środa, 20 czerwca 2012

LOJALKA, CZ. IV

Tak się zastanawiam: czy w trakcie przemian historycznych języka polskiego mogła zaistnieć sytuacja, że „u” wyprostowało się w kierunku „o”? Bo to, że „o” się pochyla, nie ulega wątpliwości, nawet dla takiego dyletanta, jak ja.

Janusz Stefański. Rozumiałam jego tęsknoty do wiotkich, pachnących świeżymi bułeczkami kobiet. Nie raz o tym rozmawialiśmy. Jak kumple. Szanowałam jego determinację w utrzymaniu Rodziny. Bo jego tęsknoty do romansików nie likwidowały odpowiedzialności za Rodzinę.

A skąd ty wiesz, Janusz, jakich prac się podejmowałam, żeby utrzymać walącą się ponad stuletnią chałupę i zadbać o niepełnosprawnego Syna? Miałam dać ogłoszenie do gazety i tam się wyspowiadać? „Dlaczego ty z nim rozmawiasz, przecież to mięśniak i dureń” – pytały mnie osoby, których nazwiska również widnieją pod opisywanym dokumentem. A ja miałam swoje racje i nie zamierzałam się tłumaczyć.

 Bo ja cię, kurwa, rozumiałam. Bez wzajemności.

Paweł Grabowski. Facet, masz jaja, jak arbuzy; odbiło Ci?

Renata Fontowicz. Jak tam twoja migrena? Co tam, panie, w polityce, Chińczyki trzymają się mocno?

Krzysztof Jajszczak. Życie uczy, że nawet największy oportunista, koniunkturalista i ugodowiec dostaje po dupie. Nie tu – to tam.

Dobrze ci z tym podpisem? Jak tobie dobrze, to i mnie dobrze. Przez wiele lat uważałam cię za intelektualnego brata. Errare... – jak poucza Seneka Starszy.

Beata Michalak. Jak tam odchudzanie? Bo widzisz, do sprawy należy podejść filozoficznie. Nie jeść na chama grejfutów (grapefruitów lub z francuskiego jeszcze zabawniej: pamplemousses), tylko pozbyć się problemu, który zajadasz. Zapomniałaś, z jakiej przyczyny poszłaś na urlop ? Jak ci pięknie twój szef pomógł ? Zdrowia i jeszcze raz zdrowia życzę.

Pietraszczyk Marta. Kto to jest, na boga żywego ? Niech ktoś mi przyśle chociaż fotografię tego obiektu. Pani kochana, dużo ponad siedemdziesiąt lat temu Reichsführer SS Heinrich Himmler, strażnik czystości rasy germańskiej, sformułował zasady volkslisty. Będę bezczelna i bezlitosna: przypominam, ze Niemcy tej wojny nie wygrały.

Grażyna Cieślik. Matka się w grobie przewraca.

 Ty będziesz mi o etyce prawić, kiedy nie chciałaś wyjawić, z którym przejezdnym tirowcem sobie dzieciaka zmajstrowałaś? To nie ja nie miałam wstępu do kościoła.

Zabolało? I miało zaboleć. Jesteś silną kobietą, udźwigniesz. Ja to dźwigam od wielu lat. I żyję; co więcej: mam zamiar żyć nadal, jakkolwiek by to komukolwiek było niewygodne. A ty mi przywaliłaś. Czasem walę na odlew, czasem nie. Tym razem walnęłam.

Makowiec. Lubię i udaje mi się, jeżeli tylko drożdże świeże są. Upierdliwe jest tylko moczenie maku, ale i tu są profity: zlewam białe mleczko, włączam Beatlesów, a potem to już samo płynie. Czyste, żywe i legalne opium. Jak mam czas, to przepłukuję mak, mleczko suszę i później palę. Dużo roboty, ale warto.

Oczywiście, że plotę głupoty. Ja znam miejsca pól makowych i  najmuję się do żniw. A to, co w łodygach – moje i tylko moje.

Panie Makowiec, zorientuj się pan co do czasu i przestrzeni; pan mnie pewnie zna, bo ja jestem znaczna i wielce powabna, jak ogólnie wiadomo, za to ja nie wiem, jak pan wyglądasz.

Ewa Synowiec. Nie podpisała paszkwilu i dlatego dostała wypowiedzenie. Cokolwiek powiedzieć o Ewie Synowiec – ma swoje niewzruszalne zasady. Poza tym – przejdźcie takie piekło w życiu, jakie Ona przeszła – i pogadamy.

Jeśli kogoś pominęłam, to dlatego, że nie ma go na liście albo, że jest pod szczególną ochroną. Nawet takie ścierwo, jak ja, wie kiedy powiedzieć „stop”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz