął się prokurator
Prokuratura w Piotrkowie Trybunalskim wdrożyła czynności sprawdzające w sprawie dotyczącej ks. Ireneusza Bochyńskiego.
Przypomnijmy, ksiądz udzielił wywiadu na łamach „Tygodnia Trybunalskiego”, w którym stwierdził, że zna przypadki, kiedy dzieci "wchodzą dorosłym do łóżek". Prokuratura chce uzyskać informacje od księdza na temat ewentualnych przypadków kontaktów seksualnych osób dorosłych z dziećmi.

- Postępowanie to zostało zainicjowane treścią wypowiedzi medialnej księdza, z której wynika, że może on posiadać informacje o konkretnych przypadkach takich kontaktów seksualnych - mówi Witold Błaszczyk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim. - To spowodowało, że wdrożono czynności sprawdzające. Prokuratura będzie chciała w najbliższym czasie uzyskać na ten temat wypowiedź księdza.

Czynności zostały wdrożone z urzędu.

 http://www.epiotrkow.pl/news/Wypowiedziami-ksiedza-Bochynskiego-zajal-sie-prokurator-,16709


O czym mowa? Cytuję:
"Prokuratura chce uzyskać informacje od księdza na temat ewentualnych przypadków kontaktów seksualnych osób dorosłych z dziećmi."
To żart. Piotrkowska hołota prokuratorska (określenie nie moje) znowu prowadzi dochodzenie obok.
Tu idzie o podżeganie do popełniania przestępstwa, a nie o wiedzę, czy ktokolwiek je popełnił.
Znowu robią z nas durnych cweli.

Zamotają, przekręcą, a ksionc zostanie pomazanym świętym. 

Ja w ostateczności naprawdę zacznę wierzyć w życie po życiu i rozliczanie z doczesnych postępków, kiedy nastanie Armagedon.

NO, NIE


„... Duchowny powiedział m.in.: "Ale mamy i dzieci 10-letnie, trochę starsze i znam przypadki, gdzie ich życie intymne potrzebowało wcześniejszego zaspokojenia. Same dzieci 'wchodziły' do łóżek dorosłych, chcąc być spełnionym. I to był wybór dziecka".

Nie, no, znowu oszołomowi muszę przyznać rację, tak, jak kilka wpisów wstecz, przyznałam Pawłowicz, czy jak jej tam.

Panie kochany, a kiedy pan będziesz sobie siedział nad rzeką jakaś i odpoczywał; załóżmy, że to będzie Pilica albo inna Warta, i zobaczysz pan, że dziesięciolatek chce się popisać swoją dorosłością i zamierza skoczyć ze skałki na nieznaną wodę, to, Bochenski go zachęci... co?  No, niech się chłopak realizuje, dość dorosły już jest na to...

Blancika sobie na oczach księżuli skręci – no – przecież już dorósł do tego... Trynkiewicz chłopaka dorwie i zajebie w mękach na śmierć, a ks. rector powie: „Sam widziałem; chłopak był na to gotowy”.


Jezu drogi, jeżeli ta postać nie zniknie raz na zawsze z życia Piotrkowa Trybunalskiego,...


środa, 6 listopada 2013

DOPOWIADAM

To jest jakiś obłęd  i totalne niedouczenie. E, tam, niedouczenie, zwyczajne nieuctwo.

Poczytajta se , dobrzy  ludzie, psychologię rozwojową. Nieważne, czyjego autorstwa. Dowieta się wtedy, co się dzieje z umysłem i ciałem dziewięcio-dziesięciolatka. 

Czego pragnie, co odkrywa w sobie, czemu się dziwi... 

Ktokolwiek to wykorzystuje dla zaspokojenia własnej chuci jest draniem, przestępcą, skurwysynem najwyższej miary. Należy go zlinczować. Ha! Trynkiewicz niezabawem wychodzi. Kurwa mać, w hostelu znajdzie przytulenie?

Gdybym była ks. Boch., za co dziękuję Stwórcy, że nie jestem, poprowadziłam rozmowę mniej więcej tak:

  - Widzisz, twoje ciało jest skonstruowane tak, że nie zawsze nad nim panujesz. Kiedy byłeś taki mały, jak królik, sikałeś bezwolnie.  Rodzice zmieniali ci pieluchy. Tak już jest. Później nauczyli cię siadania na nocniku, ale i tak zdarzało się, że nie zawsze zdążyłeś, prawda? To żaden wstyd. Po prostu tak jest.

Teraz zaczyna się następny etap twojego życia: twój siusiak, fifiurek, czy jak go tam sobie nazywasz, zaczyna dorastać i przystosowywać się do następnej roli. Za parę chwil będzie gotowy do wydzielania spermy, którą będziesz mógł zapłodnić wybraną kobietę. Wówczas nastąpi cud poczęcia nowego życia. Na początku nie będziesz wiedział, co się dzieje. Będziesz niespokojny i napięty, ale to minie. Będzie bolało. ale - czy ząb czasami nie boli?

Szanuj swoją spermę; jeżeli musisz, pozbądź się jej nadmiaru w ustronnym miejscu.  Nie pozwól nigdy na to, żeby jakaś zła kobieta albo zły mężczyzna skorzystał z twojego napięcia. Nie pozwól się dotykać. Nie pozwól, aby twoja sperma dostała się w niepowołane ręce lub usta. To jest twoja i wyłącznie twoja własność.

Jeżeli poczujesz, że dotyka cię osoba, która nie chcesz, żeby cię dotykała, uciekaj. Wrzeszcz, kop, pluj, gryź do krwi, albowiem bronisz siebie dla tej jedynej/tego jedynego, którego na pewno spotkasz."

Panie Bochenski, jest wielu terapeutów; z pewnością znajdzie pan coś dla siebie.


KLASYCZNY KSIĄDZ


Niejaki Bochenski, ksiądz z Piotrkowa Trybunalskiego, miasta godnego i pełnego tradycji wszelakich, poczuł się na tyle dobrze, że zaczął bredzić w poczuciu bezkarności.

Tak to jest, jak komuś palma odbije, a na tej palmie w dodatku urodzą się piękne orzechy.

Czuje się Bochenski bezkarny całkiem – i bardzo, zresztą, słusznie. Kręcąc lody z wadzami Piotrkowa, będąc beneficjentem niemałych sum i udziałów, może Bochenski śmiało rżnąć pastoralne winko z przyjaciółmi. Podobnie, jak Włodarczyk Zbigniew, gdzie pan K. Chojniak był powiadomiony o przestępstwach Z.Włodarczyka i dwa razy mu dał nagrodę prezydenta w tym czasie. Nienachlane te ścierwa są.

Gdyby był ów Bochenski normalnym, podlegającym konstytucyjnemu prawu mojego Panstwa, obywatelem, od świętej pamięci byłby był osądzony, skazany i odbywający karę, która sprawiałaby mu przyjemność – za nawoływanie do czynów przestępczych.

To taka specyfika piotrkowskiego getta: przestępcy są nagradzani i czczeni; osoba, która się na to nie godzi – ląduje w przytułku. Może toto bezkarnie popierać pedofilię, w dodatku winą obciążając skrzywdzonego. Boże, skąd ja to znam? Skąd ja to znam? Skąd ja znam ten mój przypadek, kiedy ze zelżonego, zniszczonego człowieka zrobiono przestępcę?

Ja jeszcze poczekam, jeszcze poczekam, aż wyłoży się jeszcze ktoś. Poczekam spokojnie i nie nerwowo.

Jak zwykle – wieczorami czytam Biblię. Takiej Poezji i Mądrości nie ma na świecie. Pisana przez tysiąc lat, musi zawierać Prawdę.

„Ty dociekaj prawdy, zaś zemsta należy do mnie” – powiedział Pan.

Jezus dodał do tego przykazanie miłości. Ale – czy Syn mógł zniweczyc postanowienia Ojca-Boga? Raczej nie. Musieliby się pobić, a Biblia nic o ustawce tego typu nie mówi.

Zatem Ociec nadal jest mściwy i bezlitosny. Na to liczę.

piątek, 1 listopada 2013

e- piotrkow.pl


http://www.epiotrkow.pl/forum/kom,Piotrkow.-Kto-na-prezydenta,16626,news,0,1
http://www.epiotrkow.pl/news/Piotrkow.-Kto-na-prezydenta,16626,0,4#coment

Rzadko to robię, ale tym razem chcę.

Rzadko przytaczam wypowiedzi z portalu, ale - tym razem - chcę.

Pan Chojniak podpisuje rzeczy nie do pojęcia. Albo stawia faksymilkę; mnie tam rybka, nie przyglądałam się, bo mi szkoda oczu.

W każdym razie - oryginały dokumentów mam. U ciotki w Kaliszu, rzecz jasna.

Niepokalany skurwysyn, istnieje? Jasne. Jeżeli może istnieć niepokalane poczęcie płci męskiej, to i może istnieć niepokalany prezydent.



Ale: nie bójta się wójta, wójt nie ukrzywdzi. 

Wiara czyni cuda, prawda, panowie?

Nie wolno kilkakrotnie przystępować do Eucharystii tego samego dnia; naturalnie są wyjątki: kiedy ktoś kogoś zabije, na przykład i bardzo tego żałuje...

A pan Chojniak, podobno, niedziele spędza w kościołach... Nie wiem, nie bywam tam tak często.

Ja to nawet nie sądzę, o czym już pisałam, żeby ten pan wiedział dokładnie, co się wokół niego dzieje. Niestety, panie prezydencie, jeżeli nawet ktoś w urzędzie krzywo pierdnie - pan za to odpowiada.
Więc nie udawajmy, że głosujemy na czy przeciw kukle; zastanówmy się dobrze, kto może dalej pociągać za sznurki.


Szanowny panie!
Szanowny  panie Chojniak,
Pan jesteś prześlicznym zwierzaczkiem w rękach ludzi, którzy raz przytulają; innym razem dają baty, wedle woli. Łaska pańska na pstrym koniu jeździ. I to nie pan jesteś łaskawcą.

Z upływem czasu i rzeki, będzie pan chciał uczynić "coś dobrego". Ale przecież jest pan odcięty od rzeczywistości; "dobrzy ludzie" nie pozwolą panu na samodzielne działanie. Chuj z działaniem, Nie pozwolą panu myśleć samodzielnie. Zanim pan cokolwiek pomyślisz, "doradcy" będą o tym wiedzieć.

Skołowany i udupiony, będziesz pan ostatecznie szczęśliwy, do historii tego miasta wejdziesz jako dupek i destruktor.
Ach, gdyby znalazła się osoba, która udostępniłaby ci ten wpis, CHOJNIAK...

W domu, prywatnie, też jesteś pan ubezwłasnowolniony?

A ty masz w ogóle jakichś doradców? Nie od tak zwanego piaru (nie lubię tego określenia szczerze), ale do rzeczywistości? Bo kiedyś pański czas, czyli przysłowiowe pięć minut, się skończy. Wówczas powrót do rzeczywistości może być mocno bolesny.

Marysia

SMUTNE ŚWIĘTA

Na te smutne święta życzę wszystkim Panstwu, abyście nie musieli za rok doklejać kolejnego nazwiska na płycie rodzinnego grobu.


Odpocznijmy trochę od trosk przez te kilka dni. Wszystkich nas czeka ten sam los. Miss Wykidajło jednako nam wyłączy prąd w środku dnia...

 I temu, któremu się wydaje, że włada światem, i Anieli z pobliskiego dworca. Wszyscy zabierzemy ze sobą dokładnie to, z czymeśmy się urodzili. Wzbogacone o nasze szlachetne lub mniej godne uczynki.

Dopóki żyjemy, mamy czas i szansę, aby zastany świat zostawić troszeczkę, troszeczkę lepszym...




Pana W. zaś zapewniam, że grasuje po okolicy szary króliczek w różowe kropki, który zrobi porządek ze złoczyncami. 

sobota, 19 października 2013

NOWY POST

Ja bardzo przepraszam, ale nie potrafię się pogodzić z tym, że jeden żywy , i z natury swojej - grzeszny, człowiek, obwołuje innego, zmarłego i z natury swojej - grzesznego człowieka, świętym.


Jak nie lubię Sienkiewicza, bo zrobił mi krzywdę, tak teraz poproszę o szczebel z drabiny, która się przyśniła Świętemu Jakubowi (chyba).

Dlaczego krzywdę zrobił mi Sienkiewicz Henryk? Ano - bo się nauczyłam, że "najpierw mścić się, a później ratować". "Panienka ci wybiła jedno oko, a ja ci drugie..."  I tak dalej. To było ku pokrzepieniu serc. Moje pokrzepiło o tyle, że zapamiętałam: najpierw mścić się, a później ratować. 

Przy świętych jesteśmy.  Żeby zostać świętym, to chyba jakieś cuda nad cudami udowodnić? Oksymoron, jak jasna cholera. Jakim cudem można udowodnić cud? No to ja w swoim życiu przeżyłam parę cudów.I mam na to świadków.

Pierwszym z cudów były kotlety pod kanapą. Siedzimy sobie w kilka osób na kanapie, gadamy o rzeczywistości, telewizor sobie mruczy w tle i nagle mój pies rzuca się między nogi siedzących i zaczyna z lekka wyć. Przepędzany - nie odpuszcza. Furt pod tę kanapę. Zmęczeni zachowaniem psa, podjęliśmy decyzję, że podniesiemy kanapę w celu oględzin.

Pod kanapą były świeżutkie kotlety mielone, w liczbie, chyba czterech, czy pięciu. Równiutko poukładane w rzędzie.Pierwsza odezwała się Hanka: "To nie moje, ja nie robię takich.". Moje one też nie były. Ewka zaczęła się śmiać.To także nie były kotlety jej roboty.

Po dziś dzień sprawa kotletów mielonych nie została wyjaśniona. Cud?

Świat zagrzęzł w bagnie. Świat już jest u kresu. Ta syfilizacja umiera.


piątek, 18 października 2013

I JESZCZE JEDNO, WŁODARCZYK

Pamiętasz list od Jurskiej, draniu?

Kuba właśnie przechodzi kolejny kurs chemii w Koperniku. Możesz sobie sprawdzić, draniu. Przestępco i złodzieju.

Z całego serca życzę Ci, żebyś to samo przszedzedł. Może wtedy coś zrozumiesz.

DO WŁODARCZYKA

Z lekka się opamiętałam i szlag mnie trafił duży.

Nie, no , szlag najjaśniejszy może człowieka trafić, kiedy takie cuś szlaja mnie po Policji, żeby dobić.

No to ja ci tak powiem, Włodarczyk: codziennie, o różnych porach, wyobrażam sobie twoją facjatę. To czasami trwa długo, aż w końcu widzę cię ostro i wyraźnie. Zamykam oczy. I wówczas wypowiadam pogańskie słowa przekleństwa. Przeklinam cię kilka razy dziennie, to musi zadziałać. Przeklinam cię po polsku, po hebrajsku. W staropolskim. Życzę ci trądu i raka.

I co mi zrobisz teraz? Pójdziesz do prokuratury i powiesz, że Gładysz cię przeklina, a ty się boisz? A idź, idź. Pokpij się do imentu.

czwartek, 17 października 2013

PAWŁOWICZ, CD

Dlaczego zamyka się w więzieniach skinów, a pozwala się publicznie na wystąpienia osobnika Pawłowicz?

Skini biją po ciele. Te rany zazwyczaj się goją. Pawłowicz wali po mózgu; te rany goją się trudniej albo wcale.

Rasa. Nie można zmienić rasy. A niektóre rasy w ogóle odrzucają możliwość takiej zmiany. I co z tego? Znowu odwołam się do Sztuki. Biały człowiek dowiaduje się, że jest czarny. Sztuka ma tytuł: „Piętno”.

 Kiedy rozerżnąć żyły, jednaka krew popłynie. To z Tuwima, którego Rok obchodzimy, pani profesor Pawłowicz.

Może pani nie zauważyła, ale podczas mszy pogrzebowych śpiewana jest obowiązkowo pieśń do słów tego żydłagi, przechrzty pieprzonego. Mojego ukochanego Poety.

Kiedy wchodziłam po raz pierwszy do czwartej klasy, opowiadałam trochę o sobie; później dzieciaki opowiadały nieśmiało o sobie. Na koniec padało pytanie: „ Kto z was wie, który poeta jest moim ulubionym?” I wówczas chórem klasa odpowiadała: „TUWIM”. Bo przecież dzieciaki przekazywały sobie wiadomości z klasy do klasy.

I co z tą rasą, pani profesor Pawłowicz?  Żyd nad żydy, u mnie, gojki, spowodował wylanie hektolitrów łez. Z powodu piękna swojej Poezji, z powodu umiejętności wywołania niezwykłych uczuć, o których istnienie się swojego czasu nie podejrzewałam.

No bo – czym jest rasa?

Był taki jeden niedawno, który starał się pozbyć znamienia swojej rasy. Nikomu nie przeszkadzało, że jest czarny; przeszkadzało jemu. Przypuszczam, że przez takie indywidua, jak pani profesor. Nazywał się Michael Jackson. Kiedy grał w „Czarowniku z krainy Oz”, był sobą i , jak zwykle, śpiewał fenomenalnie. Ale, skąd pani, pani profesor, może to wiedzieć?

Później zaczął się „wybielać”. Po co? Żeby, być może, dostosować się do rasy „wyższej”. Czytam Biblię i czytam; może jestem z niewielu, którzy czytają Biblię, i nie znajduję tam wskazówek, jak postępować wobec obcych ras. Wyznań – tak, ale nie ras.

Rasy nie da się zmienić. Pewnie, że nie. Ale – po raz kolejny, pani profesor Pawłowicz, zadaję pytanie: co to jest : rasa?

A tak właściwie: spojrzała pani, pani profesor, kiedykolwiek na mapę pochodzenia człowieka?

Na koniec: nie jestem za multi-kulti. Ale znam proporcja.

I NAZAD PAWŁOWICZ




















Częstochowa. Spotkanie z posłanką PiS Krystyną Pawłowiczi MÓWI ONA:

- Nie istnieją też żadne przepisy, które regulują tzw. zmianę płci. Być może słusznie, gdyż według bezspornych ustaleń medycyny, płci i rasy w żaden sposób zmienić nie można.




Ma babsko rację.  Absolutną rację. Jeżeli ktoś się urodził mężczyzną, nie można go zmienić w kobietę. Absolutnie nie. ON PO PROSTU JEST MĘŻCZYZNĄ. Jeżeli mężczyzna w pewnej chwili zauważa, że rosną mu cycki - ma prawo się przerazić. Że ta mała łechtaczka nie rośnie w porządny penis - też ma prawo się przerazić. Ja na miejscu takiego faceta, zlękłabym się mocno. Jestem mężczyzną, a moje ciało  zachowuje się, jak gdybym był kobietą!

Nie jestem kobietą, brzydzę się swoim ciałem; z przerażeniem myślę o tym, że moje ciało za chwilę zacznie wydalać ze mnie krew menstruacyjną...


Jestem kobietą.  Codziennie rano zauważam, że moja twarz jest szorstka. Wiem, co to oznacza. Codziennie myślę obsesyjnie o tym, jak pozbyć się penisa.

Kiedy widzę atrakcyjnego mężczyznę, nie robi mi się wilgotno w majtkach, jak o tym czytałam; ale rośnie mi penis, ten wypustek, którego tak bardzo chciałabym....

Zakładam biustonosz, myśląc o tym, za co pokutuję? Za nic, przecież zostałam ochrzczona, a tamto pojawiło się później.


 Modlę się każdego dnia, wieczorem, żeby się obudzić kim innym. Widać - Bóg nie ma nic do tego. A może właśnie ma?

John Lithgow dostał oskara za rolę Roberty w filmie : "Świat według Garpa", ekranizacji fenomenalnej powieści Johna Irvinga.
 Ale - nie sądzę, żeby pani Pawłowicz parała się tak wysoką literaturą.

A może klimakterium przebiega gorzej u kobiet, które urodziły się mężczyznami? 
Któż to może wiedzieć....






TO NIE JEST ZMIANA PŁCI.  TO JEST REGULACJA TEGO, CO NATURA SPAPRAŁA, PANI PAWŁOWICZ. W CHWILI, KIEDY PANI SIĘ OKAŻE KOBIETĄ, NA URODZENIE DZIECKA NIE LICZĘ, ALE LICZĘ NA ADOPCJĘ, PODEJMIEMY ROZMOWĘ.


wtorek, 8 października 2013

CZOŁO IDIOTY


Człowiek o siedmiocentymetrowym czole nie ma prawa myśleć. To znaczy: prawo to on ma, ale nie ma możliwości.

Jego dwie szare komórki, ślizgające się po gładzi cylindrycznej *, mają niewielkie szanse na spotkanie. Chociaż... Wykonując dziwne ruchy Browna, może się zdarzyć, że się gwałtownie zderzą – i wówczas następuje błysk! Nadspodziewana erupcja mocy.

Człowiek o ośmiocentymetrowym czole może wykorzystałby ten nadzwyczajny stan rzeczy dla dobrych celów.

Człowiek o siedmiocentymetrowym czole radośnie klaszcze w dłonie i kupuje sobie w nagrodę loda.

Prawdopodobieństwo, że te dwie szare spotkają się znowu jest bliskie zeru. Niechże się wobec tego siedmiocentymetrowe czoło naje lodów, bo następna okazja może nie nadejść.





*Określenie Stanisława Tyma, miłości mojej od zawsze. I niemożliwej.

piątek, 27 września 2013

PAPIEROSY

Widzę często małolaty z papierosem w ręku.

Do gówniarza, swojej progenitury, od której poczułeś dym papierosiany, powiedz, Rodzicu: „Jeżeli jeszcze raz zapalisz papierosa, spuszczę ci taki wpierdol, że schizmę średniowieczną wspomnisz, jak wakacje nad morzem.”

Nie pozwólcie palić swoim bliskim. Wcale nie chodzi tu o nikotynę. Do dzisiaj trwają spory, czy nikotyna uzależnia. Gdyby chodziło o nikotynę, te wszystkie plastry, gumy do żucia, załatwiłyby sprawę. A tak nie jest.

Nie pozwalajcie palić w swoich domach. Błagam, nie pozwalajcie, nie przyzwalajcie.

Jeżeli macie do czynienia ze starym palaczem – trudno. On już jest skazany i należy mu jakoś zorganizować życie z papierosem.

Ale – nie pozwólcie palić swoim dzieciom. Obwąchujcie, walcie po pysku, wszystko jedno.

Mam prawo to powiedzieć, ponieważ wiem, o czym mówię.

poniedziałek, 23 września 2013

niedziela, 22 września 2013

MISIO SIĘ BA


Mali miś ciuje siem źnowu zagloziony ślaśnie.

Mali miś ciuje siem ziagloziony moim wpisem na blogu pod tytułem: Dekalog”.
Mali miś źnowu angaziuje olgany pańśtwowe, bo odciuwa wielki, wielki śtlach.

Cio plawda, to plawda, na miejscu misia też bym się czuła zagrożona, gdybym nawywijała tyle, co miś.

 „Jestem Misiem o Bardzo Małym Rozumku i długie słowa sprawiają mi wielką trudność”.


Na blogu użyłam analogii, może nawet figury retorycznej, zwanej hiperbolą. Może – niech ktoś wytłumaczy panu Włodarczykowi, co to jest?



Zostałam wezwana na Policję celem rozmowy. Przemiła Pani D. sporządziła z tej rozmowy notatkę. Ten numer już raz był: panu Włodarczykowi nie podobała się moja strona. Grzebał w necie, usuwał ją, a ja tę stronę wrzucałam z powrotem. Aż ostatecznie przekleiłam ją do bloga. 

Tym razem panu Włodarczykowi nie podoba się mój blog. De gustibus non disputandum est.
Czuje się zagrożony i nękany przeze mnie. Nękanie jest z oskarżenia publicznego. Poczekam.

Bo ja się dziwnie czuję nękana przez Włodarczyka. Wzywana na policję, bo mu się strony nie podobają, bo mu się blogi nie podobają... Facet dostał obsesji. Najlepiej niech zgra cały internet na płytę i tę płytę zje.  Wtedy problem przestanie istnieć.

Panie Włodarczyk, doradzam panu i całej panskiej rodzinie aby zachowywali szczególną ostrożność przy przechodzeniu przez jezdnię, bo o wypadek nietrudno.

Teraz czekam na wezwanie na Policję. Przecież grożę panu W. i jego rodzinie rozjechaniem na jezdni. Rowerem. Stacjonarnym do ćwiczen, bo innego nie mam.

Taki artykuł przeczytałam (wyimki):


„Brak odpowiedzialności i beztroska. Już z punktów poprzednich wyłania się wstępnie obraz psychopaty jako człowieka skrajnie nieodpowiedzialnego i beztroskiego. W gruncie rzeczy osoby z dyssocjalnym zaburzeniem osobowości raczej nie nadają się do wypełniania wysokiej wagi obowiązków ani piastowania odpowiedzialnych funkcji. Nigdy nie wiadomo, jaki będzie finał realizowanych przy ich udziale przedsięwzięć, ponieważ nigdy nie można liczyć na ich poczucie obowiązku i odpowiedzialności. Jeżeli własny interes psychopaty koliduje ze wspólnym, to tym gorzej dla wspólnego.



Czerpanie satysfakcji z krzywdzenia innych. Ważną cechą osobowości dyssocjalnej jest skłonność do czerpania przyjemności z zadawania cierpienia. Przeciętny psychopata lubi obserwować bójki, tortury, widok cierpiących ludzi, pasjonują go filmy sensacyjne zawierające sceny przemocy itd. Przemoc ze strony osoby o psychopatycznych cechach osobowości nie musi, rzecz jasna, oznaczać mordowania dzieci i podpalania domów, może być wyrażona w najróżniejszych, często nawet dość łagodnych formach. Cechą wspólną wszelkich takich zachowań jest jednak wyraźne upodobanie do dręczenia innych osób, czy to poprzez bicie, poniżanie, czy poprzez szantaż emocjonalny lub nawet wycofywanie uczuć, odmowę utrzymywania kontaktu itd.



Nieliczenie się z uczuciami innych. Skrajny egoizm wielu psychopatów jest również egoizmem emocjonalnym. W dyssocjalnym spostrzeganiu świata uczucia i potrzeby innych osób zupełnie się nie liczą. Ważne są wyłącznie własne cele i dążenia. W tym miejscu przypomina mi się serial "Tulipan" - opowieść o cwanym i bezwzględnym oszuście matrymonialnym, który do czegoś w rodzaju autentycznej miłości zapewne zdolny nie był. W gruncie rzeczy psychopatyczna "miłość" jest po prostu patologicznym sposobem na realizację własnych interesów - osobowość o skrajnych rysach dyssocjalnych nie dysponuje możliwością szczerego i bezinteresownego kochania kogokolwiek poza samym sobą. Sprawia to, że psychopata wchodzący w związki uczuciowe jest zazwyczaj w ten lub inny sposób krzywdzicielem partnera - wykorzystując cudze zaangażowanie emocjonalne zaspokaja własne potrzeby, nie dając w zamian nic poza bólem, żalem i rozczarowaniem. Związki psychopatów nie należą do trwałych. Porzucając partnera człowiek o rysach dyssocjalnych zazwyczaj nie przejmuje się losem porzuconego - zajęty własnymi sprawami i problemami szybko o całej sprawie zapomina.


Tendencje do manipulowania innymi. Granie na najwyższych uczuciach. Zdolności aktorskie i mitomania. Psychopaci bywają niezwykle uzdolnionymi aktorami. Realizując własne interesy nader często uciekają się do wchodzenia w rozmaite role. Szczególnie łatwo przychodzi im granie na wysokich uczuciach otoczenia - starają się więc często odgrywać spektakl, w którym stawiają się w pozycji pokrzywdzonych ofiar, wzbudzają litość i współczucie, cynicznie wykorzystują altruistyczne zapędy wszelkich fundacji i instytucji charytatywnych a także, a raczej zwłaszcza, pojedynczych osób w sytuacjach prywatnych. Skłonność do manipulowania otoczeniem często łączy psychopatę z neurotykiem. O ile jednak neurotyk manipuluje w dużej mierze nieświadomie, o tyle psychopata kręci i kombinuje cynicznie, wyrachowanie i z premedytacją.

Instrumentalne traktowanie innych osób. Analizując bliższe otoczenie społeczne psychopaty nietrudno zauważyć, że składa się ono często z osób z tych czy innych względów potrzebnych i przydatnych dla bohatera. Osobowość dyssocjalna nie zawiera przyjaźni i nie koleguje się z nikim dla samego towarzystwa - ludzie przedstawiają konkretną wartość, przeliczalną na korzyści, jakie można z nimi ewentualnie wiązać. Psychopata jest często osobą bardzo samotną wewnętrznie, wprawdzie na własne życzenie, ale w sposób nieco tragiczny, bo tak czy inaczej nieunikniony.

Wydaje się, że życie psychiczne skrajnego psychopaty jest niewiarygodnie proste i ubogie - ogranicza się do realizacji biologicznych potrzeb i nie zawiera niemal żadnych szczególnych refleksji. Brak jest zaawansowanej moralności, nie pojawia się miłość ani przywiązanie, tęsknota ani nostalgia, brak jest sentymentów, wątpliwości i momentów załamania. Czyli tego wszystkiego, co innych ludzi czyni par excellence ludźmi.


Wojciech Imielski”

 

Jedną z zależności osób o skrzywionej psychice, megalomanii lub poczuciu bezkarności, jest uparte dążenie do zniszczenia człowieka, którego się mocno skrzywdziło. Człowiek ten jest bowiem żywym obrazem nędzy moralnej krzywdziciela. To dlatego gwałciciele często oddają mocz na ofiarę.

 

Nękanie ofiary może być spowodowane dwoma czynnikami: strachem albo sadyzmem.  Sadysta często czuje niedosyt i dla zaspokojenia swoich skłonności dręczy ofiarę bez konca. Najlepszym przykładem są tu przypadki powtórnego gwałtu na ofierze.

 

W naszej smutnej rzeczywistości często w jupiterach prawa ofiara staje się przestępcą, a przestępca – ofiarą.

Życie jednak uczy, że nader często ni stąd, ni z owąd, myśliwy staje się zwierzyną.

 

Przemiłą Panią D., z która rozmawiałam, poprosiłam, aby przekazała Włodarczykowi, że jeżeli miewa stany lękowe i czegoś się bez przerwy boi – niech się zgłosi do takiego lekarza od strachu.

 

Bo, skoro Włodarczyk ma takie ładne znajomości w Prokuraturze, to za chwilę – jak  będę opowiadać bajki braci Grimm, to Włodarczyk doniesie do prokuratury, że Baba Jaga chce zjeść jego dzieci. I spadkobierców Grimmów do pierdla!

 

Albo: „Czerwone buciki” Andersena; to jest dopiero hardcor.

 

Włodarczyk, nie da się dwa razy wejść do tej samej rzeki. Kolega G. wytłumaczy, o co chodzi. Chyba?

 

Wśród moich przyjaciół to się nawet używa powiedzenia: „Wszystko płynie, jak powiedział Panta Rhei”. Ale – to już nie dla psa kiełbasa.

 

 

PS.: Klawiatura nie podaje „n” z kreską na górze. Z powodu przestępstw Włodarczyka dokonanych na mnie, chwilowo nie mam pieniędzy na nową klawiaturę.

 

 

 

 

 

 

 

 


poniedziałek, 9 września 2013

PRZED REFERENDUM?


Cicho, dzieci, cicho. Prokuratura jest uczciwa, a Sądy niezawisłe. Telefony komórkowe to cuda techniki. Urządzenia podsłuchowe też.

 Potem to zgrywasz na kilku nośnikach, rozmieszczasz po zaufanych ludziach; oryginał, oczywiście, wysyłasz do ciotki w Kaliszu. 

I czekasz. Jak kleszcz. 

Panie Włodarczyk, podczas Wielkiego Remontu w SP8 zostały wypierdolone wszystkie meble. Większość przez okna. Nie ostał się ani jeden stary mebel. Tacyśmy bogaci.

Większość z tych mebli nadawała się do użytku i niejedna szkoła  z pocałowaniem ręki by je wzięła. Jaka firma zajmowała się wypieprzaniem sprzętów? Bo coś mi się wydaje, że pracownicy szkoły - nauczyciele - wywalali ten dobytek. Szantażowani: bo jak nie przyjdą, tooooooooo....

Na boisku, niedawno wyremontowanym, palono opony i inny syf. Aż Ewa S. zaprotestowała przeciwko truciu dzieci. Pamiętasz, Włodarczyk?

Albo okablowanie szkoły?

Jestem kleszczem. Poczekam. Nigdy już cię nazwę chujem, cwelem, męską kurwą. Absolutnie nimi nie jesteś. Kim jesteś? Zapytaj wujka gugla.

To był prolog.

Acha, bo bym zapomniała, Włodarczyk jest pieszczoszkiem Chojniaka.

.

sobota, 24 sierpnia 2013

DEKALOG I INNE



Panie Włodarczyk, ja nie odpuszczę. Byłoby to wbrew Dekalogowi.

Wyobraź pan sobie, że pańska córka, po poważnej operacji na sercu, wychodzi ze szpitala. Pełna życia i gotowa na nowe życie; pełna pomysłów i dobrej woli.

I nagle podchodzi do niej chłopak i rzuca w nią kamieniem, prosto w klatkę piersiową.

Co by pan zrobił? ..........

Gówno by pan zrobił, bo chłopak okazuje się siostrzeńcem śwagra Antka kobity brata, który jest szefem MSW. A pańska córeczka za to, że jest skarżypytą, dostaje dodatkowe baty.

Zgłasza pan sprawę do prokuratorskiej hołoty (określenie nie moje), czy liczy pan na sprawiedliwy wyrok miejscowego, „niezawisłego” sądu?

Tak to było ze mną, draniu. Zresztą, co ja tu do kogo się zwracam, przecież to przestępca.

Kurwa mać, po raz nie wiem, który, nazywam publicznie Włodarczyka przestępcą i nic się nie dzieje. Raz go nazwałam podobno "chujem" i zostałam skazana. 

Kiedy tak sobie teraz myślę, to zostałam skazana właściwie za brak przymiotnika. "Włodarczyk to jest dyrektor? To jest fajny chuj". "Włodarczyk to jest dyrektor? To jest zajebisty chuj".

Zostałam skazana, żeby mnie wyeliminować. W jupiterach "prawa".
 
Tu są dodatkowe smaczki w postaci zatrudnień wbrew prawu i takie inne. Opisane dość dokładnie w „Tygodniu pomocy ofiarom przestępstw”.

Włodarczyk, ty się nie nadajesz na polityka. Ty pięciu sensownych zdań w języku ojczystym nie umiesz sklecić. Przyparty do muru, wijesz się , jak piskorz. Zaś twoje 'EGO' wybija ci zęby. 

To jest czysta klasyka: idiota otacza się jeszcze większymi idiotami, za to - posłusznymi, żeby się czuć w miarę dobrze. Ale idiota zaczyna i tak czuć się niepewnie: czy aby moi idioci nie udają tylko idiotyzmu, żeby się mnie pozbyć?

Nie podejrzewam pana, panie Włodarczyk, żeby pan wiedział, o czym mówię; proszę zapytać kogoś wykształconego, o ile ten zechce z panem mówić. Albowiem mam wątpliwości, czy potrafi pan samodzielnie zadać wujkowi Guel stosowne pytanie.

Panie Włodarczyk, ja nie odpuszczę, Bo, wie pan? Bardzo potrzebne mi są moje pieniądze. Cholernie mi są potrzebne. Ja to bym się sama siebie bała, kiedy przestaną mi być potrzebne...

Życzę panu, żebyś pan kiedyś nie miał za co leczyć swojego kochanego człowieka. Zgodnie z Dekalogiem.




poniedziałek, 19 sierpnia 2013

PS




I jeszcze jedno: jedno z dwojga: albo ten egzemplarz pt: „Chojniak” jest kompletnie niekumaty i pod jego nazwiskiem dzieją się rzeczy, o których fizjologom się nie śniło, albo jest taki z niego tak szczwany lis, że najlepszy myśliwy będzie miał wątpliwości. 





Mnie tam wszystko jedno, ale obstawiam to pierwsze.
Prezydent Krzysztof Chojniak w napięciu czekał na głosowanie




 Następnie Prezydent Krzysztof Chojniak złożył ślubowianie:
„Obejmując urząd prezydenta miasta, uroczyście ślubuję, że dochowam wierności prawu, a powierzony mi urząd sprawować będę tylko dla dobra publicznego i pomyślności mieszkańców miasta. Tak mi dopomóż Bóg.”

 http://www.piotrkow.pl/nasze-miasto/aktualnosci/prezydent-krzysztof-chojniak-zaprzysiezony



Ślubowanie Prezydenta
 Coś  z tym bogiem jest nie hallo. Kryjesz pan oszustów, nie odpowiadasz na konkretne zarzuty... Może nie temu boguś przysięgał, co potrzeba, hę?


Ja jeszcze nie  skończyłam, bo mokry deszczu się nie boi.

niedziela, 18 sierpnia 2013

REFERENDUM




Po co referendum? A żeby wprowadzić malutki elemencik strachu przed samowolką.

Ja, na przykład, swojego czasu otrzymałam od  Włodarczyka, podpisany i opieczętowany list, w którym było napisane mniej więcej tak:

„W tej skomplikowanej sytuacji jestem gotowy rozważyć odszkodowanie dla Pani...”

(całość zeskanuję i opublikuję, jak mi Ciotka z Kalisza prześle).

Włodarczyk, dyrektor państwowej szkoły, „jest gotów rozważyć odszkodowanie dla mnie...”

Włodarczyk zatem jest właścicielem jakiejś fortuny państwowej, z której wydziela lub nie wydziela odszkodowania. Jak ogólnie wiadomo, Włodarczyk jest pieszczoszkiem Chojniaka, chociaż za jasną cholerę nie wiadomo, dlaczego.

Nagle, po generalnym remoncie SP8, należy tę szkołę znowu remontować. O tym, że jest grzyb i syf w podziemiach wiedziano od dwudziestu lat. A po dwóch tygodniach od remontu, zaczęło przeciekać w historycznej, na drugim piętrze.

A okablowanie, które poszło się gwizdać, bo nastał nowy remont? A zaorana powierzchnia boiska? A wyrzucane przez okna meble, które mogły służyć jeszcze wiele lat? Co pan myśli, panie Chojniak, że wszyscy już powymierali i nikt nic nie powie?

Panie Włodarczyk, to wszystko wypłynie, bo gówno zawsze wypływa.

Ja tu piszę o malutkim przekręciku w malutkiej szkole.

Weźcie, ludzie, podsumujcie fabryki i takie inne.


Ja tę książkę skończę i podam do druku. Nie dla kasy: za wylane łzy wielu osób. Nie chcesz wiedzieć, czego ci życzę i sponsorowi twojemu. Niewykluczone, że mam moc sprawczą,