PRZEZ WODOCIĄGI
Jak uczy historia, i to nie tylko ta najnowsza,
nie ma na świecie nic niebezpieczniejszego, niż ambitny frustrat,
któremu wrażono niechcący trochę władzy w łapy.
Kreatura pochodzi zazwyczaj z jakichś nizin, ale
przewrotny los obdarzył ją pewną dozą inteligencji, której rozmiar nie
pozwala wprawdzie dostać się do świata kultury, nauki czy sztuki
wysokiej, ale pozwala zauważyć niepokonywalną przepaść, dzielącą ją od
ludzi, do których towarzystwa dostać się pretenduje.
W tym miejscu muszę poprosić Państwa o pewną
przysługę: otóż o to, aby, jeśli zauważą Państwo jakiekolwiek
niebezpieczeństwo, spróbowali Państwo odsunąć od monitorów potencjalnych
czytelników wywodzących się ze wspomnianych środowisk w tym celu, aby
zaniechali oni dalszej lektury, bowiem być może przyjdzie mi jeszcze
użyć zdania wielokrotnie złożonego, zaś z wieloletniego doświadczenia
zawodowego wiem, że podobne próby u osobników uposażonych w niskie
czoła, nieodmiennie kończą się przegrzaniem mózgu (zwracał na to, między
innymi, uwagę Nieodżałowany Stanisław Lem w jednej ze swoich Bajek
robotów), co zwykle skutkuje atakiem furii, jak to u frustratów, a ten
marnie się kończy dla podwładnych, bowiem frustrat przeważnie osiąga w
życiu pewien stopień władzy, a niekiedy, co jest szczególnie groźne,
zostaje pracodawcą.
Moi Przyjaciele widzą, do jakiego stanu
doprowadziło mnie pastwienie się Z. Włodarczyka nade mną. Razem ze mną
płaczą . Nie nad tym, że spotkałam na drodze zawodowej osobnika o
wyraźnych cechach socjopaty (to zdanie psychologa). Socjopaci byli, są i
będą, ponieważ, jak pisze Steinbeck: "Wierzę, iż są na świecie potwory
zrodzone z ludzkich istot. Niektóre widuje się czasem, pokraczne,
przerażające, o ogromnych głowach lub drobnych ciałkach; jedne rodzą się
bez rąk, bez nóg, inne z trzema rękami, jeszcze inne z ogonem albo
ustami w najdziwniejszych miejscach. Są to przypadki i nie wynikają z
niczyjej winy, jak niegdyś mniemano. Za dawnych czasów ludzie
dopatrywali się w tym widomej kary za ukryte grzechy.
Ale podobnie jak istnieją potwory fizyczne, czy nie
mogą narodzić się potwory umysłowe albo psychiczne? Twarz i ciało mogą
mieć doskonałe, lecz jeśli wykoślawiony gen lub zdeformowane jajeczko
może wytworzyć fizycznego potwora, to czyż ten sam proces nie może
wytworzyć zdeformowanej duszy?
Potwory są mniejszymi lub większymi odchyleniami od
przyjętej normy. Podobnie jak dziecko może się urodzić bez ręki, tak
ktoś może narodzić się bez dobroci czy potencjalnego sumienia. Człowiek,
który traci rękę w wypadku, musi się dobrze namozolić, ażeby
przystosować się do tej ułomności, natomiast ten, kto przychodzi na
świat bez rąk, cierpi jedynie przez to, że ludzie uważają go
za dziwoląga. Ponieważ nigdy nie miał rąk, nie może odczuwać ich braku.
Czasem w dzieciństwie wyobrażamy sobie, jak by to było, gdybyśmy mieli
skrzydła, ale nie ma powodu przypuszczać, że to samo odczuwają ptaki.
Nie, potworowi normalność musi wydawać się właśnie czymś potwornym, gdyż
każdy uważa siebie za normalnego. Dla wewnętrznego potwora jest jeszcze
bardziej niepojęta, ponieważ nie ma on nic widomego, co mógłby porównać
z innymi. Człowiekowi, który przyszedł na świat bez sumienia, ten, kto
cierpi duszne rozterki, musi wydawać się śmieszny. Dla przestępcy
uczciwość jest głupotą. Nie trzeba zapominać, że potwór to tylko
odchylenie od normy oraz że dla potwora norma jest właśnie czymś
potwornym (…)".
Przyjaciele płaczą ze mną, ponieważ wspomniane
metodyczne niszczenie mnie przez Z. Włodarczyka dzieje się przy
współpracy służb powołanych do ochrony Prawa i Obywateli naszego
Państwa. Czy poplecznictwo jest karalne? Tak, jest karalne.
Wiem i większość ludzi wie, że są wysokości, na
których żadne wiatry nie wieją. Czy i dlaczego Z. Włodarczyk czuje się
tak, jak gdyby tę wysokość już dawno osiągnął? Dlaczego Prezydent Miasta
udaje, że nic nie wie? Co takiego dał, lub mógłby zrobić weselny
kibordzista, że jest pół-bogiem w mieście?
Zresztą, z tymi wysokościami to różnie jest.
Przypomnijmy sobie, na czym pośliznął się Nixon, co takiego zrobił, co
powiedział, że musiał zrezygnować z prezydentury. Nie jestem fanką
Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, ale jednego nijak nie mogę
Ameryce odmówić: tam, jeżeli ktokolwiek publicznie postawi się ponad
prawem, przestaje istnieć na urzędzie. Na zawsze. Plebs idzie z mety
do więzienia.
Przypomnijmy sobie, jak i dlaczego w tym samym
kraju, zresztą, zginął JFK? Ja nie będę podawać przykładów społeczeństw
niedemokratycznych, bo tam sprawy się załatwia po cichutku. Oczywiście,
proszę Państwa, z JFK, Nixonem i tym Z. Włodarczykiem – to, rzecz jasna,
toutes proportions gardées.
Ponieważ stawałam się coraz bardziej przygnębiona,
płaczliwa, popadałam w stany depresyjne, gdzie już nawet leki nie
pomagały, dokonałam w chwili zupełnej rozpaczy, spowodowanej poczuciem
bezsilności, samookaleczenia (osiem szwów na lewym przedramieniu – stało
się to za pomocą bardzo ostrego scyzoryka, w trakcie czynienia ze mnie
przestępcy; notatka, sporządzona przez lekarzy sądowych w aktach
sprawy).
Wówczas moi niezawodni Przyjaciele przypomnieli
sprawę sprzed kilku lat, kiedy to Z. Włodarczyk okazał się po raz
pierwszy… Właśnie, kim? Prawie mi wykrzyczeli: „Ty chcesz zrobić sobie
krzywdę przez takie cuś? Przez takiego chama? Chłystka, badziewie z
awansu społecznego, któremu słoma z butów wystaje, ale on nigdy tego nie
zobaczy, bo cham nie widzi niczego, nawet, kiedy się z niego śmieją
i kpią w żywe oczy? Dlaczego zrezygnowałaś z powiedzenia prawdy w
szpitalu?! Mogłaś go załatwić jednym zdaniem i jednej wszy byłoby mniej.
Bo nie jestem nim – odpowiedziałam.
Wtedy zaczęłam sobie pisać. Była to znakomita
autoterapia. Teksty miały na zawsze pozostać w moim komputerze. W tym
samym czasie łaziłam po Internecie po to, żeby odreagować, pośmiać się
szczerze, skomentować po swojemu i dla siebie, ale nie miałam zamiaru
niczego publikować.
Czytałam sobie posty vinci’ego2.
Podziwiałam jego wszechstronność, niebywałą
erudycję, biegłość w piśmie, stosowane przezeń wysublimowane figury
retoryczne; podziwiałam wyszukane wolty myślowe, nasycone suspensem i
dramatyzmem…
Decyzja przyszła nagle i po historii z Wodociągami.
Zaskakujący wybór składu rady nadzorczej spółki
Piotrkowskie Wodociągi i Kanalizacja
2009-09-10, Aktualizacja: 2009-09-10 02:03
Marek
Obszarny
Łódzki adwokat Michał Król, który w procesie karnym
przed piotrkowskimi sądami bronił Mariana Błaszczyńskiego, byłego szefa
Rady Miasta w Piotrkowie i doprowadził do jego uniewinnienia, został
wiceprzewodniczącym rady nadzorczej tworzonej właśnie spółki miejskiej -
Piotrkowskie Wodociągi i Kanalizacja sp. z o.o.
Nowa spółka Piotrkowskie Wodociągi i Kanalizacja
przejmie m.in. odbiór ścieków od MZGK
(© fot. Dariusz Śmigielski)
(© fot. Dariusz Śmigielski)
Radę nadzorczą nowej spółki powołał właśnie
prezydent miasta Krzysztof Chojniak. Jej przewodniczącym został Zbigniew
Stankowski, prezes Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego sp. z o.o.
Trzyosobowy skład rady nadzorczej zamyka Zbigniew Włodarczyk, dyrektor
Szkoły Podstawowej nr 8. Spółka Piotrkowskie Wodociągi i Kanalizacja ma
od nowego roku przejąć w całym Piotrkowie dostawy wody i odbiór ścieków
od Miejskiego Zakładu Gospodarki Komunalnej sp. z o.o. w Piotrkowie.
Skład rady nadzorczej nowej spółki natychmiast wywołał komentarze na lokalnym podwórku politycznym. Czyżby piotrkowska władza chciała w ten sposób nagrodzić działania adwokata za skuteczną obronę byłego szefa rady miasta? Marian Błaszczyński co prawda formalnie nie pełni dziś w mieście ważnych publicznych stanowisk, ale jego faktyczny, nieformalny wpływ na to, co dzieje się w mieście, uważany jest za nie do przecenienia. W stowarzyszeniu Prawica Razem jest najważniejszą postacią obok prezydenta Krzysztofa Chojniaka. Powierzono mu też stanowisko w radzie nadzorczej Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego sp. z o.o.
- Nie chcę rozwijać myśli, ale taki wybór składu rady nadzorczej budzi co najmniej moje zdziwienie. Być może były jakieś okoliczności, uzasadniające taką decyzję personalną. Chętnie bym je poznał - mówi Paweł Ciszewski, miejski radny opozycyjnego w piotrkowskim samorządzie klubu PO.
Sam mecenas Michał Król nie widzi związku między swoim sukcesem, związanym z wybronienieniem Błaszczyńskiego, a powołaniem go do rady nadzorczej Piotrkowskich Wodociągów i Kanalizacji sp. z o.o.
- Ja bym tego nie łączył. To dwie całkowicie odrębne sprawy. Dla mnie to całkowicie nieuprawnione spojrzenie. Widzę to raczej jako rodzaj mojej pomocy, zwłaszcza że w sprawie spółki wodno-kanalizacyjnej w Piotrkowie roboty będzie sporo - odpowiada mecenas Król, nieco zaskoczony pytaniem. - Natomiast jeśli chodzi o moją praktykę, to w znacznie większym stopniu zajmuję się na co dzień sprawami związanymi z obrotem gospodarczym niż sprawami karnymi.
Błażej Torański, rzecznik magistratu, tłumaczy sprawę krótko: - Krzysztof Chojniak zaproponował miejsce w radzie nadzorczej nowej spółki klubowi Rozwój i Gospodarność, ale RiG odmówił, więc prezydent desygnował swojego kandydata. Michał Król jest znanym adwokatem, który ma doświadczenie w radach nadzorczych wielu przedsiębiorstw.
Wczoraj ogłoszony został konkurs na stanowisko prezesa piotrkowskich wodociągów. 24 września odbędą się rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami. Do końca września miasto chce wypowiedzieć umowy wiążące z MZGK, by nowa spółka przejęła sieci i od nowego roku rozpoczęła działalność.
Skład rady nadzorczej nowej spółki natychmiast wywołał komentarze na lokalnym podwórku politycznym. Czyżby piotrkowska władza chciała w ten sposób nagrodzić działania adwokata za skuteczną obronę byłego szefa rady miasta? Marian Błaszczyński co prawda formalnie nie pełni dziś w mieście ważnych publicznych stanowisk, ale jego faktyczny, nieformalny wpływ na to, co dzieje się w mieście, uważany jest za nie do przecenienia. W stowarzyszeniu Prawica Razem jest najważniejszą postacią obok prezydenta Krzysztofa Chojniaka. Powierzono mu też stanowisko w radzie nadzorczej Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego sp. z o.o.
- Nie chcę rozwijać myśli, ale taki wybór składu rady nadzorczej budzi co najmniej moje zdziwienie. Być może były jakieś okoliczności, uzasadniające taką decyzję personalną. Chętnie bym je poznał - mówi Paweł Ciszewski, miejski radny opozycyjnego w piotrkowskim samorządzie klubu PO.
Sam mecenas Michał Król nie widzi związku między swoim sukcesem, związanym z wybronienieniem Błaszczyńskiego, a powołaniem go do rady nadzorczej Piotrkowskich Wodociągów i Kanalizacji sp. z o.o.
- Ja bym tego nie łączył. To dwie całkowicie odrębne sprawy. Dla mnie to całkowicie nieuprawnione spojrzenie. Widzę to raczej jako rodzaj mojej pomocy, zwłaszcza że w sprawie spółki wodno-kanalizacyjnej w Piotrkowie roboty będzie sporo - odpowiada mecenas Król, nieco zaskoczony pytaniem. - Natomiast jeśli chodzi o moją praktykę, to w znacznie większym stopniu zajmuję się na co dzień sprawami związanymi z obrotem gospodarczym niż sprawami karnymi.
Błażej Torański, rzecznik magistratu, tłumaczy sprawę krótko: - Krzysztof Chojniak zaproponował miejsce w radzie nadzorczej nowej spółki klubowi Rozwój i Gospodarność, ale RiG odmówił, więc prezydent desygnował swojego kandydata. Michał Król jest znanym adwokatem, który ma doświadczenie w radach nadzorczych wielu przedsiębiorstw.
Wczoraj ogłoszony został konkurs na stanowisko prezesa piotrkowskich wodociągów. 24 września odbędą się rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami. Do końca września miasto chce wypowiedzieć umowy wiążące z MZGK, by nowa spółka przejęła sieci i od nowego roku rozpoczęła działalność.
Napisałam, że nie opublikowałabym swoich tekstów,
gdyby nie Wodociągi. Nie zależy mi na rozgłosie, nie prowadzę bujnego
życia towarzyskiego.
Spokojnie lub mniej spokojnie czekałabym na
rozstrzygnięcie Sądu, pisałabym kolejne pisma, wierząc, że w końcu ktoś
musi podjąć się rozplątania węzła, jaki powstał.
Po rozwiązaniu ze mną umowy o pracę – z rażącym
naruszeniem Prawa, z dnia na dzień znalazłam się w ciężkiej sytuacji.
No, może nie z dnia na dzień, ale w kwietniu – tak.
Kogo nie boli – temu powoli. Sądy nierychliwe, co
do sprawiedliwości się nie wypowiadam, bo nie mam doświadczenia w tym
temacie. Nie myślałam, ze tak prosta, oczywista sprawa może się tak
wlec...
Ale przecież – występuję przeciwko protegowanemu
pana Prezydenta Miasta Piotrkowa. Od dawna w głowę zachodzę, co też może
łączyć tych dwóch panów? Wspólne zainteresowania? Można mieć
wątpliwości, ale co, jak co, Prezydent mówi poprawnie po polsku, nie
słyszałam, aby powiedział na przykład: „bibloTEka, nie mruczy przed
każdym zdaniem, wygląda na oczytanego...
Przyznam, że była chwila, kiedy do głowy przyszedł
mi nieprzystojny pomysł...Ale zaraz go precz odrzuciłam.
Więc, co?
Nie wiem, więc wiem. Taki ze mnie trochę Sokrates
à rebours.
No, ale nie mieszajmy w to wszystko zacnego Pana
Prezydenta, który o niczym przecież nie wie, prawda? Prawda.
Zatem 7. listopada zeszłego roku skończył mi się
zasiłek chorobowy. Zostałam bez grosza. Dlaczego nie poszłam na zasiłek
dla bezrobotnych? Z idealistycznej głupoty. Sądziłam, że moja sprawa
szybko znajdzie swój finał, daleko jej do zawiłości, jest banalna wręcz.
Widziałam ludzi naprawdę bezrobotnych, zrozpaczonych, w ciężkiej
depresji. Wydawało mi się niegodnym brać pieniądze, skoro jestem zdrowa,
sytuacja jest przejściowa i prędko się wyjaśni. Poza tym byłam tak
przygnębiona, zrezygnowana, że chwilami było mi wszystko jedno, co się
ze mną stanie.
Żyłam ze zgromadzonych oszczędności, coś tam
zostało po Rodzicach.
Cały czas miałam nadzieję na rychłe rozpoznanie
sprawy przez Sąd.
Niestety. Zaczęły narastać długi, kłopoty z
Instytucjami. Z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej. Kurwa, ja tu
normalną nowelkę pozytywistyczną produkuję!
Dobra: w maju odcięli prąd. Dopiero w lipcu
odważyłam się iść i przedstawić swoją sytuację. Zadłużenie jest
kolosalne (wiem, że zarabiasz tyle w miesiąc, dyrektorze).
Pracownicy Energetyki bardzo mi pomogli, naprawdę,
spotkałam się z ogromnym zrozumieniem. Mam już nową umowę.
Bo to się zawsze spieprzy wszystko jednocześnie.
Zeszłej zimy, na samiuśkim początku pękł piec, co go Tatko zaraz po
wojnie montowali i musiałam przejść na ogrzewanie alternatywne, czyli
prąd. Stąd te cholerne pięć tysięcy z kawałkiem.
Teraz tego problemu nie obserwuję, bo nie mam
ogrzewania wcale. A tyle, co do komputera, to mi sąsiad użycza.
Telewizji niet, bo cyfra odcięła, to na co mi prąd, kiedy „Pierwszej
Miłości” oglądać nie mogę? Mam tylko „Polonię”, bo chyba przechwytuje z
innego satelity, ale tam to już tak przynudzają, że włączam tylko na
dziennik o pół do drugiej w nocy.
W lipcu bida tak wzięłła i przycisła, ze poszłam do
MOPR. Przedstawiłam swoją sytuację i niemalże natychmiast otrzymałam
pomoc. A! Trzeba Państwu wiedzieć, że w maju zeszłego roku zaczęłam
remont mojej stuletniej chałupy. No i remont trwa nadal. Kiedy więc
Pracownica MOPR odwiedziła mnie, zastała to, co zastaje się w domach, w
których remont stanął jesienią ubiegłego roku. Wszystko na kupie, połowa
kafelków na podłodze, reszta na stercie, worki z zaprawami poutykane po
katach...i takie tam. Ja to już przez te osiem miesięcy przymusowego
postojowego przywykłam, że mam posprzątane tylko w kuchni (zdążyłam
przed biedą) i w pokoju jako tako. Ale mi było wstyd...
11 października, bez ostrzeżenia odcięto mi dopływ
wody. Na nic się zdały tłumaczenia, że nie ostrzeżono mnie, ze niebyło
żadnych pism zapowiadających odłączenie... „Myśmy do pani wysłali”.
Wysłali, rób, co chcesz. Tłumaczę, że nic nie dostałam. Błagam, żeby
poczekali. Se mogę. Jestem w takim stanie, że wysyłam syna do Wodociagów
z pismem:
Nie było żadnej rozmowy. Do kogokolwiek syn się
zwracał, cokolwiek chciał powiedzieć, słyszał stanowcze „nie”.
Myślałeś, że mnie głodem i pragnieniem weźmiesz?
Za młody synku jesteś na Heroda. Ja stan wojenny mam w małym palcu. Co?
Jak nie będzie miała na chleb, to zmięknie? Znam wielu, którzy mogliby
zostać kapo, ja nie. No, chyba, że w takim Kommando, gdzie siedzą sami
nikczemnicy, łapserdaki, podlece, łajdaki, kanalie, nędznicy, dranie,
parchy, szuje, oprychy, łotry, szubrawce, szumowiny...o,o, słownik mi
się wyczerpał.
Niech Państwo pamiętają – za żadną cenę nigdy nie
dać się sprowokować. Jeśli jest trudna sprawa do załatwienia, iść z
kimś, upoważniwszy go wprzódy, żeby użył wszelkich metod, aby Was
uspokoić, jeśli zauważy, ze tracicie zimną krew.
Żadna swołocz, żadna wesz, żaden najbardziej
plugawy szubrawiec nie ma prawa Państwa wyprowadzić z równowagi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz