poniedziałek, 5 listopada 2012

MATER STUDIORUM




Dlaczego strona się nie rozwija, czemuż to nie ewoluuje?

Ponieważ strona powstała jako, z przeproszeniem literatów, jako dzieło literackie z dziedziny literatury faktu. Jako taka, strona jest dziełem zamkniętym, co, oczywiście, nie oznacza niemożności dopisywania ciągu dalszego. Ale – z punktu widzenia teorii literatury – jest to możliwe jedynie w innej formacji ukształtowania utworu. Jednym słowem – co było w poprzedniej części dzieła praesens historicum, w następnej, śledzącej obecną rzeczywistość, może jedynie zaistnieć jako present simple. Strona ukazała się  w internecie rok wstecz w identycznym kształcie, w jakim jest teraz.

Ładnie piszę? Mogę tak długo, tylko się brzydzę. Przeleciałam z łaciny gładko do łaciny współczesnej, nieprawdaż?

Nikt mi nie zarzuci, że nie uprzedzałam, żeby mnie nie czytać, bo to może być  szkodliwe.

Otóż: jakiś czas temu zostałam zawezwana na Policję, ponieważ Zbigniew Włodarczyk o cóś znowu mnie oskarżał w związku z moim dziełem literackim. Pisałam o tym na blogu we wpisie na temat niezamierzonej reklamy. Bo Z.W. zadał komuś trud rzucenia całej mojej strony (podobno 173 strony) i zadania Policji trudu udowodnienia mi, że jestem przestępcą. Recydywistą, chyba. Rzecz nie wypaliła, jak sądzę, bo obecnie siedzę sobie i piszę swobodnie. Ale – co Policja i Prokuratura miała uciechy, to ich.

Teraz po ludzku:
Zostałam wezwana na Policję, ponieważ Zbigniew Włodarczyk złożył doniesienie o popełnieniu przeze mnie przestępstwa w postaci opublikowania mojej strony internetowej, która, podparta dokumentami nawet debilowi uświadomiłaby, że Z. W. ma coś na sumieniu.

Sprawa nie nabrała biegu, bowiem w Piotrkowie też się zdarzają przytomni ludzie. Znam ich nazwiska, ale ich nie ujawnię, dopóki Piotrków trwa w oparach.

Prawie w tym samym czasie byłam przesłuchiwana w sprawie doniesienia o przestępstwach Z. W. Słuchała mnie miła pani. Jest już sierżantem sztabowym. Niebawem udostępnię wynik tej rozmowy.


Wszystkich Państwa przepraszam za chaos, jaki jest na moim blogu. Wynika on stąd, że od 3. czerwca 2009 roku jestem systematycznie zajebywana przez Z. W. (z niewielką pomocą jego przyjaciół).

Wróciłam 3 czerwca 2009roku do mojej Szkoły po leczeniu; pełna pomysłów i energii. Z. W. mnie zajebał dla kasy, koneksji i dobrego samopoczucia.
Z uporem twierdzę, że jest to przestępca. Dotychczas nie postawiono mi zarzutów o to, że go nazywam przestępcą. Myślę sobie czasami, że młyny sprawiedliwości istotnie mielą powoli, za to – dokładnie. I – że to jest ten powód.

 Zostałam skazana za to, że podobno nazwałam Włodarczyka chujem. Ja pierdolę, co za syf.

Pan Król wie, co robi. Panią Dąbrowską polubiłam; nie wiem, dlaczego?

Z całym szacunkiem: czy Zbigniew Włodarczyk płaci za usługi prawnika, jak każdy śmiertelny, czy już jest nieśmiertelny?
Oj, zagotują się maszyny od drukowania faktur wstecz, oj, zagotują...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz