POTYCZKI Z RADĄ MIASTA PIOTRKOWA
TRYBUNALSKIEGO
Wielokrotnie, od 2006 roku, w pismach
do Referatu Edukacji zwracałam uwagę na nieprawne działania
Z. Włodarczyka. Wszystko to jak krew w piach. Uprawiałam sobie radosną twórczość. Po powrocie do pracy z urlopu dla poratowania zdrowia w 2009 roku zastałam sytuację, w którą trudno uwierzyć. Sama sobie bym nie uwierzyła, gdyby nie to, że posiadam komplet dowodów na to, co piszę. Z. Włodarczyk kompletnie mnie lekceważy, zupełnie nie zwraca uwagi na moje argumenty, a przecież nie są to argumenty typu: „Nie ma pan racji, bo ma pan niebieskie oczy”. Za każdym razem podaję konkretny przepis prawny; pan Z.W. nigdy, a jak już, to czyta się to z niedowierzaniem. Przecież, żeby zostać dyrektorem, musiał skończyć jakiś najmarniejszy nawet kurs z zakresu zarządzania oświatą? W ulotkach mieni się nawet studentem prawa (Boże, czego ten człowiek nie skończył! Nie wiedziałam, że ludzie żyją tak długo i że mogą przy tym młodo wyglądać).Pewnej nocy, o pełni księżyca, pogrążona w rozmyślaniach o likantropii, doznaję olśnienia: on to robi celowo!
Z. Włodarczyka. Wszystko to jak krew w piach. Uprawiałam sobie radosną twórczość. Po powrocie do pracy z urlopu dla poratowania zdrowia w 2009 roku zastałam sytuację, w którą trudno uwierzyć. Sama sobie bym nie uwierzyła, gdyby nie to, że posiadam komplet dowodów na to, co piszę. Z. Włodarczyk kompletnie mnie lekceważy, zupełnie nie zwraca uwagi na moje argumenty, a przecież nie są to argumenty typu: „Nie ma pan racji, bo ma pan niebieskie oczy”. Za każdym razem podaję konkretny przepis prawny; pan Z.W. nigdy, a jak już, to czyta się to z niedowierzaniem. Przecież, żeby zostać dyrektorem, musiał skończyć jakiś najmarniejszy nawet kurs z zakresu zarządzania oświatą? W ulotkach mieni się nawet studentem prawa (Boże, czego ten człowiek nie skończył! Nie wiedziałam, że ludzie żyją tak długo i że mogą przy tym młodo wyglądać).Pewnej nocy, o pełni księżyca, pogrążona w rozmyślaniach o likantropii, doznaję olśnienia: on to robi celowo!
A może biedne, ale uczciwe OP nic nie wie? Może moje pisma giną, pająki wciągają je pod dywany gabinetów?
4 maja 2010 roku, po uprzednim ustaleniu terminu w sekretariacie, odbywam rozmowę z panem
Kacperkiem w obecności p.
Komolibus. Z rozmowy tej absolutnie nic nie wynika. Zwracam uwagę na
poprzednie moje pismo i brak zainteresowania się sprawą bezprawnych
działań pana Włodarczyka. Otrzymuję bełkot i jeszcze raz bełkot.
W każdym razie pan wiceprezydent Kacperek nie może powiedzieć, że nie
był powiadomiony prawidłowo i w terminie o poczynaniach swojego
podwładnego. Rezultatem tej rozmowy jest bezprawne zwolnienie mnie z
pracy w dniu 21. maja 2010 roku. Jest cudnie.
Sprawy w Sądach Piotrkowskich się ślimaczą. 8 listopada 2010 roku kieruję pismo do Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi:
22 listopada otrzymuję odpowiedź:
2 grudnia Przewodniczący Rady Miasta Piotrkowa Trybunalskiego, pan Jan Dziemdziora, przesyła
moją skargę do pana Krzysztofa Chojniaka, Prezydenta Miasta Piotrkowa Trybunalskiego z prośbą o ustosunkowanie się do zarzutów zawartych w skardze i przedłożenie wyjaśnień w przedmiotowej sprawie.
29 grudnia 2010r. zostaję powiadomiona o tym, że moja skarga zostanie rozpatrzona na Sesji Rady Miasta w styczniu 2011r. i że zostanę powiadomiona o rezultacie.
Nie dochodzi jednakże do tego. W zamian otrzymuję zaproszenie na posiedzenie Komisji Rewizyjnej Rady Miasta Piotrkowa Trybunalskiego w dniu 17. stycznia 2011 roku. Biorę w nim udział. Przebieg tego spotkania streściłam w piśmie do Wojewody z dnia 12. lipca 2011r. Przedtem jednak zostałam porażona odpowiedzią Przewodniczącego Rady Miasta, p. M. Błaszczyńskiego:
Oto treść
wspomnianego pisma do UW; odpis skierowałam także do Rady Miasta.
Ciekawa jestem, czy członkowie Rady znają to pismo... Adresatem była
Rada, nie Przewodniczący Rady...
Muszę tu wspomnieć jeszcze o dwóch rzeczach. Podczas posiedzenia Komisji Rewizyjnej był,
jako wsparcie, chyba, obecny Adam Wolski. Na temat tego pana i jego zachowań piszę w innym miejscu. Drugą sprawą, która nie daje mi spokoju jest kwestia, czy stwierdzenie faktu łamania prawa przez funkcjonariusza publicznego może podlegać głosowaniu? Od czego jest tak zwany „nadzór”? Oczywiście – to pytanie retoryczne, bo wszyscy wiemy, od czego jest „nadzór”. Jednakże:
Art. 304. § 1. Każdy dowiedziawszy się o popełnieniu
przestępstwa ściganego z urzędu ma społeczny obowiązek zawiadomić o tym
prokuratora lub Policję. Przepis art. 191 § 3 stosuje się odpowiednio.
§ 2. Instytucje państwowe i samorządowe, które w związku ze swą
działalnością dowiedziały się o popełnieniu przestępstwa ściganego z
urzędu, są obowiązane niezwłocznie zawiadomić o tym prokuratora lub
Policję oraz przedsięwziąć niezbędne czynności do czasu przybycia organu
powołanego do ścigania przestępstw lub do czasu wydania przez ten organ
stosownego zarządzenia, aby nie dopuścić do zatarcia śladów i dowodów
przestępstwa.
§ 3. Zawiadomienie o przestępstwie, co do
którego prowadzenie śledztwa przez prokuratora jest obowiązkowe, lub
własne dane świadczące o popełnieniu takiego przestępstwa Policja
przekazuje wraz z zebranymi materiałami niezwłocznie prokuratorowi.
P. Kacperek nabrał wiedzy, co do łamiących prawo działań p. Włodarczyka, to nie ulega wątpliwości. Czy w świetle obowiązującego prawa mógł po prostu nic nie robić? Tłumaczenie, że sprawa mojego bezprawnego zwolnienia z pracy jest rozpatrywana przez Sąd nie ma tu nic do rzeczy. Z pięć razy mówiłam podczas posiedzenia Komisji Rewizyjnej, jak pastuch, że sprawy w Sądzie są rezultatem kompletnego braku nadzoru ze strony OP. Ja rozumiem każde towarzystwo wzajemnej adoracji, ale, jak ktoś za mocno przegina, to się go chyba hamuje?
I tu dochodzimy do istoty rzeczy: pan Włodarczyk nie przegina za mocno; jemu po prostu wolno, no bo kto mu zabroni? Ja? Sąd? A może Prokurator?
Dla porządku przytoczę artykuł 156 KPA
(ale co tam, kogo obchodzi prawo?):
* art. 156.
§ 1. Organ administracji publicznej stwierdza nieważność decyzji, która:
§ 1. Organ administracji publicznej stwierdza nieważność decyzji, która:
1.
wydana została z naruszeniem przepisów o właściwości,
2.
wydana została bez podstawy prawnej lub z rażącym naruszeniem
prawa,
3.
dotyczy sprawy już poprzednio rozstrzygniętej inną decyzją
ostateczną,
4.
została skierowana do osoby nie będącej stroną w sprawie,
5.
była niewykonalna w dniu jej wydania i jej niewykonalność ma
charakter trwały,
6.
w razie jej wykonania wywołałaby czyn zagrożony karą,
7.
zawiera wadę powodującą jej nieważność z mocy prawa.
Przedstawiam Państwu ostatnie otrzymane
przeze mnie pismo:
Nikt nie ma
żadnych kompetencji, państwo w państwie; Rada Miasta może i jest
zobowiązana, ale ma to w nosie. Odpowiedzi nie udzieliła.
Koniec, kropka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz