niedziela, 4 listopada 2012

WODA I CIĄGI


PRZEZ WODOCIĄGI



 Jak uczy historia, i to nie tylko ta najnowsza, nie ma na świecie nic niebezpieczniejszego, niż ambitny frustrat, któremu wrażono niechcący trochę władzy w łapy.

Kreatura pochodzi zazwyczaj z jakichś nizin, ale przewrotny los obdarzył ją pewną dozą inteligencji, której rozmiar nie pozwala wprawdzie dostać się do świata kultury, nauki czy sztuki wysokiej, ale pozwala zauważyć niepokonywalną przepaść, dzielącą ją od ludzi, do których towarzystwa dostać się pretenduje.

W tym miejscu muszę poprosić Państwa o pewną przysługę: otóż o to, aby, jeśli zauważą Państwo jakiekolwiek niebezpieczeństwo, spróbowali Państwo odsunąć od monitorów potencjalnych czytelników wywodzących się ze wspomnianych środowisk w tym celu, aby zaniechali oni dalszej lektury, bowiem być może przyjdzie mi jeszcze użyć zdania wielokrotnie złożonego, zaś z wieloletniego doświadczenia zawodowego wiem, że podobne próby u osobników uposażonych w niskie czoła, nieodmiennie kończą się przegrzaniem mózgu (zwracał na to, między innymi, uwagę Nieodżałowany Stanisław Lem w jednej ze swoich Bajek robotów), co zwykle skutkuje atakiem furii, jak to u frustratów, a ten marnie się kończy dla podwładnych, bowiem frustrat przeważnie osiąga w życiu pewien stopień władzy, a niekiedy, co jest szczególnie groźne, zostaje pracodawcą.

Moi Przyjaciele widzą, do jakiego stanu doprowadziło mnie pastwienie się Z. Włodarczyka nade mną. Razem ze mną płaczą . Nie nad tym, że spotkałam na drodze zawodowej osobnika o wyraźnych cechach socjopaty (to zdanie psychologa). Socjopaci byli, są i będą, ponieważ, jak pisze Steinbeck: "Wierzę, iż są na świecie potwory zrodzone z ludzkich istot. Niektóre widuje się czasem, pokraczne, przerażające, o ogromnych głowach lub drobnych ciałkach; jedne rodzą się bez rąk, bez nóg, inne z trzema rękami, jeszcze inne z ogonem albo ustami w najdziwniejszych miejscach. Są to przypadki i nie wynikają z niczyjej winy, jak niegdyś mniemano. Za dawnych czasów ludzie dopatrywali się w tym widomej kary za ukryte grzechy.
Ale podobnie jak istnieją potwory fizyczne, czy nie mogą narodzić się potwory umysłowe albo psychiczne? Twarz i ciało mogą mieć doskonałe, lecz jeśli wykoślawiony gen lub zdeformowane jajeczko może wytworzyć fizycznego potwora, to czyż ten sam proces nie może wytworzyć zdeformowanej duszy?
Potwory są mniejszymi lub większymi odchyleniami od przyjętej normy. Podobnie jak dziecko może się urodzić bez ręki, tak ktoś może narodzić się bez dobroci czy potencjalnego sumienia. Człowiek, który traci rękę w wypadku, musi się dobrze namozolić, ażeby przystosować się do tej ułomności, natomiast ten, kto przychodzi na świat bez rąk, cierpi jedynie przez to, że ludzie uważają go za dziwoląga. Ponieważ nigdy nie miał rąk, nie może odczuwać ich braku. Czasem w dzieciństwie wyobrażamy sobie, jak by to było, gdybyśmy mieli skrzydła, ale nie ma powodu przypuszczać, że to samo odczuwają ptaki. Nie, potworowi normalność musi wydawać się właśnie czymś potwornym, gdyż każdy uważa siebie za normalnego. Dla wewnętrznego potwora jest jeszcze bardziej niepojęta, ponieważ nie ma on nic widomego, co mógłby porównać z innymi. Człowiekowi, który przyszedł na świat bez sumienia, ten, kto cierpi duszne rozterki, musi wydawać się śmieszny. Dla przestępcy uczciwość jest głupotą. Nie trzeba zapominać, że potwór to tylko odchylenie od normy oraz że dla potwora norma jest właśnie czymś potwornym (…)".
Przyjaciele płaczą ze mną, ponieważ wspomniane metodyczne niszczenie mnie przez Z. Włodarczyka dzieje się przy współpracy służb powołanych do ochrony Prawa i Obywateli naszego Państwa. Czy poplecznictwo jest karalne? Tak, jest karalne.
Wiem i większość ludzi wie, że są wysokości, na których żadne wiatry nie wieją. Czy i dlaczego Z. Włodarczyk czuje się tak, jak gdyby tę wysokość już dawno osiągnął? Dlaczego Prezydent Miasta udaje, że nic nie wie? Co takiego dał, lub mógłby zrobić weselny kibordzista, że jest pół-bogiem w mieście?
Zresztą, z tymi wysokościami to różnie jest. Przypomnijmy sobie, na czym pośliznął się Nixon, co takiego zrobił, co powiedział, że musiał zrezygnować z prezydentury. Nie jestem fanką Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, ale jednego nijak nie mogę Ameryce odmówić: tam, jeżeli ktokolwiek publicznie postawi się ponad prawem, przestaje istnieć na urzędzie. Na zawsze. Plebs idzie z mety do więzienia.
Przypomnijmy sobie, jak i dlaczego w tym samym kraju, zresztą, zginął JFK? Ja nie będę podawać przykładów społeczeństw niedemokratycznych, bo tam sprawy się załatwia po cichutku. Oczywiście, proszę Państwa, z JFK, Nixonem i tym Z. Włodarczykiem – to, rzecz jasna, toutes proportions gardées.
Ponieważ stawałam się coraz bardziej przygnębiona, płaczliwa, popadałam w stany depresyjne, gdzie już nawet leki nie pomagały, dokonałam w chwili zupełnej rozpaczy, spowodowanej poczuciem bezsilności, samookaleczenia (osiem szwów na lewym przedramieniu – stało się to za pomocą bardzo ostrego scyzoryka, w trakcie czynienia ze mnie przestępcy; notatka, sporządzona przez lekarzy sądowych w aktach sprawy).
Wówczas moi niezawodni Przyjaciele przypomnieli sprawę sprzed kilku lat, kiedy to Z. Włodarczyk okazał się po raz pierwszy… Właśnie, kim? Prawie mi wykrzyczeli: „Ty chcesz zrobić sobie krzywdę przez takie cuś? Przez takiego chama? Chłystka, badziewie z awansu społecznego, któremu słoma z butów wystaje, ale on nigdy tego nie zobaczy, bo cham nie widzi niczego, nawet, kiedy się z niego śmieją i kpią w żywe oczy? Dlaczego zrezygnowałaś z powiedzenia prawdy w szpitalu?! Mogłaś go załatwić jednym zdaniem i jednej wszy byłoby mniej.
Bo nie jestem nim – odpowiedziałam.
Wtedy zaczęłam sobie pisać. Była to znakomita autoterapia. Teksty miały na zawsze pozostać w moim komputerze. W tym samym czasie łaziłam po Internecie po to, żeby odreagować, pośmiać się szczerze, skomentować po swojemu i dla siebie, ale nie miałam zamiaru niczego publikować.

Czytałam sobie posty vinci’ego2.
 Podziwiałam jego wszechstronność, niebywałą erudycję, biegłość w piśmie, stosowane przezeń wysublimowane figury retoryczne; podziwiałam wyszukane wolty myślowe, nasycone suspensem i dramatyzmem…
Decyzja przyszła nagle i po historii z Wodociągami.

Zaskakujący wybór składu rady nadzorczej spółki Piotrkowskie Wodociągi i Kanalizacja
2009-09-10, Aktualizacja: 2009-09-10 02:03
Polska Dziennik ŁódzkiMarek Obszarny
Łódzki adwokat Michał Król, który w procesie karnym przed piotrkowskimi sądami bronił Mariana Błaszczyńskiego, byłego szefa Rady Miasta w Piotrkowie i doprowadził do jego uniewinnienia, został wiceprzewodniczącym rady nadzorczej tworzonej właśnie spółki miejskiej - Piotrkowskie Wodociągi i Kanalizacja sp. z o.o.
Nowa spółka Piotrkowskie Wodociągi i Kanalizacja przejmie m.in. odbiór ścieków od MZGK
(© fot. Dariusz Śmigielski)
Radę nadzorczą nowej spółki powołał właśnie prezydent miasta Krzysztof Chojniak. Jej przewodniczącym został Zbigniew Stankowski, prezes Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego sp. z o.o. Trzyosobowy skład rady nadzorczej zamyka Zbigniew Włodarczyk, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 8. Spółka Piotrkowskie Wodociągi i Kanalizacja ma od nowego roku przejąć w całym Piotrkowie dostawy wody i odbiór ścieków od Miejskiego Zakładu Gospodarki Komunalnej sp. z o.o. w Piotrkowie.

Skład rady nadzorczej nowej spółki natychmiast wywołał komentarze na lokalnym podwórku politycznym. Czyżby piotrkowska władza chciała w ten sposób nagrodzić działania adwokata za skuteczną obronę byłego szefa rady miasta? Marian Błaszczyński co prawda formalnie nie pełni dziś w mieście ważnych publicznych stanowisk, ale jego faktyczny, nieformalny wpływ na to, co dzieje się w mieście, uważany jest za nie do przecenienia. W stowarzyszeniu Prawica Razem jest najważniejszą postacią obok prezydenta Krzysztofa Chojniaka. Powierzono mu też stanowisko w radzie nadzorczej Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego sp. z o.o.

- Nie chcę rozwijać myśli, ale taki wybór składu rady nadzorczej budzi co najmniej moje zdziwienie. Być może były jakieś okoliczności, uzasadniające taką decyzję personalną. Chętnie bym je poznał - mówi Paweł Ciszewski, miejski radny opozycyjnego w piotrkowskim samorządzie klubu PO.

Sam mecenas Michał Król nie widzi związku między swoim sukcesem, związanym z wybronienieniem Błaszczyńskiego, a powołaniem go do rady nadzorczej Piotrkowskich Wodociągów i Kanalizacji sp. z o.o.

- Ja bym tego nie łączył. To dwie całkowicie odrębne sprawy. Dla mnie to całkowicie nieuprawnione spojrzenie. Widzę to raczej jako rodzaj mojej pomocy, zwłaszcza że w sprawie spółki wodno-kanalizacyjnej w Piotrkowie roboty będzie sporo - odpowiada mecenas Król, nieco zaskoczony pytaniem. - Natomiast jeśli chodzi o moją praktykę, to w znacznie większym stopniu zajmuję się na co dzień sprawami związanymi z obrotem gospodarczym niż sprawami karnymi.

Błażej Torański, rzecznik magistratu, tłumaczy sprawę krótko: - Krzysztof Chojniak zaproponował miejsce w radzie nadzorczej nowej spółki klubowi Rozwój i Gospodarność, ale RiG odmówił, więc prezydent desygnował swojego kandydata. Michał Król jest znanym adwokatem, który ma doświadczenie w radach nadzorczych wielu przedsiębiorstw.

Wczoraj ogłoszony został konkurs na stanowisko prezesa piotrkowskich wodociągów. 24 września odbędą się rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami. Do końca września miasto chce wypowiedzieć umowy wiążące z MZGK, by nowa spółka przejęła sieci i od nowego roku rozpoczęła działalność.

 Napisałam, że nie opublikowałabym swoich tekstów, gdyby nie Wodociągi. Nie zależy mi na rozgłosie, nie prowadzę bujnego życia towarzyskiego.
Spokojnie lub mniej spokojnie czekałabym na rozstrzygnięcie Sądu, pisałabym kolejne pisma, wierząc, że w końcu ktoś musi podjąć się rozplątania węzła, jaki powstał.

Po rozwiązaniu ze mną umowy o pracę – z rażącym naruszeniem Prawa, z dnia na dzień znalazłam się w ciężkiej sytuacji. No, może nie z dnia na dzień, ale w kwietniu – tak.
Kogo nie boli – temu powoli. Sądy nierychliwe, co do sprawiedliwości się nie wypowiadam, bo nie mam doświadczenia w tym temacie. Nie myślałam, ze tak prosta, oczywista sprawa może się tak wlec...
Ale przecież – występuję przeciwko protegowanemu pana Prezydenta Miasta Piotrkowa. Od dawna w głowę zachodzę, co też może łączyć tych dwóch panów? Wspólne zainteresowania? Można mieć wątpliwości, ale co, jak co, Prezydent mówi poprawnie po polsku, nie słyszałam, aby powiedział na przykład: „bibloTEka, nie mruczy przed każdym zdaniem, wygląda na oczytanego...
Przyznam, że była chwila, kiedy do głowy przyszedł mi nieprzystojny pomysł...Ale zaraz go precz odrzuciłam.
Więc, co?
Nie wiem, więc wiem. Taki ze mnie trochę Sokrates à rebours.

No, ale nie mieszajmy w to wszystko zacnego Pana Prezydenta, który o niczym przecież nie wie, prawda? Prawda.

Zatem 7. listopada zeszłego roku skończył mi się zasiłek chorobowy. Zostałam bez grosza. Dlaczego nie poszłam na zasiłek dla bezrobotnych? Z idealistycznej głupoty. Sądziłam, że moja sprawa szybko znajdzie swój finał, daleko jej do zawiłości, jest banalna wręcz. Widziałam ludzi naprawdę bezrobotnych, zrozpaczonych, w ciężkiej depresji. Wydawało mi się niegodnym brać pieniądze, skoro jestem zdrowa, sytuacja jest przejściowa i prędko się wyjaśni. Poza tym byłam tak przygnębiona, zrezygnowana, że chwilami było mi wszystko jedno, co się ze mną stanie.

Żyłam ze zgromadzonych oszczędności, coś tam zostało po Rodzicach.

Cały czas miałam nadzieję na rychłe rozpoznanie sprawy przez Sąd.

Niestety. Zaczęły narastać długi, kłopoty z Instytucjami. Z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej. Kurwa, ja tu normalną nowelkę pozytywistyczną produkuję!
Dobra: w maju odcięli prąd. Dopiero w lipcu odważyłam się iść i przedstawić swoją sytuację. Zadłużenie jest kolosalne (wiem, że zarabiasz tyle w miesiąc, dyrektorze).


Pracownicy Energetyki bardzo mi pomogli, naprawdę, spotkałam się z ogromnym zrozumieniem. Mam już nową umowę.

Bo to się zawsze spieprzy wszystko jednocześnie. Zeszłej zimy, na samiuśkim początku pękł piec, co go Tatko zaraz po wojnie montowali i musiałam przejść na ogrzewanie alternatywne, czyli prąd. Stąd te cholerne pięć tysięcy z kawałkiem.

Teraz tego problemu nie obserwuję, bo nie mam ogrzewania wcale. A tyle, co do komputera, to mi sąsiad użycza. Telewizji niet, bo cyfra odcięła, to na co mi prąd, kiedy „Pierwszej Miłości” oglądać nie mogę? Mam tylko „Polonię”, bo chyba przechwytuje z innego satelity, ale tam to już tak przynudzają, że włączam tylko na dziennik o pół do drugiej w nocy.
  
W lipcu bida tak wzięłła i przycisła, ze poszłam do MOPR. Przedstawiłam swoją sytuację i niemalże natychmiast otrzymałam pomoc. A! Trzeba Państwu wiedzieć, że w maju zeszłego roku zaczęłam remont mojej stuletniej chałupy. No i remont trwa nadal. Kiedy więc Pracownica MOPR odwiedziła mnie, zastała to, co zastaje się w domach, w których remont stanął jesienią ubiegłego roku. Wszystko na kupie, połowa kafelków na podłodze, reszta na stercie, worki z zaprawami poutykane po katach...i takie tam. Ja to już przez te osiem miesięcy przymusowego postojowego przywykłam, że mam posprzątane tylko w kuchni (zdążyłam przed biedą) i w pokoju jako tako. Ale mi było wstyd...

11 października, bez ostrzeżenia odcięto mi dopływ wody. Na nic się zdały tłumaczenia, że nie ostrzeżono mnie, ze niebyło żadnych pism zapowiadających odłączenie... „Myśmy do pani wysłali”. Wysłali, rób, co chcesz. Tłumaczę, że nic nie dostałam. Błagam, żeby poczekali. Se mogę. Jestem w takim stanie, że wysyłam syna do Wodociagów z pismem:
  
  
Nie było żadnej rozmowy. Do kogokolwiek syn się zwracał, cokolwiek chciał powiedzieć, słyszał stanowcze „nie”.


 Myślałeś, że mnie głodem i pragnieniem weźmiesz? Za młody synku jesteś na Heroda. Ja stan wojenny mam w małym palcu. Co? Jak nie będzie miała na chleb, to zmięknie? Znam wielu, którzy mogliby zostać kapo, ja nie. No, chyba, że w takim Kommando, gdzie siedzą sami nikczemnicy, łapserdaki, podlece, łajdaki, kanalie, nędznicy, dranie, parchy, szuje, oprychy, łotry, szubrawce, szumowiny...o,o, słownik mi się wyczerpał.

Niech Państwo pamiętają – za żadną cenę nigdy nie dać się sprowokować. Jeśli jest trudna sprawa do załatwienia, iść z kimś, upoważniwszy go wprzódy, żeby użył wszelkich metod, aby Was uspokoić, jeśli zauważy, ze tracicie zimną krew.
Żadna swołocz, żadna wesz, żaden najbardziej plugawy szubrawiec nie ma prawa Państwa wyprowadzić  z równowagi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz