niedziela, 20 listopada 2011

W PIZZERII

Byłam dzisiaj z Kubą w pizzerii. Przysiadł się do nas właściciel i zaczął opowiadać o swoich perypetiach z piotrkowskimi sądami. Słuchaliśmy tego z dużym zrozumieniem, co pewien czas wtrącając zapewnienia, iż wiemy co nieco o piotrkowskich sądach. Czasami napomykaliśmy o tym nawet, że nasza wiedza jest „twarda”.
W którymś momencie nasz rozmówca opowiedział o tym, jak zdrowo zdenerwowany, rzekł do pani sędzi: „Wio!”. Po czym został ukarany za obrazę, a następnie pouczył Sąd, co może pani Sędzia sobie zrobić z grzywną – w sensie – gdzie może ją sobie wsadzić.

Takie opowieści się zdarzają. Nie to mnie zdziwiło. Zdziwiło mnie natomiast to, że nie uczułam nic. Zupełnie nic: ani zdziwienia, ani oburzenia, ani rozbawienia. Czułam się tak, jak gdybym usłyszała rzecz oczywistą, na przykład, że pada deszcz.
Teraz, po wielu godzinach, zastanawiam się, czy to jest dobrze, że obywatel państwa prawa nie czuje zupełnie nic, kiedy w jego obecności lży się Sąd Rzeczypospolitej. Sąd, który w osobie żywego człowieka, z godłem nad głową, z godłem na szyi, powinien reprezentować jedną z ważniejszych władz tego kraju.
Kuba również nie zmienił wyrazu twarzy.
Czy to jest normalne? Tak, jest normalne, jeśli na przykład poczytać uzasadnienie Sądu Rejonowego w sprawie sprostowania świadectwa pracy. Czytam tam: „Sąd wskazał, że prawo pracy nie przewiduje bezwzględnej nieważności czynności prawnych.”

Moi Rodzice marzyli o tym, żebym została prawnikiem. Gratuluję sobie, że sprzeciwiłam się woli Rodziców, chociaż do tej pory mam sobie za złe fakt nieposłuszeństwa.

„Sąd wskazał, że prawo pracy nie przewiduje bezwzględnej nieważności czynności prawnych.” Jak powiedziałam, nie jestem prawnikiem, więc nie umiem po ichniemu gaworzyć. Ale na mój rozum – bezwzględnie nieważna jest czynność prawna, która nie jest w prawie osadzona. Konstytucja mojego Kraju mówi do mnie, obywatela tego Kraju następująco:
Art. 31.
  1. Wolność człowieka podlega ochronie prawnej.
  2. Każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje.
Prawo nie nakazuje mi bezwzględnego wykonywania rozkazów przełożonego, jeżeli nie jestem na wojnie. A może ja jestem na wojnie, jestem zmilitaryzowana, tylko o tym nie wiem?
Artykuł setny kp cytowałam tyle razy, że mi się niedobrze od tego robi.
A co robi Sąd? Sąd robi swoje. To znaczy – co musi. W tym kontekście odezwanie się Właściciela pizzerii: „Wio!”, nabrało dla mnie i dla Kuby również, tak smutnego znaczenia, ze żadne z nas nie zareagowało.

Pytają mnie znajomi, co ja z mojej walki mam. Dzisiaj pojęłam: między innymi i to, że nikt do mnie nie powie: „Wio!”.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz