niedziela, 4 listopada 2012

CD2

  
WIZYTA W SZKOLE

Pierwszego października 2009 roku około godziny 10:00, zawitali do Szkoły goście: pan Marian Albin i  pani Jolanta Świtek. Ich wizyta miała na celu, jak rozumiem, przestraszenie mnie i zmuszenie do uległości. Pierwsze się udało, drugie nie; bowiem odwaga nie polega na nieodczuwaniu strachu, ale na pokonywaniu go.
                                                                                                   
Szanowny Czytelniku, nawet się nie domyślisz, jakich sposobów używali. W pewnej chwili podejrzewałam nawet, że się znajduję w hiperrealu. Niech Ci wystarczy to, że pan M. Albin, z wykształcenia fizyk, próbował mi wmówić, że zapis w umowie o pracę: „18h/ etat” oznacza, że mam pracować albo 18 godzin, albo etat, co w moim wypadku oznacza 26 godzin. Rowerzysta jedzie z prędkością 15 km/h, to jedzie on albo z prędkością 15 kilometrów, albo godzinę).
Atmosfera gęstniała, a ja nie dawałam oznak strachu, co nie oznacza, że go nie czułam. Rozmowa robiła się mało przyjemna.
 
Pan Albin w pewnej chwili powiedział wyraźnie do mnie: „on panią zwolni”. On – to Z. Włodarczyk. Jakimż to prawem pan Albin, wieloletni pracownik kuratorium, używa takiej groźby?! W jakim celu tej groźby użył?! ON PANIĄ ZWOLNI. No, kto, jak kto, ale pan Albin wie, kto może zwolnić nauczyciela i jak się to odbywa. Pan M. Albin jest Kierownikiem Oddziału Wspomagania Pracy Szkół i Placówek. Pod jego kierownictwem odbyło się kolejne wzorcowe zamiecenie sprawy pod dywan.
 
art. 190 Kodeksu karnego: „Kto grozi innej osobie popełnieniem przestępstwa na jej szkodę lub szkodę osoby najbliższej, jeżeli groźba wzbudza w zagrożonym uzasadnioną obawę, że będzie spełniona, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.

Nikt nie ma chyba dla nikogo wątpliwości, że słowa te wzbudziły we mnie realną obawę, iż groźba zostanie spełniona. Miałam się zachować zgodnie z wolą grożącego, po to przecież przyszli do szkoły Wizytatorzy.
Nie życzę nikomu, żeby znalazł się w takim stanie psychicznym, w jakim ja się znalazłam. Oto dwie wysoko postawione osoby groźbą nakłaniają mnie do poddania się woli dyrektora. Ja siedzę naprzeciwko i całą energię, jaką posiadam skupiam na tym, żeby nie dać oznak strachu. Przybieram lekki ton, udaję, że mam w nosie to, co mówią do mnie. Wiem, że to, czym mi grożą jest bardzo realne.
Czas pokazał, do jakiego stopnia...

Przez cały czas po powrocie do szkoły żyłam w ciągłym napięciu. Po tamtej rozmowie poczułam się całkowicie zniewolona psychicznie, moje i tak liche poczucie bezpieczeństwa umarło całkiem. Udało się Wizytatorom to, po co przyszli. A może to Włodarczyk poprosił ich o tę „przysługę”? W końcu to on chciał wymusić na mnie posłuszeństwo.
Tak, czy owak, funkcjonariusze publiczni nie powinni byli się tak zachować. W pewnej chwili czułam, ze jeszcze chwila i wybuchnę płaczem. Pożegnałam się więc i wyszłam. Proszę się ze mnie nie śmiać: podczas całej tej rozmowy myślałam o ...Sokołowie.

 Mogłam to zgłosić. Mam niepodważalny dowód. Cały czas o tym wiedziałam. Niech się pan nie martwi, panie Albin, rzecz uległa przedawnieniu. Dlaczego tego nie zrobiłam? Bo nie jestem nim.
 
 

       
  
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz