środa, 18 stycznia 2012

J.W. mówi cz. II czyli: „Każdego zaś co by mnie zaprawić chciał…”


J.W. mówi cz. II czyli: „Każdego zaś co by mnie zaprawić chciał…”

Pierwszą część swego sobie a muzom pisanego monologu zamieściłem na z pewnością znanej Ci, wierny Czytelniku stronie – www.mariagladysz.tk. Skąd część druga? Ano, świat się kręci, dzieją się co raz to nowe rzeczy… Trzeba iść z duchem czasu, a nawet ekranu. Niejaki pan W. rozśmiesza mnie swoją językową impotencją i robi to skutecznie już któryś rok z rzędu. Jednocześnie jednak ów pan mnie rzeczoną impotencją przeraża. Konia z rzędem temu, kto powie mi, jak ktoś, czyje co drugie słowo brzmi „yyyyyy” może być dyrektorem szkoły (pedagogiem!!!)? Bardzom ciekaw. Niby nie powinno się sądzić ludzi po wyglądzie, po tym, jak się potrafią (lub nie potrafią) wysłowić, niby… A jednak pewne stanowiska zobowiązują do pewnych zachowań.

A tu – jak widać. Czyli mizeria, zero, zero, krew zamarza, ołów zamarza. A jednak on kogoś grzeje, jakieś niedo....pieszczone lelije. Żona jakoś nie dała się nagrzać, chociaż niejeden Jej pożądał. Aż łańcuch musiałem założyć, bo absztyfikanty się tu drzwiami i oknami pchają. Nakazałem sprzątać i gotować. Wzięła więc i złamała rękę. Nie dość, że muszę teraz ja sprzątać i gotować, to jeszcze domu strzec, jak fortecy, bo ze złamaną ręką Ona jest jeszcze bardziej atrakcyjna, niż przedtem i wszystkie męskie osobniki nagle chcą się Nią opiekować… A ja zmywam i cierpię.

Nigdy przez myśl mi nie przeszło, że będę dobrowolnie siedział w sali sądowej, a muszę, żeby Jej pilnować; przecież bóg jeden wie, co facetom przyjdzie na myśl na Jej widok, a zwłaszcza na Jej słynne „mmmm”, co może znaczyć wszystko. JA wiem, że Jej „mmmm” jest czyste i niewinne, ale kiedy pomyślę o sprzężeniu Jej nadprzyrodzonego wdzięku w połączeniu z niebywałym intelektem podpartym gruntownym wykształceniem, szlag mnie trafia i zazdrość zabiera. Jednocześnie WIEM, że to JA jestem Jej wybranym, bo od ośmiu lat nie spojrzała na innego mężczyznę, jak tylko ze znakiem zapytania w oczach.

Coś mi się widzi, że się dwa osobniki takie same spotkały, z tym że a rebours: On – uwodziciel, a Ona – niedająca się uwieść. Albowiem Ją uwieść można jedynie za pomocą intelektu (a teraz się czuję jak paw, bowiem Ją uwiodłem, jakkolwiek mój intelekt nie jest jedyną rzeczą, która Jej się we mnie podoba…). Gorzej – widzi mi się jeszcze, iż Ona jest raczej niereformowalna. Także na piękne słówka i takież obietnice Jej nie zahaczysz… Lekko może i nie jest ale zadawszy sobie pytanie: „Czy mogłoby być lepiej?” odpowiadam natychmiast: „W żadnym wypadku!”.

Jednak wróćmy do tematu poruszonego w tytule. Nie bez kozery zacytowałem Staszka Staszewskiego – ów poeta i muzyk poruszył bowiem tematy tyczące pośrednio pana W.! Łacno sobie wyobrazić naszego sprytnego Zbysia, gdy wraca po „arbeicie” do domu i „do lodówki zagląda ciekawie – oto Johnny Walker, zaraz się zaprawię”; w końcu przecież – wieść gminna niesie – „picie wpisane jest w jego zawód”. Trudno byłoby mu zaprzeć się tego zdania. Albowiem podobno było ono powodem kryzysu małżeńskiego w 2005 roku, do którego to kryzysu przyczyniły się sprawy z Panem W.M. Kamocin to mała mieścina, a w pewnych okolicznościach Mieszkańcy bywają skorzy do rozmowy…

U wybitnego reżysera – M. Koterskiego jest taka świetna scena: „Ciągnie ci się!”.

Z poważaniem i szacunkiem
J.W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz