Jakiś czas wstecz napisałam:
"Psychopata – to istota ludzka,
która świat traktuje, jak cytrynę do wyciśnięcia; istota ta jest
całkowicie pozbawiona uczuć wyższych, funkcjonuje na poziomie
zaspakajania potrzeb elementarnych; wykorzysta wszystko i każdego do
osiągnięcia swoich celów. Kiedy je już osiągnie – bez żalu porzuca
wczorajszych przyjaciół i wdziękiem zdobywa sobie nowych. Tych
nowych traktuje podobnie. Zawsze znajdzie się ktoś, nazwijmy go,
skrajnie naiwny, kto się da ponieść uczuciom, jakie psychopata
celowo, z wyrachowaniem i niezwykłą cierpliwością wzbudza. Raz
będzie to litość, raz prawdziwe uczucie współodczuwania; innym razem
namiętność lub silna potrzeba zaopiekowania się takim miłym,
nieporadnym chłopcem.
Przy tym doskonale wie psychopata,
czuje to swoim psim nosem – kto się da podejść, a kogo lepiej
omijać. Tych, którzy się nie dają omamić, a nie daj Boże
przeciwstawią w czymkolwiek, będzie psychopata niszczył
konsekwentnie, pomału i po cichu. Zaczai się, jak hiena i będzie
czyhał tak długo, aż ofiara popełni jakikolwiek błąd.
Rzecz, naturalnie, dotyczy również
kobiet. Czasami zdarza się, że taka para się spotka w jakiejś
sytuacji życiowej i stworzy udatny tandemik..."
A, że świat się nie zmienia tak prędko, jakbyśmy chcieli, słowa napisane rok temu, nadal mówią prawdę.
Włodarczyk, czy ty kombinujesz, ile w swoim życiu zrobiłeś zła? Ile ludzi to pamięta? Ile ludzi płacze?
Czytałeś ty kiedy książki? Jakieś?
Chociaż z pięć?
Polecam, niestety, "Hrabiego Monte Christo".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz