niedziela, 6 listopada 2011

JAKŻE SIĘ CIESZĘ!

Naprawdę, ogromną radość sprawiły mi odpowiedzi na e-piotrków. Jak napisał jeden z Internautów - olewam, ale się nie poddam. Jak to powiedział Hemingway o Człowieku? Że można Go zniszczyć, ale nie pokonać. Jestem metodycznie niszczona przez Włodarczyka. Nie boję się w ten sposób napisać, bo jest to przecież prawda, a Włodarczyk, częsty i gęsty gość różnych kościołów wie z pewnością, że Prawda zawsze się obroni.

Nie czuję się już tak potwornie samotna i nieszczęśliwa. Mam już w nosie, że moje dawne "koleżanki z pracy", które wiadra pomyj i rzygowin (dosłownie, bo wymiotowały ze zdenerwowania na myśl o pracy w atmosferze stworzonej przez Z.W. w mojej Szkole) wylewały na wspomnianą kreaturę, nie utrzymują ze mną kontaktu - ze strachu. 

W zamian znalazłam innych ludzi i inne kontakty.

Poza tym - mam czas na obwąchanie zaległych lektur, które swojego czasu prawie masowo sprowadzałam z allegro i które cierpliwie czekały na swoją kolej. Są to zawsze książki używane, które mają, niekiedy lekko tylko uchwytne, ślady swoich byłych właścicieli. Niektórzy z nich mieli w zwyczaju poślinić palec przed przewróceniem karty w prawym dolnym rogu; inni w górnym. Niekiedy jestem prawie pewna, że poprzedni właściciel był leworęczny. Albo, że miał młodego psa. Bez pudła. Wierzcie mi, że bywają chwile, kiedy stare książki potrafią mi zapachem powiedzieć, jakiego mydła używał właściciel...

I to wszystko dzięki tobie, Z.W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz