sobota, 31 października 2015

HALOWEEN





Nie widzę nic złego w tak zwanym Haloween. Wygoniłeś, Kościele, Dziady, to masz Haloween. Proste.




W tę noc nić łącząca oba światy: żywych i umarłych jest najcieńsza. Najłatwiej się teraz porozumieć ze zmarłymi. Nie widzę nic złego w porozumiewaniu się ze zmarłymi. Ponieważ zmarli są pozbawieni ciała, nie mogą nam odpowiedzieć w sposób przez nas postrzegany zmysłami ciała. Za to my możemy im powiedzieć, co chcemy. Oni to uczują. A my uczujemy ich odpowiedź.

„Mamo, minęło trzydzieści osiem lat, a ja nadal pamiętam, jak Ci wtedy odpyskowałam...” „Daj spokój, córeczko, nie myśl już o tym...”

Co jest złego w próbie oswojenia śmierci? To taki danse macabre na opak.

Śmierć jest częścią życia, jego finalnym akcentem. Wszystko, co żyje, musi umrzeć; począwszy od jętki jednodniówki po wszechświat. Jeżeli nie boimy się dotknąć noworodka, dlaczego boimy się dotknąć umarłego? Śmierć nie jest zaraźliwa, a jednak mamy opór. Istota umarła już nie jest tym, czym była, jest jakimś innym „czymś”. Gorszym, zagrażającym. Zagrażającym, bo uświadamiającym nam, że tak się właśnie skończy nasze targowisko próżności.

Co może być złego w tym, że dzieciaki oswajają śmierć? Bo ze śmierci nie wolno żartować? A to niby, dlaczego? Bo śmierć jest dostojna? Akurat. Śmierć jest zapluta, zasikana, zarzygowiona, obesrana i łapiąca ostatni dech.


Jakie opętanie? Jakie czarne msze? Na szczęście dzieciaki umieją się doskonale poruszać w schizofrenicznej rzeczywistości. Zaraz po lekcji „religii” lecą wydrążać dynie. Podobnie, jak Amerykanie świętują indykiem Dzień Dziękczynienia.

Na zadumę nad marnością świata jest miejsce cały rok. A w Haloween niech mnie ktoś przestraszy albo spowoduje, ze się zaśmieję, bo inaczej – zwariowałabym z bólu.


czwartek, 22 października 2015

TRYNKIEWICZ SIĘ ŻENI





Czy Państwo sądzą, że mnie obchodzi Trynkiewicz?

Nie, Trynkiewicz mnie nie obchodzi jako człowiek, jedynie jako przypadek.

Banda kretynów stanowi w moim kraju prawa, do których to praw później sama nie potrafi się stosować. Jedni robią łopatą, inni mózgiem; teoretycznie. Na tych, którzy mają robić mózgiem płacimy podatki.

Co za banda kretynów zamienia poczwórną karę śmierci automatycznie na dwadzieścia pięć lat?! Dożywocie bez prawa do żadnej łaski i pozbawienie praw publicznych na zawsze, na co zresztą Trynkiewicz został skazany.

Nakaz pracy, nie za karę, ale – żeby zarobił na swoje utrzymanie. Nie chce pracować? Nie będzie jadł, chyba, ze jakaś piekarnia nieodpłatnie przekaże stary chleb. Nie będzie zmiany pościeli ani bielizny osobistej: woda i środki chemiczne kosztują. A jakby się jakaś Amnesty w to wplątała, odpowiedź jest taka: weźta się zajmijta umierającymi bezdomnymi, bo większość z nich to ludzie niezaradni życiowo albo zdrowo przez życie pochlastani. Którzy nigdy nikomu nie zrobili nic złego.

To tak na wynos. Bo o tym, co się dzieje za murami więzienia, lepiej nie wiedzieć. Będziemy zdrowsi.

Jeżeli w państwie nie ma jasno określonych zasad; obywatele boją się położyć spać, bo nazajutrz mogą się obudzić w państwie z innym zestawem praw, niż wieczorem – to takie państwo nie istnieje.

Z wadliwie funkcjonujących rodzin zabiera się dzieci. Coś mi się widzi, że dla nas, wszystkich Polaków ktoś w końcu ustanowi kuratora albo rodzinę zastępczą.

Trynkiewicz, zgodnie z obowiązującym prawem, jest wolnym człowiekiem.

Już o tym pisałam, ale powtórzę:



„poniedziałek, 10 lutego 2014

TRYNKIEWICZ W RAPORCIE MNIEJSZOŚCI





Jest taki film: „Raport mniejszości”. Poczytać o produkcji można :





Najistotniejsze jednak dla mnie jest to, że opowiadanie, według którego film nakręcono, powstało w 1956 roku. Autorem jest P.K. Dick.

Otóż już w 1956 roku ten profetysta (wśród pisarzy SF było mnóstwo profetystów, że wspomnę jedynie nieodżałowanego naszego Stanisława Lema) przewidział dokładnie to, co ma się zadziać w Polsce, prawie nikomu nieznanym kraju, w roku 2014. Z tym, że role jasnowidzów i krętaczy jasnowidzami grają tu psychologowie, psychiatrzy, sędziowie...

Warto jeszcze oczywiście przypomnieć G. Orwella i Jego „Rok 1984, napisany w roku 1949.

Według niektórych autorytetów polskich, Trynkiewicz popełnił i popełnia orwellowską „myślozbrodnię”, za którą powinien, po odbyciu wyroku, odbycie którego nakazało mu praworządne, suwerenne państwo, zostać „ewaporowany”.



Orzeczono wobec T. karę śmierci, a przecież chorych na głowę się nie zabija, tylko osadza w szpitalu. Zespoły biegłych wielokrotnie orzekły, że jest poczytalny i może karę odbywać, jaka by ona była. I T. karę obył w całości, zgodnie z prawem.

To co? Nagle jest chory psychicznie i zagraża? Trzeba go do psychuszki? Wniosek z tej sytuacji jest jeden: T. zwariował w państwowym więzieniu, a skoro tak, to należy mu się wielomilionowe odszkodowanie.

Kropka.


I jeszcze kilka adresów, gdzie mogą Państwo poczytać o „psychuszkach w demokracji”:














...i tak dalej... ...i tym podobne.




To tak, ku zastanowieniu się, czy przypadkiem Józef S. nie wrócił, jak obiecywał nie tak dawno na murach - rękoma grafficiarzy.

Bo jeżeli to państwo w swojej totalnej bezradności może sobie dowolnie stanowić prawo ze strachu przed kilkoma ludźmi, o których zapominało przez ćwierć wieku, to ja wyjątkowo dzisiaj nie chcę, żeby się UE rozpadła. Bo naprawdę nie byłoby już się gdzie się zwrócić.”





„poniedziałek, 3 marca 2014

PRAWO PONAD PRAWEM



Trynkiewicz, gdybyś miał wybór, co byś wybrał? 


***

Co to znaczy: jest niebezpieczny i czeka, aż jego niebezpieczność się uprawomocni? Dopiero po uprawomocnieniu się wyroku stanie się niebezpieczny? Dopiero po uprawomocnieniu się wyroku można go izolować, bo jest (jakoby) niebezpieczny? To znaczy – do tego czasu nie jest. Nie jest niebezpieczny, dopóki się wyrok nie uprawomocni. Może chodzić ulicami miast i zabijać, jeżeli jest dosyć sprytny, żeby go nie złapano. Ma zakaz opuszczania domostwa, jakie zajmuje w nocy. Przypominam, ze zbrodni dokonał w dzień.

Nie wykazał skruchy. Więc będzie się go trzymać w psychuszce, bo nie wykazał skruchy. Nie rozpłakał się, jak dziecię, które doznało objawienia; nie załkał: „Ach, cóż jam uczynił, co uczyniłem, ja nieszczęsny.  Życia czyż mi starczy na wynagrodzenie krzywd...”.

Tu powinno nastąpić ujęcie skrzywdzonej matki, jej łzy. Zależnie od kanału, na którym pokazałoby się scenę – możliwe wzajemne rzucenie się sobie w ramiona: oprawcy i rodziców zabitych dzieci.

Następnego dnia kilkaset tysięcy ludzi stoi murem za T. Zwłaszcza na FB.



W moim domu niewiele jest niewzruszalnych praw. Ale te, które istnieją, są niewzruszalne. Należy do nich ścisły post trzy dni w roku: w Popielec, w Wielki Piątek i w Wigilię. Nie ma takiej siły, żeby moi domownicy nie pościli. Dura lex. Nie zwalnia od postu nawet obłożna choroba. I szokiem było dla mnie, kiedy się okazało, że jakiś purpurat „zniósł post” w moim kraju w Wigilię. Znieść to on sobie może jajko, jak potrafi.



Tak sobie czasami myślę (myślenie nie jest jeszcze zabronione, czy już należy mnie izolować?), że gdybym była psychopatą – mordercą, to na miejscu T. zabiłabym jeszcze raz, dla przykładu. Nikt mi nie powie, że psychopata nie jest w stanie oszukać ogona i wymknąć się, choćby z publicznej toalety. Nikt mi nie powie, że psychopata nie jest w stanie zachowywać się tak, jak chcieliby badający psychiatrzy podczas półtoragodzinnej, zaledwie, rozmowy. Bo przecież na podstawie tej rozmowy wydaje się dzisiaj wyrok.




Zaraz: mówimy o obowiązującym prawie, czy o tak zwanym poczuciu sprawiedliwości społecznej, która krucha jest, jak jesienny liść na drzewie, targany wiatrami? Załóżmy sytuację możliwą i wcale nie tak nieprawdopodobną: Mariusz T. podczas najbliższej kumulacji w lotto wygrywa dziesięć milionów. 10000000. Los wysłał jako wolny człowiek, dajmy na to – 20. marca.

I CO TERAZ?

Zabrać, zabrać; przecież to niemożebne jest, żeby bestia wygrywała i dostała taką kasę! Najlepiej, żeby ustawodawca natychmiast, ale to natychmiast, uchwalił ustawę, że mordercom wygrana w lotto się nie należy.

Mariusz T. wyrokiem sądu w Strasburgu dostanie odszkodowanie; jego prawnik robi karierę.

Bardzo lapidarnie i dosadnie określił zaistniałą sytuację Internauta:

huston_mamy_problem


kmioty z wiejskiej łamią podstawowe prawa człowieka. Człowiek po odbyciu kary JEST WOLNY kmioty niedouczone.”


Sąd cywilny zdecydował o pozbawieniu wolnego człowieka wolności. Kto następny?



Nie opowiadam się po żadnej ze stron. Twierdzę tylko, że Rzeczpospolita nierządem stoi.”



Trynkiewicz jest wolnym człowiekiem. Nie wiem, na jakiej zasadzie jest przetrzymywany. Myślę, że sam tego chce. Po dwudziestu pięciu latach w izolacji, nie umiałby może żyć już w społeczeństwie.

Chce się ożenić i ma oblubienicę? Jego prawo.

Nasza złość jest skierowana przeciw konkretnej osobie, a, zdaje się, powinna być skierowana gdzie indziej.

sobota, 10 października 2015

JUŻ UPRASOWAŁAM BLUZECZKĘ

Wezwą mnie na Policję, jak amen w pacierzu. Już, jak się pani Ilona wypowiada, to na pewno. Przecież już byłam targana: a to się narcyzowi nie podobała moja strona, a to blog.

Kurczę, nie skazują jeszcze za myśli i emocje? Bo targają mną potężne emocje, a i myśli dodają skrzydeł...

Jedenaście banerów! Ja cie...

Smuteczek?

piątek, 9 października 2015

ECCE TEN< KTÓRY PRETENDUJE



Drodzy moi Czytelnicy z Piotrkowa Trybunalskiego. Oto otwiera się przed Wami ogromna szansa zagłosowania na pana, który gra na weselach, przyjaźni się z możnymi tej wsi, plumka na syntezatorze, nie potrafi sklecić zdania trzykrotnie złożonego... i skomponował „utwór”, którym się pochwalił w sieci:




Twór jest bardzo ciekawy pod względem rytmicznym. Ideolo pozostawiam.

Otóż: najpierw jest względnie spokojnie, ale... zaraz potem jest tak, jakby pies gonił sukę. To przyspieszenie nie jest usprawiedliwione tekstem. Nic nie jest niczym usprawiedliwione.

Nie chce mi się dalej.



Ten pan uczyni wszystko, żeby się dostać na salony. Niestety, będzie przyjmowany jedynie w przedpokoju.




Żeby się dostać na salony, trzeba być mną.

czwartek, 8 października 2015

CO ZROBIĆ, ŻEBY BYŁO INACZEJ? KOWALSKI, BIERZESZ PIENIĄDZE ZA ROZWIĄZANIE TEGO PROBLEMU? STARTUJESZ DO SEJMU?

















NIECHCIANA CIĄŻA I KOPERNIK W TLE



Od wielu lat, odkąd zaczęła się walka ideologiczna (nie ekonomiczna) o prawo kobiet do aborcji, mówię:

Każdy człowiek, który wszedł w posiadanie niezwykle ważnego obiektu, ważnego, czy to z punktu widzenia wartości materialnej, kulturowej, religijnej czy innej, nie ma prawa tego obiektu zniszczyć.

Jeżeli ktoś miał dość środków, aby kupić Guerenicę Picassa, bo Hiszpania zbankrutowała, na przykład, i wyprzedaje majątek, to nie znaczy, że kupiec może z obrazem zrobić wszystko, co mu się podoba.

Guerenica jest dobrem ogólnoświatowym. Zatem właściciel może ją posiadać, ale nie wolno mu jej spalić, bo taki ma kaprys. Prawda? Prawda. Mało tego: prawdopodobnie będzie zobowiązany do udostępniania obrazu zwiedzającym jego zamek. To jest normalne.

Co mogłoby się stać, gdyby właściciel publicznie oświadczył, że jednak ma zamiar Guerenicę zniszczyć?

Prawdopodobnie próbowano by ją ocalić. Przekonywano by właściciela, żeby oddał obraz, że dzieło jest jedyne i niepowtarzalne... Że po prostu nie wolno niszczyć takich tworów. Gdyby właściciel upierał się, prawdopodobnie odebrano by mu dzieło siłą.

Właściciel dał się jednak przekonać i powiedział: „Skoro twierdzicie, że jest to takie ważne, proszę, weźcie to”. I oddał obraz.



Jeżeli znajdziecie sposób na to, żeby zabrać kobiecie z brzucha to, co ma 12 tygodni, bo ona tego nie chce, i sobie dalej z tym poczynać wedle woli – bardzo proszę. To, co ma w brzuchu jest bardzo cenne, więc zabierzcie to jej, bo ona to zniszczy. Jeżeli będzie bardzo zdesperowana, to zniszczy siebie, a ludzkość jeszcze nie zna sposobu, żeby trzymiesięczny płód przetrwał poza ciałem matki.

Sposób więc jest taki: zakuć w kajdany nosicielkę płodu, karmić siłą, pilnować ciąży, wydusić dziecko, kiedy przyjdzie czas i na koniec skazać matkę. 



Gdybyście się mniej wzajemnie okradali, biali ludzie, nie balibyście się dzisiaj islamu.

Gdyby Kościół nie popełnił był tylu błędów (których to błędów ostoją jest dzisiejsza Polska), problem byłby był mniejszy. Część z tych błędów rozpaczliwie próbuje naprawić medialnie papa F. I nie mówię tu o Inkwizycji.




O Koperniku niektórzy wiedzą tyle, że wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię, podobnie, jak  o da Vincim wie się, że namalował  jakąś Monę.




Bardzo przepraszam, jeżeli ktoś nie widzi związku.  Nic nie poradzę.


















piątek, 2 października 2015

NIE SĄDZIŁAM, ŻE KIEDYKOLWIEK TO POWIEM

Dzieci nasze, tak zwane kibole; Wy, którzy golicie głowy - w Was nadzieja. Brońcie naszej Ojczyzny. bo idzie złe. 

 

 

Protest imigrantów w Finlandii: Ryż? Tego nie podaje się nawet psom!

UDOSTĘPNIJ
Około 60 mężczyzn protestowało w Finlandii przed komendą policji w Oulu. Imigranci domagali się lepszych warunków w obozie dla uchodźców. Nie podobają im się między innymi posiłki, których „nie powinno się podawać nawet psom”. Aresztowano jedną osobę.
Imigranci zebrali się pod komendą policji w Oulu. Jej szef Arto Karnaranta przekonywał, że demonstrujący narzekali głównie na „fatalne, niehigieniczne warunki w obozie” oraz niesmaczne jedzenie. Przypominali również o tym, że ich sprawy o nadanie statusu uchodźcy toczą się bardzo wolno, a opieka zdrowotna kuleje. Policjanci rozmawiali z demonstrantami przez tłumacza.
Imigranci mieli krzyczeć, że ryżu czy kaszy nie podaje się nawet psom. Tymczasem okazuje się, że podobne posiłki, do tych serwowanych imigrantom w obozie podaje się dzieciom w szkołach czy urzędach.
Protest miał przebiec spokojnie, aczkolwiek aresztowano jedną osobę. Finowie przekazali również, że większość z 310 obozujących imigrantów pokornie zjadło posiłek, po którym około 60 mężczyzn poszło protestować pod znajdującą się 10 km od obozu komendą policji.
Imigrantów przetransportowano z powrotem do obozu, którego zarządcy przekonują, że wszystko nadal będzie funkcjonować jak do tej pory, aczkolwiek uwagi demonstrujących zostały wzięte pod uwagę.
Informacje o przebiegu protestu przekazała nam czytelniczka z Finlandii. Sprawę opisuje też m.in Finland Times.

ILE TRZEBA SAMOZAPARCIA, ŻEBY NIE PIĆ

Joanna Kluzik Rostkowska: wynegocjowałam powrót drożdżówek.

czwartek, 1 października 2015

DYREKTOR DOMU KULTURY W PIOTRKOWIE TRYBUNALSKIM, ŚRODKOWA POLSKA

https://www.facebook.com/elzbieta.lsz?fref=ufi&pnref=story

http://www.mok.piotrkow.pl/aktualnosci-a20/w-jednym-stali-domku-r379


Albo: "Labolatorium",  albo: "W jednym stali domku'. 

W jednym domku, to ty se możesz, Eluniu Ł-Sz, wybudować szalet. Duży szalet.

W "domku", powiadasz, stali Paweł i Gaweł? 



Dobrze, myślałam sobie, ci od finansów rozkradają, co się da. Trudno, to jest pieniądz; dziś jest, jutro go nie ma. Ale - żeby od kultury narodowej zrobić kompletną niemotę; pozbyć się Pani Pol, Pana Sokalskiego, zresetować dorobek narodowy? To trzeba być zdrajcą.

Widzi mi się, że pan Chojniak od dawna na bateriach działa. I bardzo się boi. Historia zna takie fobie.