18.
września, po konsultacji z prawnikiem, kieruję pismo do Prokuratury.
Zmagania z Prokuraturą piotrkowską opisuję w rozdziale „Prokuratura”.
21.
września 2009r. dyrektor Włodarczyk wręcza mi dwa pisma: notatkę służbową i
porozumienie zmieniające.
30
września dyrektor wręcza mi pismo o „zmniejszeniu uposażenia”. Bez podstaw
prawnych, bez trybu odwołania. On naprawdę mi ukradł te pieniądze.
Proszę
zwrócić uwagę na daty. Pan Włodarczyk samowolnie i bezkarnie obcina mi
uposażenie nawet zanim cokolwiek mi zaproponował. Nie jestem w
stanie zrozumieć, dlaczego jego przełożeni, poinformowani o tym nic nie
robią.
Poza
tym, na jakim rachunku zostały zaksięgowane moje pieniądze?
Od tej
pory konsekwentnie kieruję do dyrekcji pisma z prośbą o zapewnienie uczniom
bezpieczeństwa.
W
dalszym ciągu składam regularnie pisma z prośbą o zapewnienie opieki
dzieciom od chwili, kiedy mija czas bezpośredniej pracy z uczniami, zgodnie
z posiadaną ważną umową o pracę. Odpowiadam również na notatkę służbową.
Piszę
w tej sprawie do różnych instytucji, bez skutku. Jestem odsyłana do sądu
pracy… O Sądach Piotrkowskich – w innym miejscu.
1.
października 2009 roku odbywam rozmowę z dwojgiem wizytatorów, którzy
próbują mnie przekonać… O tym – w rozdziale: „Wizyta w szkole”.
8.
października ma miejsce posiedzenie Rady Pedagogicznej. Jest to czwartek. We
czwartki nauczyciel – wychowawca świetlicy szkolnej pracuje od godziny 8:00
do godziny 16:00. Rada jest zwołana na godzinę 16:00. Nauczyciel –
wychowawca świetlicy szkolnej pracuje w dniu 8. października 2009 roku
znacznie ponad osiem godzin. Takie sytuacje miały miejsce wiele, wiele razy.
Dla dyrektora Włodarczyka Kodeks Pracy nie istnieje; prawo jest dla
maluczkich… Jednakże można z tego wydarzenia wysnuć wniosek dwojaki: albo
Z.W. jest przestępcą łamiącym w sposób uporczywy prawa pracownicze, albo
plan pracy szkoły jest nieważny, bo niezgodny z prawem?
W
każdym razie – powiadamiam właściwe instytucje : Kuratorium Oświaty,
Delegatura w Piotrkowie Trybunalskim, Referat Edukacji o zaistniałej
sytuacji, a również i o powodach niepodpisania przeze mnie protokołu
posiedzenia opisywanej rady.
Naturalnie – pies z kulawą nogą nie reaguje.
Inne
ciekawostki z tej rady: została założona nowa księga protokołów, chociaż
stara miała jeszcze ho, ho pustych kartek; zmieniła się osoba protokolanta,
a dopisek po czasie - na dole strony piątej - jest ewidentny.
Rzeka
płynie, dyrektor Włodarczyk kradnie moje pieniądze, ja sobie pisma piszę...
Proszę
mi wierzyć: nie ma nic bardziej żrącego nad świadomość bezsilności
w sytuacji, kiedy wie się, że ma się rację. Żebym była w regularnym KC-cie,
żebym wiedziała jasno: kto wróg, kto sprzymierzeniec, byłoby łatwiej.
Wracam
do pracy. Włodarczyk wystawia mi następujący dokument:
Jakie
to płaskie, jakie to głupie. Na stanowisku wychowawcy świetlicy...
Czegoś
się, vinci2, spodziewał? Że jestem idiotką?
A ta
stylistyka... Przynajmniej podał podstawę prawną...
Bo to
było tak:
Z.
Włodarczyk wezwał mnie do badań w czasie, kiedy byłam chora, to jest
2. listopada 2009 roku. Potem jeszcze kilka razy wystawiał skierowania ze
wskazaniem, że „wychowawca świetlicy”. Za każdym razem domagałam się
poprawnego skierowania. Wreszcie się udało.
Po
różnych perypetiach, badaniach dodatkowych, otrzymałam wreszcie dokument:
Milczeniem pominę komentarz towarzyszący wydaniu
mi tego zaświadczenia;
coś mi się wydaje, że lekarz miał już dość
nacisków.
Wklejam tutaj korespondencję z Z. Włodarczykiem,
może się na coś przyda:
Odpowiedź:
Czy Sąd jest od rozpatrywania „treści” umysłu chorego na władzę?
No... można się spierać...
Od tej pory zaczyna się mój kolejny protest przeciwko gwałtowi:
I tak dzień po dniu.
Nie mam snu bez lęku, nie mam życia
bez znienawidzonej facjaty w tle moich myśli.
Włodarczyk nadal kradnie moje
pieniądze.
23. maja 2010 roku pozbawia mnie
pracy,
bo tak mu się chce, bo tak sobie po prostu może zrobić.
Bo nikt nie sprawuje nad nim kontroli.
I tak dzień po dniu.
Nie mam snu bez lęku, nie mam życia bez znienawidzonej facjaty w tle moich
myśli.
Włodarczyk nadal kradnie moje pieniądze.
23. maja 2010 roku pozbawia mnie pracy,
bo tak mu się chce, bo tak sobie po
prostu może zrobić.
Bo nikt nie sprawuje nad nim kontroli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz