piątek, 28 lutego 2014

PROBLEM PSIEJ KUPY





Znowu rozpacz:



Sprzątać – to w Polsce hańba. Każda praca fizyczna to hańba. Czy to pozostałość z nie tak dawnych czasów? Pewnie tak. Robotnik w Polsce był traktowany jak śmieć. Zwłaszcza przez tych, którzy awansem społecznym od gnoju zostali wyrwani lub też sami się wyrwali i zaczęli piastować „Funkcje społeczne”.

Robotnik to robol, czyli ten, który „robi”. I jednocześnie robak. Podłe, niskie stworzenie. Ten, który wytwarza, przetwarza jedynie za pomocą siły fizycznej. Z uporem, dzień po dniu to samo, systematycznie, jak dżdżownica. Po prostu robol. Nic nieznacząca glista.

Robol nie myśli przy swojej robocie. I to jest jego największy plus, bowiem z historii i obserwacji wnosić należy, że nie ma nic bardziej szkodliwego, niż robol, który próbuje samodzielnie myśleć, bo ma taką okazję.

W wielu sytuacjach przemysłowych roboli zastępują maszyny, ale nadal są i będą zawsze przypadki, gdzie robol jest niezbędny. Niezastąpiony.

Nie zmienia to jednak faktu, że robol jest i będzie postrzegany jako istota niższego rzędu. Zupełnie jak matka trojga dzieci, która zrezygnowała z pracy i możliwe, ze kariery w tej pracy, aby młyn domowy działał niezawodnie, a jego koła obracały się godnie.

Nie będzie ta matka w szpilkach rano gotować kakaa i smażyć jajek.

I tak dalej.

Okna ta matka to jak gdyby cichcem myje, bo to wstyd; tę czynność widać; jej koleżanki z byłej pracy wynajmują kobietę do tego.

I tak dalej.

Nie będę tu prowadzić socjologicznych rozważań na miarę wieku. Postaram się odpowiedzieć na proste pytanie: dlaczego właściciele psów nie sprzątają po swoich psach, wyprowadzanych na spacer.

BO NIE MOGĄ.

Oni w większości wypadków naprawdę chcą, ale po prostu nie mogą. Bo ktoś to może zobaczyć, a nie jest to czynność gloryfikująca i zasługująca na szacunek.

W bardzo, ale to bardzo wielu przypadkach, szef jest głupszy od podwładnego. Bo – gdyby nie był głupszy, to przecież świadomie nie zostałby szefem mądrzejszego od siebie, n’est-ce pas?

No więc, wyobraźmy sobie, że taki szef widzi swojego podwładnego grzebiącego w gównie... Zanim podwładny się wytłumaczy... Chciałam raczej powiedzieć: zanim podwładny wytłumaczy sam sobie, że sprzątanie po psie jest w porządku... Mój ty panie...

Dlaczego tak jest? Z powodu kompleksów. I podlegają tym kompleksom niemal wszyscy. Powoluśku się to zmienia. Powoluśku.


Jak spowodować, żeby właściciele sprzątali? Już kiedyś o ty pisałam, nie pamiętam, gdzie. Po prostu: sprawić, żeby to było cool. Zmienić kanon. Jak?

Przypuszczam, że problem psich kup jest problemem ogólnopolskim, nie tylko powiatowym. Gminy się skrzykują albo kasa idzie z jakiegoś innego efezu: Top of the top, na przykład: pani Anna Dymna,  pani Anna Przybylska, pan Janusz Gajos albo pan Marek Kondrat grają w kilkusekundowej reklamie.  Po trzech dniach inwazyjnej emisji – w dobrym tonie jest sprzątać po swoim psie. A ci, którzy zawsze chcieli sprzątać, ale się wstydzili, będą mieli wreszcie alibi.

No i teraz obrońcy zwierząt mają co robić: jak powstrzymać falę sadyzmu wśród właścicieli psów, który to sadyzm objawia się bezustannym, nieuzasadnionym zmuszaniem czworonogów do defekacji w miejscach publicznych?



Jeszcze jedno, będzie kwita:

Żeby sprzątnąć psią kupę, nie potrzeba żadnych łopatek ani wymyślnych gadżetów (chociaż będą mile widziane): rękę wkładamy do worka foliowego, chwytamy nieczystość w dłoń i wywracamy worek na rewers – tak, jak to robi pani w mięsnym, kiedy nakłada nam wątróbkę. Całość jest sterylna, nasza dłoń również. Tę całość wyrzucamy do kosza na odpadki.

Jeżeli pies popełni „rzadkość” (biegiem do weterynarza), trudno, pierwszy deszcz to wtopi w ziemię. Zdarza się i nie ma co rozpaczać.

Bezwzględnie tępiona powinna być hańba, kiedy właściciel wyprowadza psa do piaskownicy albo na teren trawiasty, gdzie bawią się dzieci. Jest rozwiązanie, też o tym gdzieś pisałam: PSIE TOALETY. Miejsca, gdzie pies swobodnie może sobie ulżyć. Tak, tak, ulżyć, bo ulgą dla psa jest wreszcie móc spokojnie wykonać czynność, nad którą musi panować w cywilizowanym społeczeństwie, co jest niezgodne z jego naturą.

Wydzielone „psie” trawniki. Nad Strawą, na Budkach, gdzieś jeszcze... Tam na spacer z psem. Tam spotykają się właściciele i miłośnicy psów... Tam zawiązują się znajomości i przyjaźnie... Proste. Tylko – komu na tym zależy?

Jak to sprzątać, jak to utrzymać? Nie przeszkadzajcie, tylko nie przeszkadzajcie, już właściciele psów się porozumieją...




No tak, ale to może być groźne.




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz