WIZYTA W SZKOLE
Pierwszego października
2009 roku około godziny 10:00, zawitali do Szkoły goście: pan Marian Albin i
pani Jolanta Świtek. Ich wizyta miała na celu, jak rozumiem, przestraszenie
mnie i zmuszenie do uległości. Pierwsze się udało, drugie nie; bowiem odwaga
nie polega na nieodczuwaniu strachu, ale na pokonywaniu go.
Szanowny Czytelniku, nawet się nie
domyślisz, jakich sposobów używali. W pewnej chwili podejrzewałam nawet, że
się znajduję w hiperrealu. Niech Ci wystarczy to, że pan M. Albin, z
wykształcenia fizyk, próbował mi wmówić, że zapis w umowie o pracę: „18h/
etat” oznacza, że mam pracować albo 18
godzin, albo etat, co w moim wypadku oznacza 26 godzin. Rowerzysta jedzie z
prędkością 15 km/h, to jedzie on albo z
prędkością 15 kilometrów, albo godzinę).
Atmosfera gęstniała, a ja nie dawałam oznak
strachu, co nie oznacza, że go nie czułam. Rozmowa robiła się mało
przyjemna.
Pan Albin w pewnej chwili powiedział
wyraźnie do mnie: „on panią zwolni”. On – to Z. Włodarczyk. Jakimż to prawem
pan Albin, wieloletni pracownik kuratorium, używa takiej groźby?! W
jakim celu tej groźby użył?! ON PANIĄ ZWOLNI. No, kto, jak kto, ale
pan Albin wie, kto może zwolnić nauczyciela i jak się to odbywa. Pan M.
Albin jest Kierownikiem Oddziału Wspomagania Pracy Szkół i Placówek. Pod
jego kierownictwem odbyło się kolejne wzorcowe zamiecenie sprawy pod dywan.
art. 190 Kodeksu
karnego: „Kto grozi innej osobie popełnieniem przestępstwa na jej szkodę lub
szkodę osoby najbliższej, jeżeli groźba wzbudza w zagrożonym uzasadnioną
obawę, że będzie spełniona, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności
albo pozbawienia wolności do lat 2”.
Nikt nie ma chyba dla nikogo wątpliwości, że
słowa te wzbudziły we mnie realną obawę, iż groźba zostanie spełniona.
Miałam się zachować zgodnie z wolą grożącego, po to przecież przyszli do
szkoły Wizytatorzy.
Nie życzę nikomu, żeby znalazł się w takim
stanie psychicznym, w jakim ja się znalazłam. Oto dwie wysoko postawione
osoby groźbą nakłaniają mnie do poddania się woli dyrektora. Ja siedzę
naprzeciwko i całą energię, jaką posiadam skupiam na tym, żeby nie dać oznak
strachu. Przybieram lekki ton, udaję, że mam w nosie to, co mówią do mnie.
Wiem, że to, czym mi grożą jest bardzo realne.
Czas pokazał, do jakiego stopnia...
Przez cały czas po powrocie do szkoły żyłam w
ciągłym napięciu. Po tamtej rozmowie poczułam się całkowicie zniewolona
psychicznie, moje i tak liche poczucie bezpieczeństwa umarło całkiem. Udało
się Wizytatorom to, po co przyszli. A może to Włodarczyk poprosił ich o tę
„przysługę”? W końcu to on chciał wymusić na mnie posłuszeństwo.
Tak, czy owak, funkcjonariusze publiczni nie
powinni byli się tak zachować. W pewnej chwili czułam, ze jeszcze chwila i
wybuchnę płaczem. Pożegnałam się więc i wyszłam. Proszę się ze mnie nie
śmiać: podczas całej tej rozmowy myślałam o ...Sokołowie.
Mogłam to zgłosić. Mam niepodważalny dowód.
Cały czas o tym wiedziałam. Niech się pan nie martwi, panie Albin, rzecz
uległa przedawnieniu. Dlaczego tego nie zrobiłam? Bo nie jestem nim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz