czwartek, 15 grudnia 2016

CHOINKA JUŻ STOI




Mój syn, będąc w szkole podstawowej, stosował wobec mnie prostą i skuteczną metodę:

- Mamo, jadę na wycieczkę, daj mi jakieś kieszonkowe.
- Ile byś chciał z tej okazji?
- No, trzysta, trzysta pięćdziesiąt złotych...
- Zwariowałeś, prawda? Wycieczka opłacona, na co ci tyle kasy?
- Mamo, no, wiesz...

Następowały negocjacje i syn wyjeżdżał ze stówą w kieszeni. To było dużo pieniędzy. No, ale...
Gdyby na początku chciał stówę, dostałby stówę bez gadania, bo ja jestem normalna. I miałabym poczucie szczodrobliwości. I jeszcze myślałabym, że mogłabym była dać mu więcej.

A tak zostało we mnie poczucie, że jestem skąpa, a on jest rozsądnym dobroczyńcą.

Identycznie z potworkiem pod tytułem choinka miejska: „Towarzysze, w wyniku dogłębnej analizy problemu i słusznego oburzenia ludu pracującego, doszliśmy do wniosku, że musimy ograniczyć wydatki związane z tym kapeluszem.”

Lud odetchnął z ulgą i poczuciem wdzięczności – jaka ta władza jednak rozsądna i taka blisko ludzi...

Historia choinki:








1 komentarz: